Adam chce pójść w ślady legend
Kenny Dalglish powiedział o nim: “Miał olbrzymi wkład w grę Blackpool w zeszłym sezonie i nie możemy się doczekać aż zaprezentuje podobną postawę tutaj”.
Może nie są oni megagwiazdami światowej piłki, ale Szkoci zawsze mieli duży wkład w historię Liverpoolu. Od początków klubu w końcówce 19. wieku, kiedy to zespół Toma Watsona zyskał etykietę „drużyny Maców” podkreślającą kraciaste pochodzenie większości zawodników, aż do czasów powojennych legend – wystarczy wspomnieć Billa Shankly'ego, Alana Hansena czy Gary'ego McAllistera. Celtycki wpływ zawsze był odczuwalny na Anfield.
Kenny Dalglish bez cienia wątpliwości jest największym z czerwonych Szkotów i nie było wielkim zaskoczeniem, że do klubu ściągnął swojego rodaka, aby ten pomógł przywrócić Liverpool na szczyt.
Droga Adama na Anfield była wyjątkowo długa, grał m.in. na wypożyczeniu w takich klubach jak Ross County czy St Mirren, ale marzenie 25-latka w końcu się spełniło po tym, jak Dalglish zdecydował się zaplacić za niego 6,75 milionów funtów.
Teraz Charlie ma nadzieję, że uda mu się naśladować swojego menadżera i zaliczyć dobry start w nowym klubie.
- Mnóstwo dobrych zawodników przybyło tutaj ze Szkocji – powiedział Adam.
- Miło jest mieć możliwość pracy z tak szanowanym menadżerem.
- W reprezentacji był bohaterem. To zaszczyt grać dla niego.
Przenosiny Adama do Merseyside miały się odbyć już w styczniu, ale wymagania finansowe wciąż walczącego o utrzymanie Blackpool były zbyt wysokie dla Liverpoolu, który zajęty był finalizowaniem dwóch wielkich transferów, za łączną sumę 57,8 milionów funtów.
Siedem miesięcy później wymarzony transfer Adama doszedł do skutku. Choć spadek z Blackpool z Premier League nie był przyjemnym doświadczeniem, to były gracz Rangersów przyznał, że nie mógłby być bardziej szczęśliwy.
- Kiedy jesteś w klubie walczącym o utrzymanie, zdajesz sobie sprawę jak ciężko będzie odejść.
- Problem w styczniu polegał na tym, że chciałem przenieść się do takiego klubu jak Liverpool. W Blackpool powiedziano mi, że nie mogę odejść i to uszanowałem.
- Myślę, że moje występy w drugiej połowie sezonu pokazały, że nie niczego nie odpuszczałem i zawsze dawałem z siebie 110%. Chciałem pomóc Blackpool w utrzymaniu a to, że się nie udało było sporym rozczarowaniem.
- Mimo to jestem zachwycony z faktu bycia graczem Liverpoolu. Teraz pora ruszyć do przodu i spojrzeć w przyszłość.
Kibice Liverpoolu z pewnością nie mają z tym problemów. Choć Adam nie zdobył nagrody dla najlepszego zawodnika Blackpool ubiegłego sezonu (wyróżnienie to zdobył jego kolega David Vaughan, który może wystąpić przeciwko the Reds w pierwszej kolejce nowego sezonu w barwach Sunderlandu), ale z pewnością był ggraczem najbardziej wpływowym.
Dzięki jego dwunastu bramkom i dziewięciu asystom zespół Iana Hollowaya był bardzo blisko wygrania zeszłorocznej walki o przetrwanie w Premier League. Statystyki Adama przekonały Dalglisha, że to właśnie on jest graczem, jakiego Liverpool potrzebuje.
Mimo że przenosiny z Blackpool na Anfield byłyby dużą zmianą dla każdego piłkarza, Adam jest pewien, że poradzi sobie z presją, która jest nieodłączną częścią noszenia czerwonej koszulki.
- Rozegrałem blisko 100 spotkań w barwach Rangersów, wiem czego kibice oczekują. Miałem też okazję grać w Lidze Mistrzów, więc koniec końców wiem co znaczy gra dla takiego klubu.
- Kibice chcą, żebyśmy wygrywali co tydzień. W Blackpool nikt o tym nawet nie marzył, ale tutaj jest to obowiązek.
- To duże wyzwanie i część bycia piłkarzem w takim klubie.
- Nawet gry z Blackpool jechaliśmy na Old Trafford chcieliśmy wygrać mecz. Nikt od nas tego nie oczekiwał i niestety nam się to nie udało, ale tutaj sytuacja będzie odwrotna.
- Musimy od początku sezonu wygrywać kolejne mecze. Wszyscy będą chcieli nas pokonać.
- Wygrywać tydzień po tygodniu będzie niezwykle ciężko, ale jest to wyzwanie, którego nie mogę się doczekać.
Komentarze (0)