Joe Cole był za słaby na ten klub
Przybycie do Liverpoolu Joe Cole’a wywołało duży szum medialny, a dzisiaj, rok później, piłkarz umknął gdzieś tylnymi drzwiami zupełnie niezauważony. Koszmar pod postacią 29-letniego pomocnika kończy się, gdyż ten przeszedł do mistrza Francji Lille na wypożyczenie.
Gdy Cole podpisał 4-letni kontrakt zeszłego lipca świętowaliśmy.
Był to pierwszy zakontraktowany piłkarz za czasów panowania Roya Hodgson i zabezpieczenie tego transferu było uznawane za wspaniały wyczyn, gdyż w walce o jego podpis brał udział m.in. Tottenham.
Hodgson uznał go za „jednego z najlepszych pomocników w kraju” i wspierał go, gdy pomoc ta była mu potrzebna.
Cole mówił co trzeba. Dołączył do największego klubu w Anglii, kochał Scouserów i był fanem Beatlesów. Miał duże nadzieje na powrót do formy i dodanie kolejnego występu dla reprezentacji Anglii.
Niestety gdy przyszło do występów na boisku, nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań.
Silna chęć pokazania się spowodowała, że został wyrzucony z boiska za brutalny atak Laurencie Kościelnym w otwierającym sezon meczu przeciwko Arsenalowi.
W następnym swoim występie przeciwko Trabzonsporowi w Lidze Europy nie trafił karnego przed samą The Kop.
Strzelił najszybszą bramkę klubu w europejskich pucharach w meczu przeciwko Steaua Bukareszt, więc pojawił się mały powód do zadowolenia.
Kontuzje utrudniały mu jednak rozwój i po przegranej w derbach Merseyside przyznał, że znajduję się w najgorszej formie w swojej całej karierze.
Hodgson nie potrafił ukryć swojej frustracji z powodu braku jakiegokolwiek zaangażowania i wkładu w grę Joe Cole’a i przyznał, że to nie była jego decyzja by w ogóle pozyskać tego zawodnika.
Były dyrektor zarządzający klubu Christian Purslow starał się sprowadzić Joe Cole’a jeszcze zanim Roy Hodgson zastąpił Rafaela Beniteza na miejscu menedżera klubu.
- Byłem włączony do dyskusji z nim, ale inicjatywa i chęć zakontraktowania Joe przyszła bardziej od Christiana, niż ode mnie, gdyż w tamtym momencie nie została mi zaoferowana jeszcze posada menedżera i uważałem, że nie mogę decydować o tym kogo sprowadzić do klubu – powiedział Hodgson.
- To nie jest piłkarz, za którego mogę brać odpowiedzialność. Odpowiedzialnością za Joe musiałbym się podzielić, zaś znacznie mniej za takich piłkarzy jak Poulsen, Meireles czy Konchesky, z których transferów byłem bardzo zadowolony – dodał Hodgson.
Zaoferowanie Cole’owi lukratywnego 4-letniego kontraktu z 100 tys. funtów tygodniówki okazało się być kosztowną pomyłką.
Koledzy z drużyny zawsze mówili pozytywnie na jego temat i nigdy nie wątpili w jego nastawienie i poświęcenie.
Niestety fizycznie nie mógł podołać tempu gry w meczy Premier League. Poważny uraz kolana, którego doznał w 2009 roku odcisnęło duże piętno.
Widok Joe Cole’a stojącego bezczynnie na meczu stał się już normą.
Gdy Kenny Dalglish przejął Liverpool w styczniu zaczął dostawać coraz mniej okazji do zaimponowania. Dostał tylko jedną okazję do gry pod skrzydłami Szkota w ostatnim meczu kolejki przeciwko Aston Villi.
Przed sezonem Cole mówił o swoich nadziejach na temat przyszłego sezonu i tego, że jego kariera może w końcu ruszyć, jednak przybycie do klubu Jordana Hendersona, Charliego Adama i Stewarta Downinga odsunęła go na dalszy plan.
Teraz przyznał się do porażki i przyznał, że musi iść dalej. Marchewką zwisającą przed jego nosem była ponowna możliwość gry w Lidze Mistrzów wraz z Lille.
Miejmy nadzieję, że będzie zdrowy i pokaże się z dobrej strony we Francji. Cole nie był odpowiednim zawodnikiem dla LFC, ale po 12 beznadziejnych miesiącach zasługuje na szczęście.
James Pearce
Komentarze (0)