Kelly czeka na powrót do gry
Inauguracja nowego sezonu to zawsze niecierpliwe wyczekiwanie, jednak dla jednego z obrońców Liverpoolu sobotni mecz z Sunderlandem na Anfield ma szczególne znaczenie. Prawie pół roku temu Martin Kelly, 21-letni wychowanek Akademii Liverpoolu był zmuszony opuścić boisko na Upton Park strapiony odniesioną kontuzją ścięgna.
Uraz mocno zatrzymał progres młodego zawodnika i jednocześnie przedwcześnie zakończył sezon, który miał być dla niego przełomową kampanią.
Od tego czasu rozpoczął staranną rehabilitację, po czym zaprezentował dobrą formę podczas towarzyskich meczów Liverpoolu przed startem sezonu.
Glen Johnson nie zagra w sobotnim pojedynku z Czarnymi Kotami po tym, jak nadwyrężył ścięgno w sparingu z Valencią w ostatni weekend, dlatego Kelly szykuje się do gry na prawej obronie.
Obrońca bierze pod uwagę rywalizację w zespole, ale dodaje również, że chciałby zaliczyć długo oczekiwany powrót do gry w pierwszej drużynie Liverpoolu.
- Glen odniósł uraz, dlatego trudno mi powiedzieć, co będzie w sobotę. Czekam na start sezonu i bycie częścią tej wspaniałej drużyny - powiedział Kelly.
- Po tym jak spędziłem wiele czasu poza boiskiem, wspaniale jest wrócić do gry na pełnych obrotach podczas przygotowań do sezonu. Nie mogę się doczekać pierwszej kolejki.
- Cieszę się, że udało mi się ominąć kontuzje podczas przygotowań. Mam nadzieję, że ciężka praca pozwoli mi utrzymać kondycje i zaliczyć udany sezon.
Pojedynek z West Ham w lutym tego roku był fatalnym ciosem dla obrońcy Liverpoolu, gdyż w pierwszej połowie musiał opuścić boisko. Początkowo zamierzał wrócić do gry w ciągu sześciu tygodni, ale kontuzja wymagała o wiele dłuższego leczenia.
Kelly spędził niezliczone godziny na ćwiczeniach w siłowni, żeby budowa jego ciała odpowiadała proporcjonalnie do sporego wzrostu obrońcy.
Urodzony w Whiston piłkarz, który dorastał w Newton-le-Willows zainteresował się nawet jogą tylko po to, żeby zwiększyć swoje szanse spędzania czasu na boisku zamiast na rehabilitacji.
- Początkowo myślałem, że podczas meczu z West Ham miałem skurcz. Kiedy próbowałem się podnieść wiedziałem już, że coś zawiodło - powiedział Kelly.
- Naciągnięcie mięśnia było spore ze względu na ruch, który wykonywałem. To była poważna sprawa.
- Liczyłem na powrót przed końcem sezonu, ale pierwszy program rehabilitacji nie przyniósł do końca rezultatów.
- W ostatnim dniu przed wznowieniem pełnych treningów, biegałem na małe odległości i poczułem ukłucie w ścięgnie. Kolejne prześwietlenia pokazało, że kontuzja powróciła.
- To było kolejny cios, który oznaczał inny program rehabilitacji. Musiałem pracować dwa razy więcej, żeby wrócić do gry.
- Pojawiły się dodatkowe elementy siłowe, jeśli chodzi o moje ścięgna, łydki, mięśnie czworogłowe i górną część ciała. Potrzebowałem więcej masy, żeby grać na takiej szybkości.
- Kilka miesięcy temu zacząłem praktykować jogę dwa razy w tygodniu. Na początku zadajesz sobie pytanie, czy na pewno może pomóc, ale te ćwiczenia mnie wciągnęły.
- To ciężka praca, ale dostrzegam rezultaty. Chodzi jedynie o to, żeby mój organizm był tak silny, jak to możliwe.
- Kilka dni po każdym meczu przechodzę testy sprawdzające, żeby mieć pewność co do mojej siły. Chcemy zachować najwyższy poziom przygotowania.
Kelly awansował do Melwood latem 2007 roku i był częścią ekipy, która wygrała tytuł najlepszego zespołu rezerw w następnym sezonie.
Rafa Benitez powołał go do składu na mecz Ligi Mistrzów przeciwko PSV Eindhoven w grudniu 2008 roku, chociaż po udanym debiucie Kelly został wypożyczony do Huddersfield.
Obrońca the Reds zanotował pierwszy start w wyjściowym składzie na Anfield, gdzie Liverpool podejmował Lyon w październiku 2009 roku. Kelly zakończył ten mecz jako najlepszy zawodnik na boisku, jednak kontuzja pachwiny wykluczyła go z gry na cztery miesiące i po powrocie zagrał zaledwie dwa mecze wchodząc z ławki rezerwowych.
Dopiero w ostatnim sezonie jego kariera na Anfield ruszyła pełną parą. Po znakomitych występach w rozgrywkach Ligi Europy pod wodzą Roya Hodgsona, jego talent rozwinął się jeszcze bardziej, kiedy do klubu przybył Kenny Dalglish.
Podczas pojedynku na Old Trafford w ramach rozgrywek o Puchar Anglii w styczniu, Johnson był zmuszony opuścić spotkanie ponieważ jego partnerka miała wyznaczony termin porodu, dlatego Dalglish postawił na młodszego kolegę po fachu w swoim pierwszym meczu. Kelly za zaufanie odpłacił się bardzo dobrą grą.
Wychowanek Liverpoolu zachował miejsce na prawej obronie, a jego występy były na tyle dobre, że reprezentujący kadrę narodową Johnson został przesunięty na lewą stronę defensywy.
- Byłem zachwycony, że ostatni sezon był dla mnie taki dobry, chociaż potem doznałem kontuzji - dodaje Kelly.
- Udział w Lidze Europy bardzo mi pomógł. Później Kenny wręczył mi szansę gry na Old Trafford i to naprawdę podniosło moją pewność siebie.
- Tak naprawdę dowiedziałem się na ostatnią chwilę, że będę grał. Nie miałem czasu, żeby się denerwować. Byłem podekscytowany i nie mogłem się doczekać wyjścia na boisko. Steven Gerrard bardzo mi pomógł tamtego dnia.
- Później już nie oglądałem się wstecz. Kenny dał mi wiele okazji do gry, dlatego wiele mu zawdzięczam. Na każdym treningu starasz się ze wszystkich sił w nadziei, że dostaniesz szansę do pokazania swoich umiejętności.
- Kontuzja przytrafiła mi się w złym czasie, gdyż miałem dobrą passę w pierwszym zespole, ale taki jest futbol.
- Pożegnałem się już z kontuzją i czuję się silniejszy niż kiedykolwiek.
Komentarze (0)