Clarke o Maxim i o defensywie
Steve Clark wierzy, że imponująca forma Maxiego Rodrigueza w niedzielnym spotkaniu z Chelsea to tylko i wyłącznie nagroda za ciężką pracę, jakiej Argentyńczyk regularnie dokonuje na treningach.
Numer 11 uwieńczył swój pierwszy mecz w sezonie w wyjściowej jedenastce, zdobywając pierwszą bramkę w zakończonym wynikiem 2-1 zwycięskim starciu z The Blues.
Clarke przekonuje, że nikt związany z klubem nie jest zaskoczony progresem Maxiego i osobiście złożył hołd postawie, którą Rodriguez prezentuje na treningowych boiskach Melwood. Dzięki niej Argentyńczyk podczas spotkania był przygotowany do wykończenia akcji.
- Każdy z nas zna umiejętności Maxiego - powiedział trener pierwszej drużyny.
- Miał trochę pecha w tym roku, a jego pozycja w zespole została nieco podważona, ale mimo to zachowuje się jak na profesjonalnego gracza przystało.
- Gdy piłkarz wypada ze składu, niełatwo jest mu zmotywować się i przychodzić regularnie na treningi, pracować na najwyższych obrotach i być przygotowanym na swoją szansę. Maxi podołał temu zadaniu.
- Potrafił wejść na boisko i wykonać fantastyczną pracę dla klubu. Dotyczy to nie tylko Maxiego, cały zespół daje z siebie wszystko każdego dnia.
- Nasza kadra w tym sezonie to główny temat wielu dyskusji. Jesteśmy przekonani, że nastąpiła znaczna poprawa w stosunku do tego, co Kenny zastał w dniu przejęcia urzędu menedżera.
- Skład jest obecnie dużo silniejszy i myślę, że zdarzenia z tego weekendu to udowodniły. Spójrzcie na ławkę, jest tak samo mocna.
- W klubie takim jak Liverpool FC ważne jest, aby zawodnicy rywalizowali o miejsce w wyjściowej jedenastce. Udało nam się to osiągnąć, w tej chwili wszyscy muszą walczyć o swoje pozycje. To zaś może jedynie pomóc w postępie drużyny.
Maxi był niezaprzeczalnie jednym z wyróżniających się podopiecznych Kenny'ego w niedzielne popołudnie w Londynie
Glen Johnson również pojawił się w nagłówkach wielu gazet, głównie dzięki swojej niesamowitej indywidualnej akcji w 87. minucie, która umożliwiła The Reds zdobycie kompletu punktów.
Dla angielskiego obrońcy to był dopiero czwarty występ w wyjściowym składzie, ponieważ kontuzje poważnie zakłóciły początek jego kampanii. Jednak Clarke jest pewny, że zdobyta bramka to dowód na to, że Glen jest na doskonałej drodze do powrotu do szczytowej formy.
- Urazy naprawdę prześladowały Glena w tym sezonie - powiedział Szkot - Powoli powraca na poziom, o którym dobrze wiemy, że może go osiągnąć.
- To kolejny krok w dobrym kierunku, kolejne 90 rozegranych minut, a fakt, że zdobył istotną bramkę, doda mu pewności siebie w przyszłych meczach. Poprawia się bezustannie.
Johnson wpisał się na listę strzelców po doskonale mierzonym podaniu od Charliego Adama. Następnie wbił się w obronę Chelsea i zakończył zdradzieckim strzałem w długi słupek lewą nogą.
- To naprawdę świetne, gdy stoper jest w stanie pójść naprzód z akcją i stworzyć zagrożenie pod bramką rywali - stwierdził Clarke - Od dawna mówimy o tym, jak ważni są w nowoczesnym futbolu obrońcy ze zmysłem napastnika.
- Wyczucie czasu Glena, z jakim pokazał się na prawej flance, było fantastyczne. Początkowo piłka znajdowała się po przeciwnej stronie boiska, ale gdy dotarła do Charliego, Johnson dostrzegł wolną przestrzeń przed sobą i błyskawicznie to wykorzystał. Podanie Adama było bezbłędne, a Glen zajął się resztą.
Johnson był jednym z czterech filarów obrony, którą w początkowej fazie drugiej odsłony szturmowali The Blues.
Mimo że Daniel Sturridge zdołał zdobyć bramkę pocieszenia dla niebieskiej części Londynu, to Liverpool pozostaje wraz z Manchesterem City i Newcastle United zespołem o najsolidniejszej defensywie, która pozwoliła na stratę jedynie 11 goli.
Clarke przyznaje, że jest pod wrażeniem poziomu destrukcji w ostatnich tygodniach, jednak nalega na kontynuację ciężkiej pracy na treningach, by defensywa stała się jeszcze szczelniejsza.
- Mówiłem już wcześniej, że obrona jest bardzo istotna. Każde zwycięstwo bazuje na solidnej obronie.
- Mamy najmniej straconych bramek w Premier League, co jest bardzo miłe.
- Potrzeba również trochę szczęścia, mowa tu o fenomenalnej interwencji Reiny w niedzielę, przy wyniku 1-1. Takie momenty są bardzo ważne.
- Jak na razie możemy być usatysfakcjonowani stylem gry naszej defensywy, ale to nie znaczy, że teraz spoczniemy na laurach.
Pomimo pochwał pod adresem niedzielnego przedstawienia The Reds, Clarke nie ma zamiaru decydować, czy był to jak dotąd najlepszy mecz w sezonie w wykonaniu Liverpoolu.
48-letni trener przekonuje, jak ważne jest odzyskanie mentalności strzeleckiej po bezbramkowym remisie ze Swansea.
- Nie będę próbował klasyfikować tego meczu pod względem istotności, zwłaszcza na tym etapie sezonu. Byliśmy po prostu świadkami spotkania, które odbyło się w czasie, gdy potrzebowaliśmy zagrać na wysokim poziomie. To zasługa naszych zawodników.
- Można powiedzieć, że było to całkiem istotne spotkanie, zwłaszcza po rozczarowaniu ze Swansea. Teraz próbowaliśmy poprawić nasze nastawienie i powrócić na dobre tory. Uważam, że się udało.
- Jeśli spojrzeć na to starcie z ogólnej perspektywy, to styl, jaki narzuciliśmy, był naprawdę miły dla oka. Byliśmy w formie i graliśmy właśnie w taki sposób, w jaki to sobie zaplanowaliśmy.
- Da się przygotować do każdej gry, ostatecznie piłkarze muszą wyjść na boisko i zrobić to, co chcemy żeby zrobili. Dokonali tego i dlatego teraz cieszymy się zwycięstwem, na które w pełni zasłużyliśmy.
Komentarze (5)
No rzeczywiście mi też się zdarza regularnie przychodzić do pracy.
To tak jakby po ochrzanie przez szefa nie przyjsc do pracy a dostac wynagrodzenie.
Clarkowi chodziło głownie oto ze potrafił sie zaangazowac na 100% bo to juz duza sztuka.