Dzisiaj decyzja FA w sprawie Suareza
Kilka tygodni po tym, jak przybył do Liverpoolu w styczniu, Luis Suarez wyraził szczere życzenie. Chciał ukształtować reputację jako ktoś inny, niż bandyta z Johannesburga i kanibal z Ajaksu. Nie chciał być dłużej zapamiętany jedynie jako gracz, który zabrał Ghanie miejsce w półfinałach Mistrzostw Świata lub ugryzł Otmana Bakkala z PSV.
- Chciałbym zmienić wrażenie i ocenę mojej osoby - powiedział. Znajdując się w stanie oskarżenia za znieważenie na tle rasowym Patrice'a Evry, gdy Manchester United odwiedził Anfield w październiku i będąc przedmiotem dochodzenia przez the Football Association za pokazanie nieprzyzwoitego gestu w kierunku fanów Fulham, podczas gdy maszerował do szatni po poniedziałkowej porażce 1:0 na Craven Cottage: można śmiało stwierdzić, że nie dał się poznać jak pierwotnie zakładał.
Suarez, który obecnie przygotowuje linię obrony opartą prawdopodobnie na językowym niuansie na zarzuty rasizmu, ma usłyszeć dzisiaj, czy stanie naprzeciw drugiego aktu oskarżenia w ciągu dwóch tygodni za poniedziałkowy incydent. Komitet przepisów i regulacji przy związku piłkarskim badał we wtorek wieczorem zdjęcia, które najwyraźniej ukazują napastnika Liverpoolu reagującego na docinki kibiców gospodarzy poprzez podniesienie środkowego palca jego lewej ręki.
Dotychczas nie do końca wiadomo, czy Urugwajczyk usłyszy zarzut, a jeśli tak, to za jakie wykroczenie może być pociągnięty do odpowiedzialności. Kary za podobne naruszenie przepisów były różnorakie: Stephen Carr z Birmingham City został zawieszony na jeden mecz za obraźliwy gest skierowany do fanów Aston Villi w ubiegłym roku, podczas gdy Joey Barton otrzymał jedynie 2 tys. grzywny w 2006 roku za zdjęcie spodenek przed fanami Evertonu. Wielu graczy - w tym Raul Meireles i Emmanuel Frimpong - uniknęło kary za takie wykroczenia, natomiast Wayne Rooney pauzował dwa spotkania w tym roku za przeklinanie do kamery telewizyjnej.
Suarez zachowuje pełne poparcie swojego klubu w obu tych przypadkach i raczej na pewno nie stanie wobec żadnych wewnętrznych środków dyscyplinarnych. Menedżer Kenny Dalglish sugerował natychmiast po meczu, że jego napastnik powinien mieć zapewnioną pewną "ochronę" przed wyzwiskami kibiców.
To ma tyle wspólnego z jego reputacją symulanta szukającego fauli co incydenty z Ghaną, Evrą czy Bakkalem. Faktycznie, to ciągłe docinki o "kantowaniu" przez zwolenników Fulham najwyraźniej zirytowały go do takiej riposty w poniedziałek. Frustracja widocznie odczuwana wśród kibiców rywala na jego teatralność, jednakże nie rozprzestrzeniła się jeszcze na jego kolegów po fachu.
- To nie ma znaczenia, czy nurkuje, czy też nie. Jeśli czujemy, że dany faul nie kwalifikuje się na rzut wolny, wtedy mu powiemy - powiedział John Arne Riise, były obrońca Liverpoolu, a obecnie zawodnik Fulham. - Jest naprawdę dobrym zawodnikiem. Musi po prostu rozegrać swój mecz. Jest ruchliwy, trudno ocenić, gdzie się ustawił z powodu jego poruszania i dlatego, że zawsze pojawi się na drodze.
- Owszem, jest sfrustrowany (przez fizyczne pojedynki - przyp. red.), ale to pokazuje jego charakter. Musimy twardo się za niego zabrać i go przewyższyć, bo jeśli będziemy starać się przyjaźnie do niego podchodzić, wtedy przesądzi wynik na swoją korzyść. Gdy ogarnia go frustracja - widać to było trzy lub cztery razy w trakcie meczu - szybko przemija, ponieważ jest profesjonalistą.
Rory Smith
Komentarze (4)