Końcowe odliczanie
Końcowe odliczanie rozpoczęte. Nowy sezon wyłania nam się zza horyzontu, majaczy już na tle dymu z płonących na ulicach angielskich miast samochodów i sklepów. Sezon, który – jak zwykle – ma być tym przełomowym, tym, w którym Liverpool wróci na szczyt.
Po raz pierwszy od dawien dawna, sytuacja kadrowa drużyny napawa optymizmem. Więcej – środek pola wydaje się być wręcz przeładowany, nie sposób określić obecnie pewniaków do gry w pierwszej jedenastce. Sytuacja ta sprawia, że Liverpool ma dziś komfort wyboru nie tylko między poszczególnymi wykonawcami taktyki, ale wręcz całym systemem i obliczem drużyny.
Jaki będzie Liverpool sezonu 2011/2012? Na wskroś angielski, grający linią – Downing – Adam – Gerrard – Henderson? Bazujący na sile, wybieganiu i walce o każdą piłkę? Czy też może dużo bardziej południowy? Taki, w którym główną rolę będzie grał Aquilani z Meirelesem, asekurowani przez Lucasa? Pytanie o twarz, o oblicze tej drużyny wydaje się być całkowicie zasadne. Oczywistym jest, że potrzebny będzie jakiś kompromis, odpowiednie rozłożenie balansu i akcentów. W tym już głowa Króla.
Liverpool ma szansę stać się klubem stricte wyspiarskim – takim, w którym jednocześnie na boisku będzie się meldowało ośmiu graczy zza Kanału La Manche. Tego w czerwonej części Merseyside nie było już dawno. Postaci pokroju wspomnianych Aquilaniego i Meirelesa mogą poczuć się w tym towarzystwie nieco zagubione, zakładając oczywiście że oboje zostaną w klubie. Ich rola nie powinna jednak ograniczać się tylko i wyłącznie do grania „ogonów”. To zawodnicy zbyt nietuzinkowi, byśmy mogli pozwolić sobie na marnowanie ich potencjału.
Spotkanie z Sunderlandem przyniesie nam zapewne kilka odpowiedzi. Sezon jest jednak długi, licho w postaci kontuzji nie śpi, dlatego też każdy zawodnik musi czuć się w tym klubie potrzebny. Każdy musi być też gotowy na walkę o pierwszy skład i nikt nie powinien sądzić, że pomogą mu w tym miliony wyłożone na jego zakup.
Komentarze (0)