Indyk od Billa Shankly’ego
Trudno sobie wyobrazić w dzisiejszych czasach Kenny’ego Dalglisha rozdającego piłkarzom indyki na Melwood. Jednak pod rządami Billa Shankly’ego była to część świątecznej premii piłkarzy.
Ianowi St Johnowi dało to wyraźny znak, że jego dni w Liverpoolu są policzone.
- Dostawaliśmy indyki każdego roku. Blisko końca mojej dekady w klubie poszedłem po swojego indyka i usłyszałem „one są tylko dla pierwszej drużyny”.
- Poszedłem spotkać się Shanksem w tej sprawie. Powiedział, że mój jest tutaj a jego był naprawdę duży. Pokłóciliśmy się o to. Wiedziałem, że stanie się coś niedobrego, bo zamiast indyka dostałem papużkę!
Drużyna Dalglisha jest w trakcie wyczerpującej serii 5 meczów rozgrywanych w ciągu 16 dni, ale to nic w porównaniu do tego z czym musiał mierzyć się St John.
Tak samo jak teraz, w okresie około świątecznym, rozgrywano kilka meczów z rzędu. 27 grudnia 1965 roku the Reds zostali pokonani 1:0 przez Leeds na Anfield, ale zrewanżowali się na Elland Road zaledwie 24 godziny później.
- Zawsze napotykało się na problemy podczas podróży o tej porze roku. Nie było autostrad i często zdarzało się, że utknęliśmy w śniegu.
- Do Londynu jeździliśmy pociągiem, ale drugą klasą. W każdym razie do momentu, w którym jechaliśmy tym samym pociągiem z Evertonem i dowiedzieliśmy, że oni jadą pierwszą klasą. Shanks się wściekł i powiedział, że coś takiego się już nigdy nie powtórzy.
James Pearce
Komentarze (3)