Zwycięstwo na the Hawthorns
W drugiej odsłonie spotkania pomiędzy West Bromwich Albion a Liverpoolem nie padły już gole, a mecz zakończył się wygraną podopiecznych Kenny'ego Dalglisha 2-0 po trafieniach Charliego Adama i Andy'ego Carrolla. Zdobyte dziś trzy punkty pozwolą the Reds awansować na piąte miejsce w ligowej tabeli.
Zostańcie z nami, niebawem obszerne podsumowanie meczu, wypowiedzi pomeczowe, statystyki i multimedia.
Komentarze (38)
Najważniejsze 3 punkty.
Brawo Carroll i Adam. :)
Jedyne pytanie jakie mam po tym meczu to gdzie są zmiany Panie Dalglish ? Wygrywamy dwoma bramkami a jedyna zmiana jest w 81-82 minucie.... nie rozumiem takiego podejścia gdy ma się tylu zawodników na ławce, którzy tylko czekają na minuty gry... wth ?
MOTM to Enrique
Carrol ostatnio miło zaskakuje, chłopak jest wszędzie. ;)
Przełamaliśmy się i to w ciekawym meczu, bo przeciwko klubowi byłego Managera The Reds.
Czerwoni górą ! :)
Jak Enrique nie dostanie powołania do repry Hiszpańskiej to jade wyrwać wąsy Del Bosque'owi.
Carroll też zagrał nie najgorszy mecz :)
Wprawdzie można się przyczepić do słuszności podyktowania rzutu karnego po "faulu" na Suarezie, ale nie sądzę, by inna decyzja wpłynęła jakoś znacząco na przebieg spotkania.
Kilka minut po bramce na 1-0, sędzia zawodów popełnił kolejny błąd, bo tuż przed linią pięciu metrów faulowany był Carroll, a mimo to, jego gwizdek milczał.
W dzisiejszym meczu Liverpool był zespołem lepszym, zagrał z dużym spokojem i zaufaniem do własnych umiejętności. Tego zabrakło nam w ostatnich kilku spotkaniach, szczególnie w dwóch, z United i Norwich. Druga połowa była nieco słabsza, ale trzeba mieć na uwadze fakt, że w środę rozegraliśmy bardzo trudny mecz ze Stoke na wyjeździe. Budujące jest to, że w naszej grze może się jeszcze wiele poprawić. Potencjał jest.
Niepokojąca jest dyspozycja naszych boków, wyłączając oczywiście lewą obronę, na której Jose Enrique spisuje się po prostu rewelacyjnie. Po każdym meczu same zachwyty cisną się na usta i klawiaturę, kiedy przychodzi oceniać występ Hiszpana. Sam nawet nie śniłem, że uda nam się sprowadzić zawodnika o tak wysokich umiejętnościach. Na tę chwilę, jest to lewy obrońca numer jeden w całej Premier League.
Większość ataków WBA szło stroną, na której występowali Johnson i Henderson, mam wątpliwości, czy wystawianie dwóch piłkarzy o średnich umiejętnościach gry defensywnej, jest dobrym pomysłem. Dziś obyło się bez konsekwencji, ale nie zawsze tak będzie.
Nad dyspozycją Stewarta Downinga wypada tylko zapłakać. Śledzę jego losy już od występów w Middlesborough i muszę przyznać, że nigdy nie widziałem, aby grał słabiej, nawet w okresie, w którym wracał po złamaniu nogi w Aston Villi. Nie jest to wybitny zawodnik, ale typ boiskowego rzemieślnika, który nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Downing miał dwa piekielnie mocne atuty: szybkość i dośrodkowanie. Odkąd jest w Liverpoolu, nie może tego zaprezentować, a kiedy raz na jakiś czas jakieś zagranie mu wyjdzie (np. podanie do Kuyta w meczu z United), to nasi zawodnicy nie są w stanie wykorzystać.
Wygrywamy już trzeci (na pięć rozegranych) wyjazdowy mecz w tym sezonie w lidze, dodając do tego cenne zwycięstwo ze Stoke, można ryzykować stwierdzenie, że klątwa wyjazdowa, jaka męczyła nas przez ostatnie dwa sezony, powoli odchodzi w niepamięć. Trzy wygrane wyjazdowe w lidze, trzy w Carling Cup - to więcej, niż przez cały okres niechlubnej kadencji Hodgsona na Anfield. To marne odniesienie, ale zawsze kolejny mały pozytyw dla Liverpoolu.
Wiele w grze Liverpoolu może się jeszcze poprawić, ale będąc na tym etapie budowy drużyny, niskiej formie kilku piłkarzy, nieobecności kapitana, jest to naprawdę przyjemna wiadomość.
Za tydzień kolejny mecz na Anfield, ze Swansea, który koniecznie trzeba wygrać, by ze spokojem i miejscem w czołówce udać się na reprezentacyjną przerwę.