Nikt nie może być pewny gry
"Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", mówią. Jeśli cokolwiek dobrego może wynikać z ostatnich dwóch meczów Liverpoolu, jest to fakt, iż Kenny Dalglish musi stanąć naprzeciw dylematu odnośnie wyboru właściwego piłkarza na prawie każdą pozycję.
Innymi słowy, poza jedną lub dwiema osobami, nikt nie może być pewny gry.
Niezależnie od reputacji lub ceny, chodzi o wybranie najlepszych zawodników w szczytowej formie i stworzenie mieszanki, która pozwoli Liverpool Football Club na osiągnięcie dobrego rezultatu.
Tak jak mówię, Dirk Kuyt, Craig Bellamy, Maxi Rodriguez i Jay Spearing zaliczyli udane występy w połowie tygodnia, czym potwierdzili swoje aspiracje do gry z Wolves.
Jeśli większość lub wszyscy z nich znajdą się w wyjściowej jedenastce, oznaczać to będzie odpoczynek dla graczy takich jak Jordan Henderson, Andy Carroll, Charlie Adam czy nawet innych.
To trudna sprawa, ponieważ spodziewać się można, iż wszyscy będą zdesperowani, by znaleźć się w składzie i pokazać, że są lepsi niż wskazywał na to mecz ze Spurs. Szczerze powiedziawszy, jedynym piłkarzem w czerwonej koszulce, który na White Hart Lane grał przyzwoicie, był Jose Enrique.
Nie zazdroszczę Dalglishowi wyboru, jednak rywalizacja o miejsce w drużynie jest dobra i ustrzega przed nadmiernym zadowoleniem w obozie Liverpoolu.
Prawdę mówiąc, im więcej piłkarzy chętnych do gry w umyśle menedżera, tym lepiej.
Tommy Smith
Komentarze (0)