Liverpool uzależniony od Suareza
Liverpool, który przez ostatnią dekadę próbował pozbyć się etykietki „zespołu jednego piłkarza” kolejny raz oskarżony został o zbytnie poleganie na indywidualnych umiejętnościach pojedynczego zawodnika.
Dawniej to Steven Gerrard nosił brzemię wybrańca, który jako jedyny potrafił zainspirować do zwycięstw tych mniej utalentowanych z jego drużyny. Według Michaela Vorma pod nieobecność kapitana to Luis Suarez, z którym bramkarz Swansea City miał już okazję się mierzyć za czasów gry w Holandii, został zmuszony aby wziąć ten ciężar na swe barki.
Vorm jako jeden z kilku zawodników Swansea bardzo dobrze zaprezentował się w meczu z Liverpoolem i pomógł swojemu zespołowi wywieźć w sobotę z Anfield cenny remis a jego ocena słabych punktów rywala brzmi dziwnie znajomo.
- Być może za bardzo polegają na Suarezie – powiedział.
- To gracz z niewyobrażalnymi umiejętnościami, niewątpliwie gracz światowej klasy. Grałem przeciwko niemu już parokrotnie i kilka razy w karierze udało mu się mnie pokonał.
- Wydaje mi się jednak, że oczekują od niego zbyt dużo. To gracz, który potrafi zrobić różnicę, wszyscy o tym wiemy. Ale w sobotę jej nie zrobił a Liverpool nie zdobył bramki. Może ponieważ otoczyliśmy go czułą opieką nie mieli innych opcji. Mogli mieć też pecha, ponieważ nie ma wątpliwości, że w przyszłości dalej będzie strzelał. Odrobiliśmy swoją pracę domową i ciężko pracowaliśmy przez 90 minut, żeby nie dopuścić go do sytuacji bramkowych, właśnie to trzeba zrobić kiedy się przyjeżdża na Anfield.
Biorąc pod uwagę jego formę w ostatnich spotkaniach, Suarez był dziwnie nieobecny biorąc pod uwagę jego talent do siania paniki w szeregach rywali. Liverpool nie potrafił przełamać niemocy strzeleckiej w meczu z beniaminkiem a żaden z jego atakujących nie potrafił wznieść się ponad przeciętność.
Po wywalczeniu remisu na trudnym terenie i biorąc pod uwagę, że przy sprzyjających okolicznościach zespół Swansea mógł nawet pokusić się o zwycięstwo, Vorm wierzy, że ich postawa w tym meczu stanowi najlepsze wyjaśnienie, dlaczego wyszli na murawę z otwartą przyłbicą.
- Nie byliśmy onieśmieleni, daleko nam było do tego – wyjaśnił.
- Nie boimy się nikogo. Dla wielu graczy była to pierwsza wizyta na Anfield, ale się nie baliśmy.
- Dobrze się bawiliśmy. Norwich przyjechało tam kilka tygodni temu i zagrało podobnie. Wiemy na co nas stać i nikogo się nie boimy, wszyscy widzieli, że wśród naszych zawodników nie było strachu.
Tony Barrett
Komentarze (10)
To że jesteśmy uzależnieni od Luisa wiadomo było już po kilku spotkaniach zeszłego sezonu i nie wiem skąd się wzięła nadzieja, że po kilku transferach to ulegnie zmianie.
Nie mamy piłkarzy którzy w pojedynkę rozstrzygają o losach spotkania, tzn. mamy - Gerrarda i Luisa, ale dla drużyny o aspiracjach LM to za mało.
To fakt, Ameryki nie odkryli. Myślałem tylko, że w lecie zrobimy wszystko żeby odciążyć Luisa, żeby ten mógł skupić się na strzelaniu bramek, a tymczasem w każdym meczu to on jest najbardziej wyróżniającą się postacią i biega za dwóch. Nie tak to miało wyglądać, z bólem serca trzeba przyznać że letnie zakupy (mówie tu głownie o Downingu i Adamie) to niewypały. Szykuje się kolejne okienko z wieeeeelkimi marzeniami kibiców...
Kto kupi Carrolla? Cena wywoławcza - 30 mln! Las rąk...
Tacy debiutanci jak Norwich lub Swansea powinni schodzic z boiska ze opuszczona głową po pięciokrotny wyciągnięciu piłki z siatki.
A tu prosze po meczach na Anfield dumnie podnoszą ręce w górę.
Popatrzcie na Gunnersow, One Man Team, a dają swietnie rade, my potrzebujemy kogoś kto moze dykonczyc akcje. Full Stop