Analiza taktyczna meczu ze Swansea
Choć przed meczem Kenny Dalglish zdawał sobie sprawę ze specyficznego stylu gry beniaminka i uczulał na niego swoich zawodników to graczom Liverpoolu i tak przez większą część spotkania brakowało pomysłów na przełamanie zdyscyplinowanej obrony Walijczyków.
Filozofia gry wzorowana na stylu Barcelony, wprowadzona przez Roberto Martineza a po jego odejściu udoskonalona przez Portugalczyka Paulo Sousę oraz obecnego menadżera Brendana Rodgersa zakłada zagęszczenie środka pola i utrzymywanie się przy piłce poprzez niezliczoną ilość krótkich i szybkich podań. Kluczem do sukcesu jest tu postawa trójki grających blisko siebie środkowych pomocników.
Zgodnie z ideą, która doprowadziła do awansu Swansea do Premier League w meczu z Liverpoolem piłkarze z Liberty Stadium wymienili blisko 600 podań. Przytomna gra the Reds i wysoki pressing sprawiły jednak, że, aż 68% z nich Łabędzie zmuszone były wykonać na własnej połowie, nie stwarzając, poza krótkimi fragmentami w drugiej połowie, większego zagrożenia pod bramką Reiny.
Procentowy rozkład podań Swansea (góra) i Liverpoolu (dół) na poszczególne sektory boiska.
Liverpool zaliczył mocny początek spotkania, jednak duża liczba dośrodkowań w pole karne Vorma nie przekładała się na ilość klarownych sytuacji – tych, poza okazją Carrolla, podopieczni Dalglisha nie zdołali sobie wypracować.
Dośrodkowania Liverpoolu – celne (góra) i niecelne (dół).
Nie ma przypadku w tym, z której strony wstrzeliwanych było więcej piłek – w tym sezonie lewe skrzydło Liverpoolu, na którym Downing wspomagany jest przez niezmordowanego Enrique funkcjonuje całkiem sprawnie. W porównaniu z tym duetem skrzydło prawe prezentuje się natomiast bardzo mizernie.
Priorytetem Dalglisha nie jest jednak zachowanie na boisku symetrii, lecz kontroli. Po szturmie gospodarzy na początku meczu, po jakimś czasie do głosu zaczęli dochodzić goście. Menadżer Liverpoolu zdecydował się więc wzmocnić nie radzący sobie z wysokim tempem gry środek pola kosztem prawej strony pomocy – Henderson kiedy tylko nadarzała się okazja schodził do środka.
Aby powstrzymać rozpędzające się trio Gower-Britton-Allen reprezentant angielskiej młodzieżówki
coraz częściej pojawiał się u boku Adama i Lucasa:
pozostawiając Johnsona na prawej stronie bez jakiegokolwiek wsparcia.
Powolna, przewidywalna i bezproduktywna gra młodego Jordana a co więcej spora liczba strat zmusiły jednak Dalglisha do dokonania zmiany i na drugą połowę Henderson już nie wyszedł. Dirk Kuyt, choć jego średnia pozycja na boisku była znacznie dalej od bramki Vorma niż średnia pozycja Anglika, był dużo bardziej aktywny i pomocny w rozegraniu, a przede wszystkim – nie tracił tyle piłek.
Podania Hendersona (góra) i Kuyta (dół) w meczu ze Swensea.
Częstsza obecność Kuyta na własnej połowie to również efekt odważniejszej gry Swansea, która zwłaszcza na początku drugiej części gry zdołała stworzyć sobie kilka groźnych sytuacji strzeleckich. Przesunięcie się Walijczyków do przodu stworzyło więcej miejsca na rozegranie piłki oraz dało okazję do kontrataków, jednak błędy i niedokładności zarówno jednej jak i drugiej drużynie przeszkadzały w skonstruowaniu składnych ataków.
Mądra i odpowiedzialna gra w obronie pozwoliła kolejnemu już beniaminkowi wywieźć z Anfield cenny remis. Blok złożony z czwórki obrońców i trójki środkowych pomocników dobrze sobie radził z rozbijaniem ataków Liverpoolu.
Ofensywne zapędy Routledge'a i Dyera sprawiały, że słabym punktem Swansea były boki obrony, jednak dobra dyspozycja Vorma, wspomaganego przez grających z poświęceniem defensorów, pozwoliła mu na zachowanie czystego konta.
Wybicia (góra) i bloki (dół) Swansea w meczu z Liverpoolem.
Po trzech z rzędu ligowych remisach na własnym boisku oraz rosnącej formie głównych rywali coraz trudniej z optymizmem zapatrywać się na szanse zespołu na zajęcie miejsca w czołowej czwórce. Dla Dalglisha póki co istotniejsze od fajerwerków w ataku jest zbudowanie szczelnej defensywy - według statystyk Opty Liverpool jak do tej pory w 11 meczach ligowych pozwolił przeciwnikom na oddanie tylko 38 celnych strzałów – najmniej spośród wszystkich zespołów walczących w Premier League. Czy taka strategia okaże się skuteczna przekonamy się jednak dopiero na koniec sezonu.
Komentarze (10)
Będę się śmiał, jeżeli Newcastle wejdzie do LM :D
Zapomniałem się wcześniej o meczu wypowiedzieć, tak więc:
Nie ma co się dziwić że taka dziura w środku pola została, Swansea miało tam 3 graczy, cofającego się Grahama i dwóch schodzących do środka skrzydłowych, ogólnie cały ich zespół gra dość wąsko przez co nazywa się ich Swansealoną.
Grze Hendersona też nie ma się zbytnio co dziwić, chłopak to typowy środkowy pomocnik, nie ma żadnych walorów pozwalających myśleć że to skrzydłowy, no chyba że Dalglish pracuje jak trenerzy w polskich klubach juniorów:
"Ej Ty, która noga?
Prawa.
No to prawe skrzydło, raz raz!"
Mecz nie był tak tragiczny jak wynik, znów zabrakło szczęścia, przy genialnym woleju Johnsona bramkarz wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, to była interwencja z serii tych 'zamykam oczy i lecę, może trafi we mnie'
Musimy wrócić do grania trójką w środku bo inaczej nie zdominujemy środka w żadnym spotkaniu.