LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1407

Podsumowanie 11. kolejki


Za nami kolejna już seria zmagań w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Kibice Liverpoolu nie będą chętniej wracali do niej wspomnieniami. Jak zapamiętają ją fani innych drużyn? Zapraszamy do lektury podsumowania kolejki.

Arsenal uskrzydlony zwycięstwem w derbach nad Chelsea podejmował na własnym stadionie West Bromwich Albion, który gra ostatnio bardzo słabo. Faworyt był tylko jeden. Kanonierzy nie zawiedli swoich kibiców. Od początku do końca meczu kontrolowali sytuację, a ich zwycięstwo nie było zagrożone ani przez moment. Kanonierzy w 22 minucie wyszli na prowadzenie. Niezwykle szybki Theo Walcott uciekł obrońcom drużyny Hodgsona. Jego strzał zdołał obronić bramkarz, jednak od czego na boisku jest Robin Van Persie. Holender strzelił swoją 11 bramkę w sezonie. Londyńczycy napierali i w 39 minucie Thomas Vermaelen znalazł drogę do bramki. Belg w drugiej połowie mógł ponownie wpisać się na konto, jednak jego strzał głową minął słupek bramki West Bromu. W 74 minucie po bardzo ładnej, zespołowej akcji wynik meczu ustalił Arteta. Kanonierzy zapomnieli już o kryzysie. Nad Emirates stadium jesienią świeci słońce. Arsenal powraca do czołówki i już wiadomo, że będzie trzeba się z nim liczyć. Po drugiej stronie zespół West Bromu popada w ligową szarzyznę. Akcje ofensywne ekipy Roya Hodgsona praktycznie nie istniały. Z taką postawą, jedynym celem na sezon pozostaje walka o utrzymanie.

Arsenal 3-0 West Bromwich Albion

22' van Persie, 39' Vermaelen, 74' Arteta

Aston Villa podejmowała zespół Norwich City. Beniaminek spisuje się nadspodziewanie dobrze i plasuje się w górnej części tabeli. Zespół z Birmingham gra w kratkę i okupuje środek tabeli, który nie jest wymarzonym miejscem ani dla piłkarzy, ani dla kibiców klubu. Mecz rozpoczęli lepiej piłkarze Norwich. Nie dali się zepchnąć do obrony, a w 25 minucie bramkę zdobył Pilkington. Strzelec otworzył wynik meczu kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. Na odpowiedź The Villans długo nie trzeba było czekać. Już w 30 minucie Bent wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie i umieścił piłkę w siatce. Wynikiem remisowym zakończyła się pierwsza połowa, a druga odsłona rozpoczęła się mocnym uderzeniem. Obrońca Norwich chyba zapomniał, że nie siedzi już w szatni, lecz jest na płycie boiska. Z podania od defensora beniaminka skorzystał skrupulatnie Agbonlahor i Villa wysunęła się na prowadzenie, na którym umocniła się w 62 minucie. Na listę strzelców ponownie wpisał się Bent. Bramka łudząco podobno do pierwszej strzelonej przez Darrena. Świetna centra z boku pola karnego i w okolicach 5 metra przed bramką znajduje się Bent, który nie ma najmniejszego problemu z umieszczeniem futbolówki w bramce. Norwich zdołało odpowiedzieć w 78 minucie. Po wrzutce Granta Holta do siatki trafił Steve Morison. Mimo usilnych starań ze strony Kanarków wynik meczu nie uległ już zmianie. Dość ciekawe spotkanie dwóch drużyn zajmujące miejsca w środkowej części tabeli, potwierdzające, że jest to pozycja zasłużona.

Aston Villa 3-2 Norwich

25' Pilkington, 30' Bent,48' Agbonlahor, 62' Bent, 77' Morison

Na Ewood Park Blackburn podejmowało Chelsea. Obie drużyny przed tym spotkaniem nie miały dobrych humorów. Chelsea po remisie w Lidze Mistrzów z outsiderem i po przegranych derbach z Arsenalem musiała wygrać to spotkanie, aby utrzymać się w czołówce. Gospodarze natomiast za wszelką cenę chcieli się odbić od dna Premier League.

