Nie skreślajmy Jamiego
Mam wrażenie, że powtarza się to co sezon, nieprawdaż? Co roku ludzie, tak zwani znawcy widzą nieco bardziej chwiejny występ Jamiego Carraghera i zaczynają go skreślać. Ubiegłotygodniowa porażka z Tottenhamem zapewniła tym osobom dodatkową amunicję.
Jednakże, ja nie podzielam ich opinii.
Muszę przyznać, że byłem nieco zaskoczony faktem, iż Liverpool nie pozyskał latem pewnego środkowego obrońcy (choć w przyszłości może zostać nim Sebastian Coates), ale jestem pewien, że zdaniem Kenny'ego, jest kilka opcji do wykorzystania w tym sektorze boiska.
Choć nasza defensywa została rozpracowana przez piłkarzy z White Hart Lane, trzeba pamiętać, że takie rzeczy zdarzają się, gdy gra się w dziesiątkę lub wreszcie w dziewiątkę.
Od trzech lat wmawia się nam, że Jamie staje się coraz wolniejszy, a jego czas dobiega końca.
Moim zdaniem, tego typu obawy są przedwczesne.
Ci, którzy twierdzą, że cofa się zbyt głęboko, martwią się czy zdąży wrócić na swoją pozycję, jeśli wcześniej wyjdzie do przodu. Nie można mieć wszystkiego.
Jestem pewien, że Kenny potrafi poradzić sobie z tym problemem, a sam Jamie zna swoją sytuację lepiej, niż ktokolwiek inny.
Być może nadchodzą czasy, kiedy Jamie będzie musiał być wykorzystywany rzadziej, podobnie jak Sami Hyypia podczas swoich ostatnich sezonów w klubie. Wciąż jednak sądzę, że ten czas jeszcze nie nadszedł.
Skreślajcie go na własne ryzyko.
Jan Molby
Komentarze (0)