Wsparcie może mieć wysoką cenę
Wkrótce po przybyciu do Liverpoolu w styczniu, Luis Suarez wyraził własną nadzieję, że jego transfer za 23 mln funtów z Ajaksu nie tylko ułatwi jego zabiegi, aby stać się prawdziwą gwiazdą na świecie, lecz także przyczyni się do ratowania reputacji, której groziło zatonięcie w morzu kontrowersji wywołanych przez samego siebie.
- Byłoby wspaniale, gdyby ludzie w tym kraju mieli o mnie pozytywne wyobrażenie jako napastniku, jak również zawodniku - powiedział. - Byłoby znacznie lepiej, gdyby myśleli o mnie pod kątem strzelania goli i dobrej gry, a nie tylko zagrania piłki ręką na Mistrzostwach Świata lub czegokolwiek innego. Chciałbym zmienić to wyobrażenie o mnie.
Minęło jedenaście miesięcy i opinia publiczna na Wyspach Brytyjskich ma nowe odbicie Suareza dzięki werdyktowi the FA, według którego Urugwajczyk jest winny znieważenia przeciwnika na tle rasowym. Jeśli jego reputacja wymagała odremontowania w momencie przybycia, to teraz potrzebuje całkowitej rekonstrukcji. Wymaga także unieważnienia wyroku the FA, aby rasistowska łatka, która grozi mu prześladowaniem zapadła w niepamięć.
Koszt jaki poniesie Suarez to coś dużo więcej niż osiem meczów kary i grzywna w wysokości 40 tys. funtów, które zostały uznane za stosowną karę za wykroczenie, chociaż zarówno piłkarz, jak i klub nadal to kwestionują. Liverpool pozostaje nieugięty w swojej kampanii wsparcia dla 24-latka i jeśli już, to opór klubu nawet się umocnił w świetle wyroku wraz z wydaniem ostrożnie sformułowanego, ale jednak konfrontacyjnego oświadczenia potwierdzającego, że na Anfield zapanowała mentalność oblężenia.
Nie ma wątpliwości, że Liverpool mógłby odprawić Suareza. Nie tylko ich deklaracja świadczy o zastrzeżeniu prawa do odwołania, ale wskazuje również, że klub "podejmie wszelkie działania odpowiednie do zaistniałej sytuacji".
Wsparcie Liverpoolu dla Suareza nie opiera się na tym, że Urugwajczyk stanowi bez wątpienia ich najlepszą cząstkę składu. Wywoedzi się ono z przekonania, że piłkarz został skrzywdzony przez organ zarządzający angielską piłką, który ich zdaniem nie zdołał zagwarantować mu sprawiedliwego procesu.
Jednak bez względu na stanowisko klubu, z całym przekonaniem można stwierdzić, że Liverpool będzie bez Suareza przez osiem spotkań, chyba że odwołanie okaże się skuteczne, wobec tego kara może wykoleić ich sezon.
Po dzisiejszym meczu w angielskiej Premier League na wyjeździe z Wigan Athletic, to znaczy spotkaniu, w którym Suarez może wystąpić, Liverpool czeka seria dziewięciu pojedynków w czasie 37 dni, które przyczynią się walnie do tego, czy the Reds mogą ubiegać się o miejsce w czołowej czwórce. Z drugiej strony, nadzieje pokładane w pucharach będą opierać się na wyniku podwójnego półfinału z Manchesterem City w Pucharze Ligi Angielskiej oraz rezultacie trzeciej rundy FA Cup z Oldham Athletic.
Decyzja, którą Liverpool i Suarez muszą teraz podjąć polega na tym, czy apelacja będzie najlepszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę możliwość powodzenia i ewentualność, że wrzawa będzie się przeciągała.
Wybór dla Dalglisha jest prosty: wspierać swojego zawodnika i walczyć z władzami albo zaakceptować karę, która jego zdaniem jest całkowicie niesprawiedliwa. Wydaje się nie do pomyślenia, że Dalglish będzie robił coś innego jak tylko wspierał Suareza z taką samą stanowczą determinacją, jaka poprzedziła wczorajszy werdykt. Jednakże będzie to czynił mając świadomość, że problem ma oddziaływanie w podobnie szkodliwy sposób na sezon Liverpoolu po tym, jak odcisnął już swoje piętno na reputacji Suareza.
Tony Barrett
Komentarze (3)
Nie zgadzam się z tobą były udokumentowane jakieś materiały w którym Suarez rzekomo obrażał Evrę?Nie odnotowali to ze słów Evry.
Jeszcze ocenię twoją wypowiedź o meczu z City.Powiedz mi co obchodzi FA że z nimi gramy.To nie jest argument.
A co do całej tej sprawy jestem za zniesieniem kary ale FA może zmniejszy do 2-3 meczy