Od początku zaatakowała drużyna gości – w 2 minucie dobrą piłkę w pole karne dostał Sturridge, ale nie był w stanie oddać strzału. Jednak to Blackburn pierwsze stworzyło groźną sytuacje, lecz Yakubu nie wykorzystał ładnego podania i z kilku metrów nie trafił na bramkę zderzając się przy okazji z Cechem i Colem. W 20 minucie w pole karne gospodarzy wpadł Sturridge lecz zahaczony przez Sambę nie utrzymał się na nogach; sędzia pozostał jednak niewzruszony. Do końca pierwszej połowy nie było już żadnych sytuacji.

W 51 minucie doczekaliśmy się w końcu bramki; po idealnej wrzutce Ivanović-a ładną główką popisał się niepilnowany Lampard zdobywając swojego 6 gola w lidze. Gospodarze chcąc za wszelką cenę wyrównać rzucili się do ataku. Najbliżej zdobycia bramki był Hanley, który po wolnym Pedersena uderzył z dobitki prosto w Cecha. W 85 minucie po rzucie rożnym Rovers byli najbliżej wyrównania, ale Ivanović trafił w poprzeczkę własnej bramki. W 92 minucie The Blues stanęli przed szansą podwyższenia prowadzenia ale Torres z 3 metrów kopnął wysoko nad poprzeczką. Zaraz po tej akcji sędzia zakończył spotkanie. Londyńczycy wygrać to spotkanie musieli. Blackburn prezentuje się bardzo miernie i nie zasługiwało na punkt. Chelsea zmagała się z własną nieskutecznością, ale jeden celny strzał wystarczył i dopisuje sobie kolejne 3 punkty. Gdyby tak wszystkie zespoły potrafiły udokumentować swoją ogromną przewagę, nawet 1 bramkę uzyskując komplet oczek.

Blackburn 0-1 Chelsea

51' Lampard

Queens Park Rangers i Manchester City, te dwie drużyny stanęły na przeciwko siebie w 11. kolejce. Faworyt tylko jeden. City miało dać lekcję futboli beniaminkowi, który miał prosić tylko o jak najmniejszy wymiar kary. Jednak piłka nożna jest nieprzewidywalna, a pieniądze nie grają. Różnicy w majątkach obu zespół widać nie było. Od początku spotkanie toczyło się w niezwykłym tempie. O dziwo beniaminek w niczym nie ustępował pretendentowi do mistrzostwa. W 28 minucie Bothroyd zdobył bramkę po strzale głową. Stadion oszalał. Drużyna zbudowana za setki milinów otrzymanych od arabskich właścicieli długo nie potrafiła odpowiedzieć. Dopiero pod sam koniec pierwszej części meczu The Citizens wyrównali za sprawą indywidualnej akcji Edina Dzeko. W szatni Manchesteru musiało paść wiele cierpkich słów, ponieważ w drugiej odsłonie spotkania ujrzeliśmy już zupełnie inny zespół. Zmotywowani piłkarze City już w 51 minucie wyszli na prowadzenie. Gola zdobył Silva. Na bramkę gospodarzy sunął atak za atakiem, jednak piłkarze Manchesteru nie grzeszyli skutecznością. Rangersi wytrzymali ten napór i odpowiedzieli bramką. Odbity od Helgusona strzał Bothroyda trafił do siatki. Kibice mogli cieszyć się z remisu. Radość trwała zaledwie 5 minut. Yaya Toure popisał się kapitalnym strzałem i Manchester ponownie objął prowadzenie. Mimo wielu ataków i sytuacji wynik nie uległ już zmianie. Pomimo porażki beniaminkowi należą się słowa uznania. Zaprezentowali się bardzo dobrze pokazując, że nawet z liderem gromiącym w derbach 6:1 aktualnego mistrza Anglii można walczyć jak równy z równym.

