Jack & John
Nasze zdolne chłopaki, nadzieja Liverpoolu na kolejnych klasowych piłkarzy rodem z Merseyside na wiele następnych sezonów. John Flanagan urodził się 1 stycznia 1993 roku a Jack Robinson osiem miesięcy później - 1 września. Pokazali się z dobrej strony wiosną minionego sezonu. Ale czy nadszedł już ich czas?
Wydaje się, iż jeszcze NIE. Obaj osiemnastolatkowie przebojem wdarli się do pierwszej drużyny the Reds w końcówce ubiegłorocznych rozgrywek. Oczywiście poniekąd spowodowane to było kontuzjami i brakami kadrowymi. Swoją postawą jednak zachwycili nie tylko kibiców, ale i sztab trenerski, który nie bał się zaryzykować i dał obu młokosom szansę występu w kilku spotkaniach.
Flanagan zagrał w kwietniu i maju łącznie w 7 meczach, w tym w 6 w pełnym wymiarze czasowym. Stawił czoła m.in. drużynom Manchesteru City, Arsenalu, Tottenhamu oraz Aston Villi. Nieco skromniej wypada w porównaniu do kolegi, Robinson, który rozegrał niepełne dwa spotkania, przeciw Arsenalowi i Birmingham. Z kolei Jack może poszczycić się wcześniejszym debiutem, gdyż piłki na najwyższym ligowym poziomie miał okazję posmakować rok wcześniej podczas potyczki z Hull City na KC Stadium w maju 2010, kiedy to zastąpił na boisku Ryana Babela.
Od początku bieżącego sezonu obaj młodzi zawodnicy dostawali od Kenny'ego Dalglisha sporo czasu w grach towarzyskich na pokazanie się i ogrywanie wśród bardziej doświadczonych kolegów. Miedzy innymi dzięki temu Flanagan znalazł się w podstawowym składzie na inaugurację przeciwko drużynie Sunderlandu. Po tym meczu, jak pamiętamy zakończonym podziałem punktów, na Johna spadła pierwsza w karierze fala krytyki, gdyż niewątpliwie to jego błąd w kryciu pozwolił Sebowi Larssonowi strzelić efektowaną bramkę Reinie.
Być może Dalglish chcąc ratować chłopaka, w ostatnich spotkaniach wobec kontuzji Johnsona i Kelly'ego, postawił na powracającego do gry Martina Skrtela. Wiemy dobrze jaka presja, jaki ciężar towarzyszy obecnie piłce nożnej i rozgrywkom ligowym na Wyspach. Łatwo z bohatera dojść do zera.
Flanagan i Robinson w rzeczy samej, są na chwilę obecną dopiero co najwyżej trzecim wyborem po bokach obrony. Z lewej strony (Robinson) mamy świetnie wprowadzającego się do drużyny Jose Enrique. W odwodzie jest jeszcze Fabio Aurelio, którego wobec ew. niedyspozycji mógłby zastąpić nawet Daniel Agger. Z prawej strony (Flanagan) mamy reprezentantów Anglii - w zespole seniorów - Glena Johnsona – w zespole U21 - Martina Kelly'ego. Obaj niestety od początku sezonu borykają się z kontuzjami. Jednak jak się okazało nie tylko Carragher może grać na prawej obronie, swoją szansę ostatnio dostaje Skrtel i w pełni ją wykorzystuje.
Dalglish spokojnie kieruje karierą Jacka i Johna. W tym roku mamy nowe rozgrywki, młodzieżową Ligę Mistrzów – NextGen. To powoduje, iż właśnie młodzi gracze mogą rywalizować na wyższym poziomie niż mecze drużyny rezerw i akademii – mierzą się z rówieśnikami z całej Europy. Poznają smak podróży, życia w rozjazdach, hotelach. Robinson już zagrał przeciwko Sportingowi, a z pewnością Flannagan otrzyma również swoją szansę na wiosnę (w przypadku awansu do fazy pucharowej). W ten sposób zbierając cenne doświadczenie doskonale poznają specyfikę życia zawodowego piłkarza czołowego klubu europejskiego. To samo dotyczy także Jonjo Shelveya, który miał okazję gry już nie tylko w Premier League, ale i w Lidze Europejskiej. A przecież ten chłopak jest tylko rok straszy od wspomnianych już bocznych obrońców. Mało tego, kolejni gracze jak: Coady, Wisdom, czy Suso pukają do pierwszej drużyny.
Liverpool znacznie wzmocnił się w minione lato. Kadra jest szeroka i rywalizacja jest praktycznie na każdej pozycji. Każdy z seniorów liczy na jak największą liczbę występów w tym sezonie. Meczy ligowych jest tylko 38, w krajowych pucharach kilka, może przy dobrej grze, kilkanaście. Brak spotkań w Europie powoduje, iż młodzi gracze nie będą mieli tylu okazji do pokazania się w tym roku w pierwszym składzie. Rozgrywki NextGen, zmagania ligowe rezerw, powinny pozwolić jednak młokosom na prawidłowy rozwój kariery. Możliwość gry, którą już otrzymali i będą na pewno okazjonalnie (vide: mecz Pucharu Ligi z Exeter) otrzymywać, u boku Carraghera, Kuyta, Suareza – jest i będzie dla nich bezcenna.
Ich czas nadchodzi, powoli, powolutku… by nie zapeszyć, by nie zepsuć...
Komentarze (0)