Podsumowanie 15. kolejki
15. kolejka Premier League już za nami. We wszystkich spotkaniach nie zabrakło emocji, jak i również niespodzianek. The Reds przełamali w tej serii gier swoją tragiczną passę czterech spotkań bez zwycięstwa na Anfield, ale czy udało im się przez to zbliżyć do czołówki tabeli? Zapraszamy Państwa na przegląd wydarzeń minionej kolejki.
W sobotnie popołudnie zostało rozegranych siedem spotkań. W jednym z nich rywalizowały drużyny Arsenalu i Evertonu. Bezsprzecznym faworytem przed meczem wydawał się zespół Kanonierów, który chciał kontynuować swoją dobrą passę meczów bez porażki w Premier League. Jednak pierwszą groźną okazję stworzyli sobie w 11. minucie goście, kiedy strzał Luisa Sahy został zablokowany. Gospodarze w pierwszym kwadransie odpowiedzieli strzałem Gervinho, ale również bez powodzenia. Do końca pierwszej połowy obejrzeliśmy jeszcze kilka ataków obu drużyn, ale żadna z nich nie potrafiła wyjść na prowadzenie. Prawdopodobnie najlepszą okazję zmarnował Ramsey, który w ładny sposób wymanewrował obronę gości, jednak piłka po jego strzale poleciała nad poprzeczką. W drugiej części gry obie drużyny znów miały swoję dobre okazję, jednak nikt nie był na tyle skuteczny. Wynik spotkania w 70. minucie kapitalnym uderzeniem z woleja otworzył niezawodny Robin Van Persie, dla którego było to już 15. trafienie w tym sezonie Premier League. Wynik do końca meczu już nie uległ zmianie, choć The Toffies w końcówce byli blisko szczęścia, po strzale McAleny’ego. Dzięki temu zwycięstwu Arsenal w godny sposób uczcił swoje 125-lecie istnienia.
Arsenal 1 - 0 Everton
70’ R.v.Persie
W kolejnym spotkaniu Manchester United podejmował zespół z dolnych rejonów tabeli Wolverhampton. Podopieczni Sir Alexa Fergusona koniecznie potrzebowali zwycięstwa, aby móc w jakimś stopniu zmyć plamę po odpadnięciu z rozgrywek Ligi Mistrzów. Czerwone Diabły już w 17. minucie spotkania objęły prowadzenie, po kapitalnej akcji Naniego. Gospodarze wciąż jednak nie zwalniali tempa, a wynik podwyższył Wayne Rooney w 27. minucie. Mimo dalszych ataków United w pierwszej części spotkania wynik już nie uległ zmianie. Druga połowa rozpoczęła się dość nieoczekiwanie, bo już w 47. minucie goście strzelili kontaktową bramkę. Strzelcem okazał się Steven Fletcher, który jest tym samym najskuteczniejszym piłkarzem Wilków w tym sezonie Premier League. Ta bramka tylko rozwścieczyła zespół Fergusona, który od razu przeszedł do dalszych ataków. Skutkiem tego była bramka kolejna bramka zdobyta przez Naniego, który tym razem wepchnął piłkę do siatki z bliższej odległości. Zanim piłkarze gości otrząsnęli się po drugiej bramce Naniego wynik spotkania ustalił Rooney, po podaniu Valencii.
Manchester United 4 – 1 Wolves
17’ Nani, 27’ Rooney W., 47’ Fletcher S., 56’ Nani, 62’ Rooney W.
W następnym spotkaniu Bolton na własnym stadionie gościł Aston Villę. Zespół Owena Coyle’a przed meczem podkreślał, że nie może już sobie pozwolić na kolejną porażkę. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo okrutna, ponieważ The Villans od początku dominowali przebieg spotkania, a pierwszą bramkę zdobył Marc Albringhton. Dla wychowanka Aston Villi było to dopiero pierwsze trafienie w tym sezonie. Goście po wyjściu na prowadzeni wciąż kontrolowali przebieg spotkania, co zaowocowało podwyższeniem wyniku na 2:0. Bardzo dobrym strrzałem z dystansu popisał się Bułgar Stiliyan Petrov. Gospodarze po przerwie dążyli do wyrównania, jednak jedyne na co było ich stać, to zdobycie kontaktowej bramki. W 55. minucie drogę do siatki Guzana znalazł Ivan Klasnic. Mimo kolejnych okazji, które stworzyły obie drużyny wynik już nie uległ zmianie, a kolejna porażka Boltonu stała się faktem. Sytuacja Kłusaków robi się coraz bardziej skomplikowana i jedynym ratunkiem wydaję się być zatrudnienie nowego szkoleniowca.
Bolton 1 – 2 Aston Villa
33’ Albrightom M., 39’ Petrov S., 55’ Klasnic I.
