Głos Anfield świętuje 40. rocznicę
"Głos Anfield", George Sephton będzie świętował ważną rocznicę, kiedy w najbliższą sobotę Liverpool FC podejmie Sunderland w pierwszym pojedynku Premier League.
The Reds dokonają specjalnej prezentacji George’a Sephtona, który już 40 lat pełni obowiązki spikera na Anfield.
Septhon wziął do ręki mikrofon po raz pierwszy w meczu przeciwko Nottingham Forest 14 sierpnia 1971 roku i od tej pory zajmował się muzyczną stroną domowych spotkań.
- Sobota będzie dla mnie dniem dumy. Takie wyróżnienie od klubu jest fantastyczne – powiedział. Trudno w to uwierzyć, że robię to już od 40 lat. Nie sądziłem, że utrzymam się tutaj nawet 12 miesięcy! To dosyć ważne wydarzenie. Jestem zdumiony, że udało mi się to osiągnąć.
- Liverpool mam we krwi. Mój tata miał testy w Liverpoolu w 1923 roku, a ja zawsze byłem wielkim fanem.
- To jest wielki przywilej i będę to robił dopóki ludzie będą tego chcieli. W amerykańskim futbolu jest taka tradycja, że spikerzy wykonują swoje obowiązki do czasu, aż padną. Są tam tacy, którzy mają ponad 90 lat i nadal to robią.
- Nie wiem, czy w tym wieku nadal będę się tym zajmował, ale byłoby miło dotrwać do 50 lat z klubem.
Sephton, który wcześniej od 40 lat, do 2008 roku pracował dla IT objął swoje stanowisko na Anfield w 1971 roku po napisaniu do sekretarza klubu Petera Robinsona.
Dekadę temu Sephton przeprowadził się to pokoju kontrolnego w rogu the Kop. Wcześniej zajmował on jedną z bramek telewizyjnych.
- Wszystko zaczęło się od sarkastycznej uwagi do mojej żony na temat osoby, która pełniła obowiązki spikera w trakcie meczu, który razem oglądaliśmy z klubowego padoku – dodaje.
- Odpowiedziała: "Łatwo jest ci tak mówić, kiedy tutaj siedzisz. Potrafiłbyś lepiej?" Pomyślałem, że tak, napisałem więc do Petera Robinsona mówiąc krótko "daj mi pracę".
- Jak się okazało postanowili uciszyć tego drugiego faceta i zastanawiali się co zrobić, kiedy mój list pojawił się na biurku. Moim pierwszym meczem był debiut Kevina Keegana. Zawsze czułem sympatię do Kevina.
Dzisiaj ten 65-latek z siedzibą w Aintree rozszerzył swoją działalność na wygłaszanie przemawień na przyjęciach i ślubach, a także na pół etatu zajmuje się przesyłkami kurierskimi, nic jednak nie przebije dreszczyku podczas meczu na Anfield.
- Miałem wiele szczęścia, że spotkałem wielu wyjątkowych ludzi – powiedział.
- Dostałem nagrodę od Iana St Johna na kolacji z kibicami. Kiedy byłem chłopcem, uwielbiałem patrzeć jak on gra i nigdy nie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia będę mówił mu po imieniu.
- Kenny Dalglish jest największym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek widziałem, a on w LFC TV powiedział kilka miłych słów na mój temat. Usłyszeć, jak mój bohater chwali mnie było czymś nierzeczywistym, ale z drugiej strony czyni to wszystko co robię wartym zachodu.
- Zawsze próbowałem być sobą. Ludzie mówią, że muzyka, jaką słyszą na Anfield przed meczem jest inna od tej, jaką puszcza się na innych boiskach.
- Pojawiasz się na niektórych stadionach, a tam przygniata cię jakaś dansowa muzyka, która jest nieodpowiednia przy tak wielkiej rozpiętości wiekowej.
- Na Anfield przychodzą ludzie w wieku od 3 do 93, więc staram się być elastyczny. Lubię myśleć, że mam dobry gust muzyczny i gram bardzo różnorodne kawałki. Przez lata zawsze starałem się grać tak dużo zespołów z Liverpoolu, jak to było tylko możliwe i niektórzy prosili mnie, żebym dał im ich pierwszą przerwę.
- Ta praca różni się dzisiaj od tego, jak to wyglądało cztery dekady temu.
- Kiedyś na mecz, który rozpoczynał się na Anfield o 15 przychodziłem w południe, a podczas wielkich spotkań już wtedy stadion mógł być do połowy wypełniony. Mówiłem i puszczałem muzykę na trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem.
- Teraz, kiedy bramy nie otwierają się wcześniej niż 90 minut przed meczem i każdy ma swoje siedzenie, nie ma pośpiechu, żeby je zająć. Ja zawsze jestem na swoim miejscu dwie godziny przed rozpoczęciem meczu, ale obecnie staram się podgrzać atmosferę znacznie bliżej pierwszego gwizdka.
- Kiedyś siadywałem w bramce telewizyjnej powyżej połowy boiska. Było tam zimno i wietrznie, ale atmosfera była fantastyczna. Teraz siedzę w pomieszczeniu kontrolnym, które jest cieplejsze, ale dźwiękoszczelne ściany nie pozwalają tak poczuć atmosfery jak kiedyś.
Sephton, który może poszczycić się prawie 10 tysięczną grupą osób, które podążają za nim na Twitterze wiąże wielki nadzieje z nadchodzącym sezonem.
- Pokładam całkowitą wiarę w Kenny'ego Dalglisha. Jestem bardzo zadowolony z transferów, jakie przeprowadził.
- Właściciele wiedzą co robią. Mamy dobrego menadżera i klasowy skład. Potrzebujemy tylko trochę szczęścia, żeby wrócić na szczyt.
Komentarze (0)