Kuyt: Wciąż jestem w formie
Holenderski piłkarz the Reds, Dirk Kuyt, jest przekonany o tym, że znajduje się obecnie w świetnej formie fizycznej i że ma przed sobą jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie. Statystyki naszego skrzydłowego potwierdzają tę tezę.
Finalista ostatnich Mistrzostw Świata rozegrał swój 250. mecz w barwach Liverpoolu przeciwko Norwich w zeszły weekend, będąc w składzie zespołu z Anfield średnio 48 razy w sezonie.
Nawet mając 31 lat, jego fantastyczna forma fizyczna nie pogarsza się, co potwierdzają dane sztabu szkoleniowego Dalglisha.
- Mimo tego, że mam 31 lat, wciąż jestem jednym z najsilniejszych piłkarzy - powiedział Dirk.
- Pamiętam, że Raul Meireles też uzyskiwał świetne wyniki na testach siłowych. Ale tak na prawdę to cała nasza drużyna wypadła bardzo przyzwoicie. Wszyscy jesteśmy w bardzo dobrej formie.
- W tym zawodzie nigdy nie wiesz co przyniesie Ci jutro, ale w tym momencie czuję się świetnie. Nigdy wcześniej nie byłem tak silny pod względem fizycznym. Mam nadzieję, że ta sytuacja potrwa dłużej i będę w stanie pograć jeszcze kilka lat, bo futbol jest jedną z najlepszych rzeczy, jaką można robić w życiu.
Pomimo wiary we własne możliwości, naturalnym jest to, że Kuyt zaczyna zastanawiać się nad tym, co będzie robił po zakończeniu swojej kariery piłkarskiej.
Dirk na razie nie ma sprecyzowanych planów. Fani the Reds nie powinni także oczekiwać od niego pójścia w ślady Pepe Reiny, który napisał autobiografię.
- Może kiedyś się na to zdecyduję, ale nie myślałem jeszcze o tym.
- Fajnie by było napisać autobiografię w przyszłości. W ogóle miło czyta się o swoich kumplach z drużyny i ich opinii na temat własnej kariery.
- Przed snem czytam często biografie moich przyjaciół z boiska - Carry, Stevena czy Reiny. Po tej lekturze nigdy nie mam problemów ze snem!
- To, co będę robił po rozstaniu się z piłką, nie jest tematem moich obecnych rozważań, gdyż czerpię ogromną radość z grania. Od dziecka futbol był dla mnie całym światem. Nie mogę sobie wyobrazić siebie bez atmosfery wokół tego sportu. Mam nadzieję, że moja sportowa przygoda szybko się nie zakończy.
Kuyt został ściągnięty przez Rafę Beniteza w 2006 roku z Feyenordu Rotterdam.
Pomimo tego, że Holender wciąż czeka na swoje pierwsze trofeum na Anfield, można śmiało powiedzieć, że w wielu występach był bohaterem zespołu, m.in. w fenomenalnych pojedynkach derbowych, strzelając hat-tricka przeciwko Manchesterowi United czy bramce w finale Ligi Mistrzów.
- To jest mój szósty sezon w Liverpoolu. 250 spotkań rozegranych dla te drużyny jest świetną sprawą.
- Oby było ich jeszcze więcej.
- Zawsze chciałem pozostać tutaj na dłuższy okres czasu. Nie lubię często zmieniać miejsca zamieszkania.
W trakcie pobytu Dirka na Anfield zdarzały się także gorsze momenty, jak okres przejęcia klubu przez nowych właścicieli i czas pracy Roya Hodgsona.
Teraz były trener Liverpoolu trenuje West Bormwich, z którym Kuyt i spółka zmierzą się w dzisiejszej potyczce.
Mimo rywalizacji i nie najlepszych wspomnień związanych z pobytem Roya na ławce trenerskiej the Reds, Kuyt życzy byłemu szkoleniowcowi sukcesów (oczywiście oprócz dzisiejszego spotkania).
- To był dla nas trudny czas.
- Jednak trzeba przyznać, że także sztab szkoleniowy był w ciężkiej sytuacji, bo nic się nam nie układało. Staraliśmy się zrobić wszystko co było w naszej mocy, żeby poprawić sytuację, ale nic nie wychodziło.
- Teraz już Roy Hodgson dobrze radzi sobie w West Brom i oby szło w przyszłości jak najlepiej.
- Nasi nowi właściciele zmienili bardzo wiele jednocześnie realizując swój plan krok po kroku, dokładnie zastanawiając się nad każdą decyzją.
- Sprawy idą w dobrym kierunku i miejmy nadzieję, że Liverpool wróci tam, gdzie jest jego miejsce.
Nowi właściciele postawili również na większą konkurencję w składzie, przez co Dirk czasami rozpoczyna spotkania na ławce rezerwowych.
- Jak przyjechałem na Anfield, to Liverpool też miał szeroką i wyrównaną kadrę. Pamiętam, ze musiałem wtedy rywalizować z Craigiem Bellamym, Peterem Crouchem i Robbiem Fowlerem. Tak musi wyglądać silny zespół.
- Grając w Anglii, musisz mieć szeroki skład z dużym potencjałem. Dobra "11" to zdecydowanie za mało, dlatego w Liverpool postawiono na wielu nowych graczy wnoszących sporo do gry drużyny. Dlatego kontuzje, przemęczenie czy kary nie są już dla nas tak wielkim problemem.
W tamtym sezonie, Kuyt był najlepszym strzelcem zespołu - 15 razy trafiał do siatki rywali, w tym pięciokrotnie po rzutach karnych.
- Wykonując jedenastkę masz tylko dwie możliwości - albo się pomylisz, albo trafisz do siatki.
- Każdy strzelony karny dawał mi wielką satysfakcję, chybiony - ogromne rozgoryczenie, szczególnie w meczu z Evertonem.
Kuyt wypowiedział się także na temat powrotu Stevena Gerrarda do gry po kontuzji.
- Wszyscy wiemy, że Steven jest pierwszym egzekutorem rzutów karnych w zespole. Nie wiem co się stanie w następnym spotkaniu, ale prawdopodobnie w przypadku "jedenastki" to właśnie Steven ustawi piłkę 11 metrów od bramki rywala.
- On jest jednym z najlepszych wykonawców rzutów karnych na świecie.
W ostatnich sześciu spotkaniach the Reds nie zaznali goryczy porażki, jednak dwa ligowe remisy 1-1 nie dały powodów do zadowolenia.
Pech liverpoolczyków skończył się wraz z pierwszą połową meczu ze Stoke, gdyż w drugiej odsłonie Luis Suarez zapewnił zwycięstwo na Britannia Stadium.
-Sądzę, ze prezentujemy się bardzo dobrze.
- Zarówno w środę, jak i w ostatni weekend zasługiwaliśmy na więcej bramek niż udało nam się strzelić. Ale najważniejsza jest gra, a na nią nie można narzekać. Umiemy kreować wiele okazji strzeleckich, lecz wciąż zawodzi skuteczność. Poprawienie jej da nam o wiele lepsze wyniki.
- Ciężko harujemy na treningach, aby osiągnąć sukces. Myślę, że potrzeba nam czasem tylko odrobiny szczęścia i wtedy nie będziemy musieli już bać się o końcowy wynik - zakończył Kuyt.
Komentarze (1)