Tydzień z Shanklym na LFC.pl - cz V
Współczesne media nie bez powodu uważane są za czwartą władzę. O ich sile wielokrotnie przekonywali się wielcy tego świata, których poukładane i spokojnie życia legły w gruzach za sprawą jednego artykułu, ujawniającego niewygodne fakty. Trudno się zatem dziwić, że tak wiele osobistości, firm czy organizacji, dba o to, by media przedstawiały ich wizerunki w odpowiednim świetle.
To dotyczy także klubów piłkarskich, oraz osób zajmujących w futbolowym światku odpowiednio wysokie miejsca. Do nich oczywiście należą też menadżerowie, w których pracę wpisane są również kontakty z mediami. Znajdą się wśród nich tacy, których relacje z dziennikarzami są bardzo dobre. Dla innych, kontakt z mediami to doskonała okazja, do wzbudzenia kontrowersji. Są wreszcie i tacy, którzy nie boją się prowadzić otwartej wojny z „pismakami”. A jak było z Billem Shanklym?
Mistrz manipulacji, który korzystał z potęgi mediów
Za rządów Billa Shankly'ego Liverpool Football Club rzadko był nieobecny na ostatniej stronie gazet. Peter Robinson wyjaśnia, że Shankly - mistrz manipulowania mediami - był odpowiedzialny za to, iż Liverpool zawsze przykuwał uwagę opini publicznej, niezależnie od wyników na boisku.
- Bill bardzo doceniał znaczenie prasy. Oczywiście był on bardzo charyzmatyczną osobą, ale od czasu do czasu wpadał w konflikt z niektórymi. W takiej sytuacji, przychodził do mnie i mówił: "Mam problem z tym człowiekiem - zaopiekowałbyś się nim dając mu kilka tematów?". To był jego sposób na zagwarantowanie, że klub nie ucierpi przez to, że on sam zdecydował się ukarać jednego z reporterów.
- Zachęcał dziennikarzy do podróżowania z nami, nie tylko po Europie, ale wszędzie. Ludzie z Echa zawsze jeździli z nami naszym autokarem, ponieważ Bill wierzył, iż to spowoduje, że piłkarze poczują się ważni.
Dziennikarze mieli także wgląd w działania rady, co kulało zanim pojawił się Shankly.
- Przed jego przybyciem dyrektorzy ustalali skład zespołu razem z menadżerem. - wyjaśnia - Przypomina mi się miejscowy dziennikarz, Bob Prole, który kiedyś opowiedział niezwykłą historię. Dyrektorzy zwykli w piątek podawać skład trzem gazetom: The Post, Echo i Evening Express. Pewnego razu przyszli na Anfield i dostali listę zawodników, na której nie było Billy'ego Liddella. Zaczęli pytać: "Czy Liddell jest kontuzjowany?", a dyrektor na to: "O Boże!" i znikł szybko, zabierając ze sobą kartkę. Dyrektorzy zwykli wybierać zespół przez głosowanie - pozycja, po pozycji - a ponieważ Liddell grał na tak wielu, udało im się wybrać skład, w którym nie było miejsca dla takiej gwiazdy!
Shankly pozbył się tej przedawnionej praktyki, a także zbudował niesamowicie silną więź z fanami.
- Miał wspaniały kontakt z kibicami. - dodaje Robinson - Nie mieliśmy sekretarza, więc zabierał wszystkie listy do domu, by odpowiedzieć na nie osobiście. Straciłem rachubę ludzi, którzy przychodzili do mnie z listami od Billa, pytając czy to on naprawdę je napisał, czy może jednak klubowy sekretarz. Mogłem im z całą pewnością powiedzieć, że Bill osobiście je wystukał, ponieważ widziałem kiedyś jego maszynę do pisania z jednym z owych listów. Przypuszczam, że musiał odpowiadać na jakieś sto listów w każdym tygodniu.
- Uwielbiał rozmawiać z fanami. W 1966 roku, podczas Mistrzostw Świata, nie chciał siedzieć z dyrektorami i VIP-ami na głównej trybunie Goodison Park, więc obaj, podczas wszystkich meczów, siedzieliśmy na trybunie przy Glawdays Street. Przyjmowano go bardzo dobrze, ale oczywiście nie obyło się bez odrobiny przekomarzania.
- Pojechaliśmy też na jeden mecz, który odbywał się na Old Trafford. Bill prowadził, a trzeba zaznaczyć, że nie był najlepszym kierowcą. Pogubił się kiedy dojechaliśmy na miejsce, ponieważ zmieniono parking, na którym zwykle zostawiał samochód. Nie mogliśmy się tam zatrzymać i kiedy jeden z policjantów pokazał nam właściwy kierunek, Bill zaczął narzekać na policje Manchesteru. W końcu ów policjant nie wytrzymał i powiedział: "Panie Docherty, nie ma powodu zachowywać się w ten sposób". Myślał, że Bill to Tommy Docherty! Reakcja Shanksa była bezcenna (Tom Docherty to szkocki piłkarz, który był menadżerem m in Chelsea, Aston Villi, FC Porto i Manchesteru United - przyp. Asfodel).
James Pearce, The master manipulator who used power of the press
Komentarze (0)