Tevez nie dorasta Steviemu do pięt
Wejście na murawę Anfield po raz pierwszy od sześciu miesięcy było dla Stevena Gerrarda niezwykłym wydarzeniem. Wyglądał na będącego w formie i głodnego gry, a po tym co przeszedł w tym roku, wspaniale jest to widzieć i o tym mówić.
Stevie to gwiazda światowego formatu, która zakłada czerwoną koszulkę z dumą i zawsze daje z siebie wszystko.
Wystarczy porównać go z nadętym, dąsającym się i zachowującym w haniebny sposób Carlosem Tevezem, by zobaczyć różnicę klasy obu zawodników.
Nie mogłem uwierzyć, że Argentyńczyk odmówił swojemu menedżerowi wejścia jako zmiennik.
Ktoś spytał mnie, jak zareagowałby Bill Shankly, gdyby jeden z jego piłkarzy złamał zasady i, wyzywając na swego rodzaju pojedynek, odmówił. Nie byłoby różowo, a na pewno nie trwałoby to długo.
Dzisiejsze spotkanie derbowe być może przyszło dla Stevena zbyt wcześnie. Osobiście uważam, że mecz powinien rozpocząć na ławce rezerwowych i pojawić się na boisku w razie potrzeby.
Tevez jest może utalentowany jako piłkarz, ale jako kolega z drużyny i osoba, znajduje się lata świetlne za kapitanem Liverpoolu.
Pomijając sławę, szczęście i umiejętności, Stevie wie, iż honorem jest ubieranie koszulki z Liverbirdem, a gra przed kibicami, z którymi łączą go nadzieje i marzenia to przywilej.
Tevez natomiast, powinien zwiesić głowę ze wstydu.
Tommy Smith
Komentarze (2)
Zatem nie powinien dziwić fakt, że kilku z ich zawodników nie zależy na tym żeby grać, ale na tym żeby dobrze zarobić.
Poza tym może to też być zagrywka Teveza, który bedzie chciał żeby go wyrzucili z City w najbliższym oknie.