Następny mecz odbył się na stadionie Carrow Road, gdzie Norwich zmierzyło się z Newcastle. Drużyna Alana Pardew przystępowała do tego spotkania bez swoich podstawowych środkowych obrońców, którzy wypadli ze składu z powodu kontuzji. Ich brak na boisku goście odczuli po raz pierwszy w 39. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę w siatce umieścił Wesley Hoolahan. Beniaminek nie cieszył się jednak długo prowadzeniem, bo jeszcze przed przerwą wyrównał Demba Ba, który perfekcyjnie wykorzystał piękne podanie Yohana Cabaye. W drugiej połowie zespołem, który grał bardziej ofensywnie było Norwich, co zaowocowało zdobyciem drugiej i trzeciej bramki. Najpierw na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Grant Holt, a wynik podwyższył Steve Morion. Kolejnym ciosem dla Srok było wyrzucenie z boiska Dana Goslinga, który w agresywny sposób zaatakował rywala. Zespół gości mimo gry w dziesiątkę zdołał zdobyć kontaktową bramkę, której autorem był Dema Ba. Dla najlepszego strzelca Newcastle było, to już 11. trafienie w tym sezonie. Ostatnie zdanie w tym meczu należało jednak do Noriwch, które w 82. minucie ustaliło wynik spotkania na 4:2 dzięki drugiej bramce Granta Holta. Sroki tym samym przedłużyły swoją serię do aż czterech spotkań bez zwycięstwa w Premier League, czego konsekwencją był kolejny spadek w tabeli.
Norwich City 4 – 2 Newcastle
39’ Hoolahan W., 45’ Ba D., 59’ Holt G., 63’ Morison S., 71’ Ba D., 82’ Holt G.
W następnym spotkaniu na Liberty Stadium, Swansea podejmowało Fulham. Warto zwrócić uwagę na to, że nigdy wcześniej obie ekipy nie rywalizowały ze sobą na najwyższym szczeblu rozgrywek. Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie gospodarze, kiedy Luke Moore zdecydował się na strzał z dystansu. W kolejnych minutach mecz był bardzo zacięty, ale żadna z drużyn nie stworzyła zagrożenia pod bramką przeciwnika. Dopiero w 56. minucie wynik spotkania otworzył Scott Sinclair, który najprzytomniej zachował się w polu karnym Fulham. Piłka w trakcie lotu zmieniła jeszcze swój kierunek przez Dempseya, choć mogło się wydawać, że gdyby Amerykanin nie dotknął piłki, to Schwarzer poradził by sobie z tym strzałem. Fulham mogło bardzo szybko wyrównać straty, jednak Vorm kapitalnie obronił strzał Ruiza. Kluczową sytuacją w tym meczu okazał się niewykorzystany rzut karny przez Clinta Dempseya, który nie miał w sobotę najlepszego dnia. Triumf gospodarzy przypieczętował jeszcze Danny Graham w doliczonym czasie gry. Dzięki temu zwycięstwu zespół Łabędzi zwiększył swoją przewagę nad strefą spadkową, a nadal jedyną drużyną, która zdołała wywieźć komplet punktów z Liberty Stadium jest Manchester United.
Swansea 2 – 0 Fulham
56’ Sinclair S., 90’ Graham D.
W sobotę odbył się również bardzo ważny mecz, jeśli chodzi o dolne rejony tabeli. Na stadionie The Hawthorns West Brom gościło Wigan. Od mocnego uderzenia rozpoczęli to spotkanie gospodarze. Za sprawą Chrisa Brunta The Baggies mogli już w 3. minucie wyjść na prowadzenie, ale Al-Habsi kapitalną interwencją sparował piłkę na poprzeczkę. Goście w 23. minucie doszli do sytuacji strzeleckiej, w której Moses uderzył tuż obok słupka. Wynik spotkania otworzył Steven Reid, po cudownym strzale z rzutu wolnego. Cztery minuty później mieliśmy już remis, a również cudowną bramkę zdobył Victor Moses, dla którego było to dopiero pierwsze trafienie w tym sezonie. W 57. minucie The Latics wyszli na prowadzenie, po bardzo pewnie wykonanym rzucie karnym przez Jordiego Gomeza. Gospodarze mogli jeszcze wyrównać, ale Shane Long tym razem nie mógł pokonać bramkarza gości. Dla Wigan zwycięstwo z West Bromem okazało się bardzo ważne, ponieważ do bezpiecznej strefy tracą już tylko dwa punkty.
West Brom 1 – 2 Wigan
33’ Reid S., 37’ Moses V., 57’ Gomez J.
W pierwszym z niedzielnych spotkań w roli menadżera Sunderlandu debiutował Martin O'Neill, a jego przeciwnikiem było Blackburn. Od początku meczu gospodarze dominowali, jednak nie przyniosło to efektu w postaci wyjścia na prowadzenie. W 17. minucie byliśmy świadkami pierwszej bramki, ale zdobytej przez gości. Piłka po strzale Samby odbiła się jeszcze od nóg jednego z obrońców, po czym trafiła do nie pilnowanego Simona Vukcevicia. Sunderland przed przerwą wciąż atakował, a najlepszą okazję zmarnował Kieron Richardson, który będąc na piątym metrze trafił prosto w bramkarza. Po przerwie gospodarze cały czas atakowali, ale ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Dopiero w 84. minucie do siatki Paula Robinsona trafił były zawodnik Blackpool, David Vaughan. Walijczyk mocno uderzył piłkę za pola karnego, co pozostawiło bramkarza Blackburn bez szans. Wszystko wskazywało na to, że remis utrzyma się do końca spotkania, ale w doliczonym czasie gry gospodarze otrzymali rzut wolny. Do futbolówki podszedł Larsson, który perfekcyjnie podniósł piłkę nad murem, i tym samym zapewnił swojej drużynie bardzo ważne zwycięstwo. Martin O'Neill jeszcze nigdy nie przegrał w swoim debiucie, choć mogło się wydawać przez dłuższy okres, że goście utrzymają jedno bramkowe prowadzenie do końca spotkania.
