Podsumowanie meczu
Liverpool odniósł zasłużone zwycięstwo po bramkach z pierwszej połowy - Adama z rzutu karnego, oraz Carrolla - nad ekipą Roya Hodgsona. The Reds wygrali w sobotni wieczór na the Hawthorns 2:0.
Charlie Adam zdobył swojego drugiego gola w czerwonym trykocie już w 9 minucie, otwierając tym samym wynik spotkania. Końcowy rezultat ustalił numer 9, na minutę przed końcem pierwszej części meczu.
Brak Gerrarda pozwolił Dalglishowi na zestawienie Carrolla do spółki z Suarezem w linii ataku. Andy odwdzięczył się dobrą grą, którą okrasił drugą ligową bramką zdobytą w tym sezonie. W tym meczu zabrakło także drugiego wielkiego wychowanka- Jamiego Carraghera. Słowacko-duński duet nie dał jednak odczuć tej straty, pozwalając na zachowanie drugiego czystego konta w tym sezonie.
Spotkanie poprzedziła minuta ciszy upamiętniająca ofiary wojen światowych.
Po pierwszym gwizdku Liverpool miał szansę na błyskawiczne objęcie prowadzenia, jednak Suarez nie zdołał przyjąć długiego podania od Enrique.
W 6 minucie swoją szansę mieli gospodarze. Po faulu Szkota na naszej połowie, WBA szybko rozwiązuje stały fragment, podając piłkę na wolne pole do Odemwingie, jednak ostatecznie udało się oddalić zagrożenie.
Dwie minuty później dobrą akcję przeprowadza Henderson wraz z Suarezem. Krótka wymiana piłek, jednak ten ostatni traci futbolówkę. Walcząc o odzyskanie, zostaje delikatnie odepchnięty przez zastawiającego się obrońcę. Po sygnalizacji liniowego, sędzia główny decyduje się na rzut karny, który pewnie wykorzystuje Charlie Adam.
Podopieczni Dalglisha zaczynają wyraźnie dominować na boisku. Dobrze wygląda środek pola, w którym numer 26 zaczyna czuć się coraz lepiej. Wyraźnie bramka dodała mu pewności siebie, gdyż znów próbował swoich długich podań.
W 23 minucie obrońca gospodarzy ręką blokuje strzał Carrolla, jednak arbiter nie zdecydował się ponownie wskazać na jedenasty metr.
Kilkanaście minut później Suarez nie wykorzystuje stuprocentowej okazji do podwyższenia prowadzenia. Po dobrym dośrodkowaniu Adama, piłka ląduje pod nogami Skrtela. Ten przytomnie zagrywa wzdłuż bramki do Urugwajczyka, jednak ten posyła piłkę w kibiców WBA.
Liverpool pomimo dominacji, znów miał problem z dobiciem rywala. Dobrą akcję Downinga, Suareza i Carrolla blokuje obrona gospodarzy. Chwilę później rzut rożny i celny, ale zbyt lekki strzał Andy’ego wyłapuje Foster.
Jednak dwie minuty potem był bezradny. Kontra Czerwonych, Lucas podaje do Suareza, ten wypuszcza Carrolla, który w sytuacji sam na sam nie daje szans bramkarzowi. Dobre wykończenie numeru 9!
Chwilę potem pan Lee Mason zakończył pierwszą połowę.
Po rozpoczęciu drugiej odsłony przed dogodną szansą stanęli gospodarze. W 47 minucie groźny, niski strzał Odemwingie o centymetry mija słupek bramki Reiny.
4 minuty potem odpowiedź gości. Suarez przyjmuje długą piłkę przy bocznej linii. W swoim stylu wpada w pole karne, tradycyjnie zakłada ‘siatkę’ któremuś z obrońców, jednak zabrakło pół metra wolnej przestrzeni i Foster chwyta piłkę.
57 minuta przynosi szansę na trzecią bramkę dla the Reds. Carroll Świetnie wykłada piłkę Suarezowi, ten jednak trafia w obrońcę. Silny i precyzyjny strzał, z którym bramkarz mógł mieć problemy.
Parę chwil później bardzo dobra akcja Liverpoolu. Andy biegnie z piłką przez środek boiska, podaje do Downinga, którego obiega Enrique. Anglik wypuszcza mu piłkę, Jose strzela pod poprzeczkę, jednak górą bramkarz WBA.
W 70 minucie bardzo dobre podanie Urugwajczyka do Andy’ego, który oddaje celny i silny strzał. Intuicyjna obrona Fostera daje gospodarzom nadzieje, na nawiązanie walki.
Dziesięć minut potem nadzieja ta mogła się ziścić. Bardzo dobrze i odważnie wpada w nasze pole karne Morrison, jednak jeszcze lepszy wślizg Skrtela sprawia, że piłkę wznowi Reina. Kolejny pewny występ Słowaka.
W 82 minucie pierwsza i jedyna zmiana w ekipie Kenny’ego. Za Suareza wchodzi Craig Bellamy.
W końcówce mieliśmy jeszcze świetną interwencję Reiny, oraz słupek Stewarta Downinga. Rezultat pozostaje bez zmian. Liverpool całkowicie zasłużenie wygrywa z podopiecznymi Hodgsona, przerywając serię dwóch ligowych spotkań bez zwycięstwa. Tym samym dwukrotnie z rzędu wygrywamy wyjazdowy mecz, strzelając dwie bramki. Fakt ten cieszy, biorąc pod uwagę trudne listopadowe spotkania z Chelsea Londyn (dwukrotnie na Stamford Bridge) oraz obecnym liderem Premier League - Manchesterem City. Ponadto występ środka obrony powinien dać Dalglishowi wiele do myślenia, a kibicom spokój o przyszłość defensywy.
Komentarze (0)