Tydzień z Shanklym na LFC.pl - cz VI
Byli zaufanymi adiutantami Billa Shankly'ego, ludźmi, którym zostało powierzone zadanie realizacji wielkiego marzenia ich menadżera - przemienienia Liverpoolu w niezdobyty bastion.
Chłopcy, którzy zaprowadzili Liverpool na szczyt
Kiedy Shankly przybył na Anfield, klub zmierzał donikąd. The Reds tkwili w Second Division od pięciu lat, więc Szkot szybko zdał sobie sprawę, z konieczności naprawdę wielkich zmian. Potrzebował piłkarzy, którzy dzielili by z nim pasję i pragnienie bycia najlepszymi. Żądał całkowitego poświęcenia, w zamian obiecując, że staną się częścią czegoś specjalnego.
Część z osobistości, których potrzebował odziedziczył wraz z zespołem, który przejął, inne sprowadził z zewnątrz. Latem 1961 roku pozyskał Rona Yeatsa i Iana St Johna. Te dwa posunięcia okazały się mistrzowskie. "To były najwspanialsze transfery i początek Liverpoolu" - stwierdził jakiś czas później Shanks. Musiał ostro walczyć, żeby przekonać radę, by ta zdecydowała się wyłożyć 59.500 funtów, był jednak pewny, że to była właściwa inwestycja.
- Powiedziałem panu Sawyerowi (dyrektorowi finansów Liverpoolu): "Zwolnisz mnie, jeśli nie potrafią grać. Mówię to teraz. Jestem w stanie zaryzykować swoje życie. To zawodnicy, którzy nie tylko zapewnią nam promocję, ale także wygrają dla nas puchar."
Shankly był mistrzem wpajania swym zawodnikom pewności siebie i wiary we własne możliwości. Wszystkie wątpliwości jakie miał Yeats w związku z przenosinami do Liverpoolu z Dundee United, szybko zostały wymazane po spotkaniu z Shanklym, które odbyło się w jednym z edynburskich hoteli.
- Powiedział do mnie: "Jezu, synu, musisz mieć ze siedem stóp wzrostu" - wspomina Yeats - Odpowiedziałem, że mam tylko sześć stóp i trzy cale, a on na to: "To mi prawie wystarcza". Potem zapytałem go o to, gdzie znajdował się Liverpool, a on odpowiedział, że w First Divison. Zdziwiłem się i powiedziałem, że myślałem, iż byli w Second Division, a Shankly na to: "Z tobą w zespole wkrótce będziemy w First Division".
Shankly zaprosił później dziennikarzy, by mogli się przejść wokół jego "Kolosa", który zresztą wkrótce otrzymał opaskę kapitana i przez następną dekadę był sercem obrony Liverpoolu.
- Bill wiedział jak cię podbudować i sprawdzić, byś uwierzył, że jesteś niepokonany. - dodaje Yeats.
St John został sprowadzony z Motherwell za rekordową sumę 37.500 funtów, ale szybko spłacił to osiemnastoma golami, które pomogły Liverpoolowi w zdobyciu mistrzostwa Second Division. "Saint'a", który zdobył w sumie 118 bramek w 425 meczach, łączyły z menadżerem wyjątkowo silne więzi.
- Tu nie chodziło o strach, ale szacunek. - powiedział St John - Był wymagający, ale był także bardzo zabawnym człowiekiem. Miał wspaniałe poczucie humoru. Trenowaliśmy bardzo ciężko, jego sposobem, którego nie stosował nikt inny. Trenowaliśmy z piłką. Wszyscy inni menadżerowie biegali wokół boiska. U nas był futbol.
Shankly z całą pewnością wydobył to co najlepsze ze St Johna, kiedy napastnik strzelił 21 bramek dla drużyny, która zdobyła tytuł w 1964 roku a rok później Puchar Anglii w spotkaniu z Leeds.
Pozostałe liczące się osoby tego zespołu, to miejscowi wychowankowie. Kiedy Shankly przejął stery, Roger Hunt miał już zapewnione miejsce w drużynie. Ale dopiero po przybyciu St Johna zaczął grać pełną parą. Hunta, który w 1958 roku przeniósł się z Stockton Heath, Shankly zelektryzował.
- Zmiana, jaka nastąpiła, była niewiarygodna. W miejsce miłego Phila Taylora pojawił się taki ostry koleś - James Cagney, który był przygotowany na podbój świata. Nagle wszyscy zaczęli mówić z nadzieją.
Hunt zdobył 41 bramek, prowadząc Liverpool z powrotem do najwyższej ligi i był najlepszym strzelcem klubu przez kolejne osiem lat. Jego 245 goli ciągle stanowi klubowy rekord. Wiele z nich zostało wykreowanych przez Iana Callaghana. Urodzonemu w Toxteth prawemu skrzydłowemu, szansę na debiut dał w 1960 roku Shankly. Był to początek niesamowitej, osiemnastoletniej kariery z The Reds, która przyniosła rekordową ilość 857 występów. Shankly był dla Callaghana inspiracją.
- Najlepszą radą, jaką mi dał było: "Z występu uzyskasz tyle, ile w niego włożysz." Wierzyliśmy w niego, a on żądał od nas pełnego szacunku. Relacje z nim przypominały te, jakie są miedzy dyrektorem szkoły, a uczniem. Kochałem tego człowieka i nigdy się z nim nie pokłóciłem.
Każdy wielki zespół potrzebuje obecności kogoś, kto jest silny fizycznie i Tommy Smith jest tego najlepszym dowodem. Shankly przekształcił go w jednego z najbardziej wzbudzających strach środkowych obrońców w kraju. "Tommy Smith nie urodził się - on został wykuty" - powiedział kiedyś Shankly. Wraz z Yeatsem, Smith utworzył wspaniały duet defensorów i w 1970 uzyskał opaskę kapitana. W barwach Liverpoolu wystąpił 638 razy i wierzy, że wszystko zawdzięcza Shankliemu.
- Byłem trochę narwany, ale Bill nauczył mnie odpowiednio kierować moją energię. - mówi Smith - Był wielkim menadżerem ludzi i potrafił poprawić wszystko, za co się zabrał.
A kiedy drużyna stworzona przez Shanksa, zaczęła przygasać pod koniec lat sześćdziesiątych, ten zwyczajnie stworzył nową, która wzniosła się jeszcze wyżej. W piłkarzach takich jak John Toshack, Kevin Keegan, Emlyn Hughes, Phil Neal i Phil Thompson, Shankly znalazł tą samą jakoś, której szukał w 1959 roku.
James Pearce, Shankly Boys who took Reds to the top
Komentarze (0)