Sunderland 2 – 1 Blackburn
17’ Vukcević S., 84’ Vaughan D., 90’ Larsson S.
W drugim i zarazem ostatnim niedzielnym spotkaniu na Britannia Stadium gościł Tottenham. Gospodarze ze Stoke na własnym boisku zawsze są groźni, a ich celem było powstrzymanie serii meczów bez porażki drużyny z Londynu. Od pierwszych sekund zaatakowali gospodarze, co już w pierwszej minucie mogło im dać prowadzenie po strzale Etheringtona, ale Brad Friedel popisał się bardzo dobrą interwencją. „Co się odwlecze to nie uciecze”, to powiedzenie i tym razem się sprawdziło, bo już w 13. minucie na prowadzenie The Potters wyprowadził Matthew Etherington. Już przy tej bramce mieliśmy małą kontrowersję, ponieważ Crouch prawdopodobnie przyjął piłkę ręką, ale ta decyzja jest niczym w porównaniu do tego, jakie błędy sędzia Chris Foy popełniał w drugiej połowie. Koguty do przerwy nie wyglądały najlepiej, co Stoke wykorzystało w 37. minucie, kiedy na listę strzelców ponownie wspisał się Etherington. Ryan Shotton popisał się bardzo dalekim wyrzutem z autu, po którym Walters zgrał piłkę za siebie, a tam właśnie był lewy pomocnik gospodarzy. Na drugą połowę spotkania Harry Redknapp wprowadził Bassonga i Defoe, co znacznie poprawiło jakość gry Tottenhamu. W 62. minucie po faulu na Modriciu rzut karny na bramkę zamienił najlepszy strzelec Kogutów, Emmanuel Adebayor. Późniejsze ataki gości nie przyniosły już skutków, chociaż z boiska powinien wylecieć Shawcross za zagranie piłki reką, a nie uznana bramka Adebayora zostałą zdobyta prawidłowo. Na domiar złego przed końcem spotkania z boiska wyleciał Kaboul, który ujrzał w 82. minucie drugą żółtą kartkę. Kapitan Stoke, Ryan Shawcross mógł jeszcze podwyższyć rezultat meczu, ale jego strzały głową ostatecznie nie znalazły drogi do siatki.
Stoke City 2 – 1 Tottenham
13’ Etherington M., 37’ Etherington M., 62’ Adebayor E.
Zakończenie 15. kolejki Premier League odbyło się na Stamford Bridge, gdzie Chelsea podejmowała dotychczas nie pokonaną drużynę Manchesteru City. Przed meczem spekulowano, że jest to ostatnia szansa The Blues na włączenie się do walki o mistrzostwo. Jednak już w drugiej minucie, piłkę w siatce umieścił Balotelli. Obrona gospodarzy nie upilnowała Włocha, a świetnym prostopadłym podaniem popisał się Aguero. Właśnie Argentyńczyk powinien podwyższyć wynik spotkania w 11. minucie, kiedy po minięciu obrońców, znalazł się sam na sam z bramkarzem. City nie ustawało w atakach. Trzy minuty później w polu karnym przewrócił się David Silva, przez co powinien zostać podyktowany rzut karny, ale sędzia podjął inną decyzję. Gospodarze z czasem zaczęli łapać rytm, a zwłaszcza Daniel Sturridge świetnie się czuł na boisku. Po jego akcji na skrzydle padła wyrównująca bramka, a strzelcem gola okazał się były zawodnik The Reds, Raul Meireles, dla którego była to pierwsza bramka w tym sezonie Premier League. Chelsea w drugiej połowie stwarzała groźniejsze sytuację, ale kluczowym momentem w tym spotkaniu okazała się czerwona kartka dla Clichyego, który otrzymał drugą żółtą kartkę. Choć The Blues cały czas atakowali, to mieli ogromne problemy aby zagrozić bramce Joe Harta. W 81. minucie arbiter Mark Clattenburg zdecydował się jednak podyktować rzut karny dla gospodarzy. Po strzale Sturridge'a piłka trafiła w rękę Lescotta, a rzut karny na bramkę zamienił rezerwowy w tym meczu, Frank Lampard. Wynik nie uległ już zmianie. Manchester City odniósł pierwszą porażkę w tym sezonie Premier League, a Chelsea powróciła do walki o mistrzostwo.
Chelsea 2 – 1 Manchester City
2’ Balotelli M., 34’ Meireles R., 82’ Lampard F.
Komentarze (2)
A literówka każdemu się może zdarzyć.