Stevie i Carra składają hołd Gary'emu
Kapitan Liverpoolu Steven Gerrard i vice-kapitan Jamie Carragher złożyli hołd Gary’emu Ablettowi, byłemu piłkarzowi the Reds, który zmarł w niedzielną noc.
- Po pierwsze i przede wszystkim był to naprawdę dobry facet, niesamowicie przysłużył się klubowi jako zawodnik oraz trener i to naprawdę smutny dzień dla wszystkich związanych z Liverpoolem, jednak najważniejsza w tej sytuacji jest jego rodzina i jesteśmy z nimi myślami – powiedział Gerrard.
- Jestem pewien, że wszyscy związani z Evertonem mówią to samo, a to świadczy o tym jak wielki był Gary, był darzony szacunkiem przez obie strony. To był niesamowity człowiek i profesjonalista. Był entuzjastyczny i wszyscy zawodnicy, którzy grali pod jego skrzydłami w rezerwach oraz piłkarze z pierwszej drużyny, wiele się od niego nauczyli.
- Pracowałem z Garym tylko w kilku sesjach treningowych, ale od razu było widać, że był dobrym trenerem. Co najbardziej zapadło mi w pamięć to, to jak się zachowywał; zawsze miał uśmiech na twarzy i był pozytywnie nastawiony i osobiście mnie to dotknęło, tak jak i innych zawodników.
- Był wspaniałą osobą. Znałem go, gdy był tutaj trenerem i wykonał tu wspaniałą robotę, m.in. wygrywając ligę w swoim drugim sezonie. Miał dobre relacje z chłopakami, szczególnie tymi młodszymi – dodał Carragher.
- Niewielu ludzi było związanych z obydwoma klubami, tak jak on, zarówno jako gracz, jak i trener; jednak, żaden z klubów nie powiedział ani złego słowa na jego temat, co jest wystarczającym dowodem na to jak ważną osobą był.
- Po tym jak zareagowali piłkarze i tym jaką wykonał tu pracę można poznać jak wspaniałym był trenerem; zatrudniliśmy go z Evertonu, więc mówi to wiele o nim i o tym jak był dobry.
- Jeżeli porozmawiasz z młodymi chłopakami jak Martin Kelly i Jay Spearing i zobaczysz jak grają w pierwszej drużyny, to będziesz miał świadomość, jaki wpływ miał na ich kariery i ile trzeba mu przypisać zasług za ich rozwój.
- Był świetnym piłkarzem zarówno w Liverpoolu, jak i Evertonie; wygrał FA Cup z obydwoma zespołami. Coś takiego z pewnością już się nigdy nie wydarzy, więc jest to wielkie osiągnięcie. Grał w Liverpoolu z takimi piłkarzami jak Barnes, Beardsley i Aldridge, a możliwość grania w takim zespole jest czymś wyjątkowym. Kiedy poszedł do Evertonu, również grał z niesamowitym zespołem, w którym był m.in. Joe Royle.
- To był wspaniały facet i zawsze miał na twarzy uśmiech; takiego go zapamiętam. Gdy widywaliśmy, po tym jak już zachorował, wciąż miał w sobie to coś, co podnosiło nas na duchu. To dobrze świadczy o nim, jako człowieku. Z pewnością wszystkim będzie go brakowało, ale w szczególności jego rodzinie.
Komentarze (0)