Cahill czeka na derby
Pomocnik Evertonu, Tim Cahill, stwierdził przed sobotnim pojedynkiem z Liverpoolem, że derby Merseyside to ''magiczna'' uroczystość. Mimo, że Cahill to dumny Australijczyk, po ponad siedmiu latach spędzonych na Goodison Park przyznaje otwarcie, że lokalne derby z the Reds to obecnie nieodłączna część jego życia.
31-letni zawodnik rozkoszuje się myślą o występie w sobotnie południe, ma nadzieję że uda mu się na czas odzyskać sprawność po kontuzji.
- Myślę że to jeden z największych meczy, nie licząc występów dla swojego kraju. Derby są magiczne - przekonuje Cahill.
- Nie chodzi tylko o sam dzień meczu, liczy się to co po grze i przed nią. Dawne urazy i potyczki słowne.
- Na te 90 minut cały Liverpool zatrzymuje się i ogląda mecz, razem z narodami całego świata.
- Nieważne, czy wychodzi się na boisko z poważną kontuzją, czy z drobnymi problemami, to wszystko traci znaczenie.
- Wszystko zostaje na stadionie i ja, jako rodowity Australijczyk, mam bardzo podobne usposobienie.
- Trudno było się tutaj dostać, dostałem jednak tę szansę, więc nie chcę stracić ani sekundy na boisku. Pragnę spróbować wpłynąć na przebieg spotkania. Zawsze tak było i dlatego właśnie przeżywam derby do tego stopnia.
- Dla fanów i dla mnie to znaczy bardzo wiele, ponieważ derby są teraz ważną częścią mojego życia.
Cahill trafiał pięć razy w ostatnich trzynastu starciach z the Reds, ale jego występ na Goodison Park w sobotę jest wciąż niepewny, jako że dopiero odzyskuje sprawność po urazie, którego nabawił się w starciu z Manchesterem City za sprawą Vincenta Kompany'ego.
Utrata Cahilla byłaby potężnym ciosem dla Evertonu, zwłaszcza że mało kto wie tak dobrze jak on, ile zwycięstwo znaczyłoby dla niebieskiej połowy miasta.
- W pobliżu szatni da się wyczuć pasję całego klubu i personelu, ale trzeba być niebieskim, nie czerwonym, żeby to poczuć.
- To nastawienie jest w środku każdego zawodnika i przenosi się je na boisko. Rywalizacja jest tu jednak naprawdę pełna szacunku. Respektuję ich klub, a oni odwdzięczają się tym samym.
- Traktuję to jako komplement, gdy kibice Liverpoolu żartują sobie ze mnie. W końcu robią to tylko dlatego, że wcześniej pokonałem ich bramkarza.
Komentarze (0)