Merseyside pozostaje czerwone!
Liverpool pokonał Everton w 216. derbach Merseyside 2:0. Po bezbramkowej pierwszej połowie, wynik meczu w 71. minucie otworzył Andy Carroll. 11 minut później wynik spotkania ustalił Luis Suarez, który bezbłędnie wykorzystał nieporozumienie obrońców rywali.
W 67. minucie na boisku pojawili się Steven Gerrard i Craig Bellamy, którzy zastąpili Charliego Adama i Stewarta Downinga.
Wkrótce statystyki, pomeczowe wypowiedzi i multimedia. Zostańcie z nami!
Komentarze (64)
YNWA. i do przodu !!!
You'll Never Walk Alone!
:)
Cieszy zwycięstwo ..chociaż gdyby nie czerwona kartka to kto wie jakby się to skończyło .
YNWA .
Brawo Carrol , w końcu strzelil i to w najlepszym momencie.
A kibice Evertonu ? Tak śpiewali tak śpiewali tak się napinali a jak było 1;0 dla nas to słychać było już tylko naszych.
Szkoda mi dziś Kuyta, który czekał na grę w pierwszym składzie. Dostał szansę, starał się, biegał, próbował. Potem bach i nagle karniak. Szkoda, że nie wykorzystał. Kenny wróci pewnie do Hendersona. Cieszę się, że udało się wygrać i zdobyć Goodison ! :)
Za dużo strat dziś było i za mało wygranych pojedynków 1 na 1.
Ale co by nie było 3 pkt. na wyjeździe :)
Z dobrych rzeczy zapadł mi w pamięci imponujący strzał Gerrarda pod koniec drugiej połowy. Szkoda, że nie wyszła z tego bramka. Nie mniej jednak - Dobra robota kapitanie! Tylko tak dalej! Mecz z United już czeka :D
tak właśnie było :)
Czerwona kartka z kosmosu, no bo niby skąd?
Widzę braki głównie w pomocy. Jeżeli środek mają zajmować dwaj pomocnicy to muszą być oni perfekcyjni. Adam nie spełnia zadania a Lucas nadaje się jedynie do defensywy (ostatecznie może być).
Wróci Gerrard i może coś z tego będzie. Wyraźny brak zgrania i zorganizowania zwłaszcza w środku pola!
Na plus najważniejsze czyli 3 punkty i do domu...
Ja wiem, że młodzi ludzie mogą tego nie pamiętać, ale nigdy nie spodziewałbym się, że ktoś z kibiców udzielających się na tej stronie może podważać umiejętności menadżerskie Kennego Dalglisha.
Jego praca w Liverpoolu nie jest debiutem w tej roli. Z powodzeniem prowadził ten klub na przełomie lat 80-tych i 90-tych, zdobywając min. ostatni tytuł mistrzowski. Nie będę wymieniał całego jego dorobku, to z łatwością można sprawdzić w sieci.
Oczywiście, miał długą przerwę, ale nawet jeśli stracił kontakt z nowoczesnym futbolem (pojawiały się takie sugestie), to ma odpowiednich ludzi w sztabie, którzy mu w tej ponownej adaptacji w roli menadżera pomagają.
Dalglish nie jest nieomylny, ale nie ma też powodów, by mieszać go z błotem za grę w tym sezonie. Liverpool jest na etapie gruntownej przebudowy, a jakość piłkarska jest póki co zbyt niska, by liczyć na porywającą grę i strzelanie kilku bramek na mecz. Mnie również nie podoba się gra Liverpoolu, ale jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.
Słusznie zauważyłeś, że Liverpool nie jest drużyną liczącą się w walce o miejsca 1-3. Oba Manchestery i Chelsea są póki co poza zasięgiem piłkarskim, mają większą jakość piłkarską i zdecydowanie bardziej szerokie kadry. Takie są realia, i mnie również trudno się z nimi pogodzić.
Nie można też zapominać, że nie udało się Dalglishowi zrealizować transferów piłkarzy, których życzył sobie w pierwszej kolejności - oni wybrali grę w Lidze Mistrzów. Miejmy nadzieje, że my w tej Lidze Mistrzów znajdziemy się już za rok, chociaż rywalizacja z Tottenhamem nie będzie łatwa.
Chciałbym zauważyć, że na tym etapie sezonu, mamy już po dwie wygrane wyjazdowe w lidze i Carling Cup. Proponuje wszystkim przypomnieć sobie, kiedy taki wynik osiągnął w poprzednim sezonie Roy Hodgson...
Po twoich wypowiedziach jestem wkurzony na maksa!
Za kogo się uważasz by go krytykować.Kenny jest człowiekiem przesiąkniętym Liverpoolem do szpiku.Legenda jako piłkarz (3 razy wygrał ligę mistrzów o ile pamiętam jeśli nie to mnie poprawcie) i jako menager (po raz ostatni wygraliśmy ligę kiedy on był menagerem).W Styczniu uratował nas i gdyby nie on nie wiem czy w ogóle gralibyśmy w Premier league więc zasługuje na szacunek jak mało kto
Indywidualnie chciałbym wyróżnić Jose Enrique, zaliczył dziś asystę, ale jego forma od debiutu w Liverpoolu jest imponująca. Nie oglądałem zbyt wielu meczów Newcastle, ale jeśli i w tej drużynie spisywał się równie dobrze, to cena zapłacona za tego zawodnika jest po prostu rozbojem w biały dzień. Hiszpan wyróżnia się ogromną siłą, kiedy tylko uda mu się osłonić piłkę lub wbiec przed rywala, nie ma szans, by Liverpoolowi stało się w takiej akcji coś złego.
Znakomity piłkarz, w mojej prywatnej opinii najlepszy transfer klubu w tym okienku, a kto wie, czy nie od czasu ściągnięcia na Anfield Torresa.