Tydzień z Shanklym na LFC.pl - cz VII
Jako że Bill Shankly nigdy nie robił sekretu z tego, że darzy ogromnym szacunkiem sir Toma Finneya, zarówno jako piłkarza, jak i gentlemana, uczucia te z pewnością były obustronne.
Shankly oczywiście ślinił się na myśl o umiejętnościach, które uczyniły z Finneya jednego z najlepszych angielskich zawodników wszech czasów i często wychwalał zalety człowieka, który był synonimem Prestom North End.
"W oczach fanów the Reds zawsze będzie postrzegany jako Bóg."
Finney, kolega Shankly’ego z czasów jego późniejszych występów w Deepdale został poproszony o ocenę najsłynniejszego syna Glenbuck i nie pozostawił w tej kwestii żadnych wątpliwości.
- Bill był jedną z najbardziej niezapomnianych osobistości jakie kiedykolwiek spotkałem w futbolu, wyjątkowym człowiekiem.
- W oczach fanów the Reds zawsze będzie postrzegany jako Bóg i słusznie, zważywszy na to, czego dokonał w tym klubie.
Finney tak oto wspomina ich pierwsze spotkanie:
- Byłem pomocnikiem hydraulika, kiedy w wieku 15 lat dołączyłem do Preston. Był to rok 1937. Bill miał wtedy jakieś 24 lata i regularnie występował w drużynie. Był dobry, dlatego grał także dla Szkocji.
Jedno z najsłynniejszych zdjęć w futbolu: Tom Finney w akcji.
- Tak, jak wielu profesjonalistom tego okresu, wojna zabrała mu sześć lat jego kariery, kiedy był na szczycie. To był jednak solidny środkowy skrzydłowy, jak to myśmy wtedy nazywali.
- On żył, żeby grać. Był fanatykiem sprawności fizycznej. Bardzo dbał o siebie i nie poświęcał wiele czasu tym zawodnikom, którzy nie utrzymywali swojego ciała w absolutnie idealnej kondycji – te cechy mógł wykorzystać w swojej menadżerskiej karierze.
- Nie miał czasu dla tych co pili albo palili, czy robili podobne rzeczy. On żył dla futbolu. O niczym innym nie rozmawiał. To nie tak, że nie potrafił rozmawiać o innych rzeczach, ale on nie chciał!
- Jego pasja była niewiarygodna. Z pewnością wywarł wielki wpływ na moją karierę. Nie tylko potrafił wywalczyć piłkę, ale mógł równie łatwo z nią przejść obok piłkarza przeciwnej drużyny. Posiadanie w zespole takiego zawodnika, jak Bill, który stale posyłał podania z linii bocznych było dla mnie niezwykle pomocne.
Opowieści o Shanklym, opisujące to, jak najlepsi zawodnicy byli wygwizdywani albo zniechęcani nerwowymi okrzykami, po to, żeby wzmocnić pewność jego własnej drużyny to legendy, ale sir Tom przyznaje, że wcześniej dochodziło do takich praktyk, kiedy to on wbiegał w pole karne.
Takie podejście i nastawienie porusza czułą strunę 90-letniego Finneya, a odmowa zaakceptowania pozycji za plecami tych najlepszych mogła ostatecznie stać się cechą dwóch wspaniałych zespołów z Anfield.
- Długotrwałe wrażenie wywarło na mnie to, że o ile roztrząsał on o sile i słabościach przeciwników, nigdy nie przeszkadzało mu to wyjść na boisko i być równie dobrym jak inni!
Wzajemny podziw: Bill Shankly rozmawia o futbolu z Tomem Finneyem.
- Nigdy nie przestawał gadać podczas meczu i niezależnie od wyniku, dopóki mecz się nie skończył, Bill nigdy nie myślał o przegranej. Nigdy nie czuł się pokonany, dopóki nie zabrzmiał końcowy gwizdek. Taką postawę zachował także jako menadżer.
Nie jest więc dziwne, że sir Tom śledził karierę Shankly’ego, po tym, jak opuścił on Deepdale, wyruszając do Carlise, Grimsby, Workington i Huddersfield, zanim T.V. Williams zaproponował mu posadę na Anfield w 1959 roku. Chociaż jego rezygnacja w 1974 roku oszołomiła go, Finney nie był zaskoczony, że Shankly zdołał wznieść swój „niezdobyty bastion” i przewidywał, że praca jego wielkiego kolegi zaprocentuje w przyszłości.
- To właściwa ocena Billa. Sukcesy, które osiągnął były niesamowite – deklaruje sir Tom. Nie chodzi tylko o wspaniałych zawodników, których sprowadził, takich jak Ian St John, Ron Yeats, Gordon Milne czy Peter Thompson. Kiedy się pojawił w klubie, potrafił zatrzymał cały sztab szkoleniowy.
- Bob Paisley i Joe Fagan już tu byli, ale on rozumiał ich wielką wartość. Trzymał ich razem jak rodzinę, która stała się siłą tego klubu.
- Żartowałem sobie z Billem, że skoro wypowiedział o mnie tyle miłych rzeczy, powinien zostać moim agentem! To była wybitna postać. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak on i jestem absolutnie pewien, że pamięć o Shanklym nigdy nie ulegnie zatarciu.
Dominic King, "Rightly a god in Red’s eyes."
Komentarze (0)