Queens Park Rangers 2-3 Manchester City

28' Bothroyd, 43' Dzeko, 52' Silva, 69' Helguson, 74' Yaya Toure

Stoke City przed tą kolejką zajmowała bezpieczną pozycję w środku tabeli z dorobkiem 12 punktów. Bolton znajdował się w strefie spadkowej z 6 punktami. Spotkanie jeszcze się na dobre nie rozpoczęło, a Stoke już przegrywało. Sędzi uznał, że obrońca celowa podał do bramkarz, który chwycił piłkę. Gospodarze sprytnie wykorzystali zamieszanie spowodowane tą decyzją i wykonali rzut wolny bardzo szybko. Po krótkim podaniu w sytuacji sam na sam znalazł się Davies i pewnym strzałem dał Boltonowi prowadzenie. Kolejne fatalne zachowanie bramkarza zostało wykorzystane w 24 minucie. Golkiper Stoke kopnął piłkę wprost pod nogi Eaglesa, który strzałem z 25 metrów niemal do pustej bramki podwyższył prowadzenie. Bramkę na 3 do 0 Bolton zdobył w 60 minucie po strzale z dystansu Klasnicia. Również w tej sytuacji lepiej mógł zachować się bramkarz gości. W 73 minucie kolejną bramkę zdobył Eagles wykorzystując znakomite prostopadłe podanie. Ostatnią bramkę tego wieczoru gospodarze zdobyli w 80 minucie po rzucie rożnym. Tor lotu piłki zmierzającej w ręce bramkarz po strzale głową przeciął Klasnić ponownie wpisując się na listę strzelców. Bolton rozbił Garncarzy. Wynik, którego nikt się nie spodziewał. Stoke popełniło masę błędów w obronie, a bramkarz gości zaliczył jeden z najgorszych występów w karierze. To dopiero pierwsze ligowe punkty zdobyte przez Bolton na własnym stadionie w tym sezonie.

Bolton Wanderers 5-0 Stoke City

2' K. Davies, 24' Eagles, 61' Klasnić, 73' Eagles, 82' Klasnić

Manchester był murowanym faworytem spotkania z Sunderlandem. Fani Diabłów liczyli na wysokie zwycięstwo nad średnio spisującym się w tym sezonie rywalem. Ku zaskoczeniu wielu w pierwszej połowie gospodarze nie byli w stanie narzucić swoje stylu gry. Gra toczyła się w środkowej strefie,a United nie potrafili zagrozić bramkce Sunderlandu. Z pomocą przybył był zawodnik Manchesteru Wes Brown. Po rzucie rożny obrońca Czarnych Kotów niefortunnie interweniował wbijając piłkę do własnej bramki. Po przerwie Manchester zaczął grać lepiej, jednak nie wykorzystał żadnej ze stworzonych okazji. W 70 minucie znakomitą podwójną interwencją popisał się bramkarz Sunderlandu Westwood. Czarne Koty miał "piłkę meczową". Po dobrym dograniu z prawej strony do piłki nie zdołał dopaść Bendtner i ostatecznie gospodarze zgarnęli komplet punktów. Mecz nie był emocjonujący. Faworyt ze sporymi kłopotami, ale jednak dopisał do swojego dorobku kolejne trzy, bardzo cenne oczka.

Manchester United 1-0 Sunderland FC

45’ Brown (sam.)

Konia z rzędem temu, kto przypuszczał, że Newcastle będzie znajdowało się po 11 seriach spotkań na 3 pozycji w tabeli Premier League. Drużyna Alana Pardew nie przegrała od 14 spotkań. Everton, który w tym sezonie zawodzi nie był w stanie zakończyć tej serii. Już w 12 minucie po samobójczym trafieniu Heitingi Sroki objęły prowadzenia. Przyjezdni zdołali wypracować sobie parę dogodnych sytuacji do wyrównania, jednak nie potrafili ich wykorzystać. Fantastycznym uderzeniem zza pola karnego popisał się natomiast Ryan Taylor i gospodarze prowadzili dwoma bramkami. Everton znów stwarzał kapitalne sytuacje, jednak razili nieskutecznością. Niemoc strzelecką przełamał w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Jack Rodwell strzałem głową pokonując Krula. Więcej bramek kibice zgromadzeni na St. James' Park nie ujrzeli. Sędzie nie podyktował rzutu karnego dla Evertonu po ewidentnym zagraniu ręką, a Krul nie popełnił żadnego błędu pewni chwytając wszystkie piłki. Newcastle kontynuuje swoją passę. Miano objawienia się sezonu nadal bezapelacyjnie zostaje im przypisywane. Pytanie, które od paru kolejek zadają sobie wszyscy: Jak długo jeszcze maszyna Pardew będzie działała tak sprawnie? W 11 kolejce się nie zacięła i dopisuje na swoje konto kolejne trzy punkty.

Newcastle 2-1 Everton

12' Heitinga (sam.), 29' R. Taylor, 45'+2 Rodwell

Znajdujący się ostatnio w bardzo wysokiej formie Tottenham przyjechał na Craven Cottage. Podopieczni Martina Jola wygrali w tygodniu spotkanie z Wisłą Kraków 4-1 nieco poprawiając swoje nastroje przed niedzielną potyczką. Fulham zaatakowało od początku stwarzając sobie dwie dogodne sytuacje. Znakomicie w bramce spisywał się Brad Friedel. Te niewykorzystane okazje szybko się zemściły na gospodarzach. W 10 minucie drogą do bramki znalazł Bale. Spotkanie toczyło się w szybki tempie, a obie drużyny stworzyły dobre widowisko. Pod sam koniec pierwszej połowy po przebojowym rajdzie Aaron Lennon podwyższył prowadzenie Kogutów. Fulham dążyło do zmiany rezultatu. Na bramkę gości sunęły coraz to groźniejsze ataki. W 57 minucie padła bramka kontaktowa - samobójcze trafienie Kaboula. Fulham atakował nieustannie tworząc wiele groźnych sytuacji, jednak nie potrafili ich wykorzystać. W 95 minucie wynik spotkania ustalił Defoe. Tottenham po raz kolejny wzbogaca się o 3 punkty i coraz głośniej zgłasza swoje aspiracje do zadomowienia się w pierwszej czwórce.

Fulham FC 1-3 Tottenham Hotspur

10' Bale, 45’ Lennon, 57' Kaboul (s), 90'+5 Defoe

Wolverhampton podejmowało Wigan. Oba zespoły spisują się źle. Wigan zamyka tabelę Premier League a Wilki niebezpiecznie lawirują w okolicach strefy spadkowej. Było to ważne spotkanie dla obu drużyn. Do przerwy był remis 1:1. Bramki zdobyli O'Hara dla gospodarzy i Watson dla ekipy Wigan. Mecz był wyrównany i zaciekły. Po zmianie stron przeważali gospodarze. W 55 minucie Edwards wpisał się na listę strzelców dając Wilkom upragnione prowadzenie. 11 minut później gola zdobył Ward. Wigan nie potrafiło odpowiedzieć na dwa zadane ciosy i przegrał kolejne już spotkanie w sezonie. Sytuacja Atletów w ligowej tabeli jest nie do pozazdroszczenia. Zespół pewnie do ostatnich kolejek będzie bił się o utrzymanie. Wilki natomiast chwilowo oddaliły się od strefy spadkowej i złapały oddech przed przerwą na mecze reprezentacji.

Wolverhampton Wanderers 3-1 Wigan Athletic

31' O'Hara, 42' Watson, 55' Edwards, 66' Ward

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (6)

Młody 08.11.2011 19:09 #
Jakaś Aston Villa może wygrać z Norwich a my remisujemy ;/
PiotrekS 08.11.2011 21:41 #
W Aston Villi świetnie zgrany jest duet Agbonlahor-Bent. Czasami mam wrażenie,że na boisku porozumiewają się ze sobą telepatycznie. U nas niestety Carroll i Suarez takiej nici porozumienia jeszcze między sobą nie osiągnęli...
Pipi 08.11.2011 21:49 #
no jasne! od dzis niezależnie od tematu wszyscy beda krytykować Carrolla.śmiało bo malo tego bylo!
Pipi 08.11.2011 21:51 #
PiotrekS- nie wiem czy to byla krytyka ale poniosło mnie. za duzo tych dzieci na tej stronie ;)
PiotrekS 08.11.2011 21:59 #
Pipi - Come on! Ja akurat do elitarnej grupy krytyków Andy'ego Carrolla się nie zaliczam :-) Równie dobrze mógłbyś mi zarzucić,że krytykuję Suareza...
Pipi 09.11.2011 16:36 #
dlatego napisalem ze mnie poniosło i przepraszam ;)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (6)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (1)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com