Podsumowanie meczu
Liverpool dostał lekcję pokory, przegrywając z Manchesterem 0:3 na Etihad Stadium. Czerwonym nie udało się wykorzystać potknięcia Arsenalu, a tym samym zostają na 6. miejscu.
Podopieczni Dalglisha jechali do Manchesteru z nadzieją na obalenie błękitnej twierdzy. Obywatele od około roku nie przegrali na własnym obiekcie.
W poprzedniej kolejce błękitni ulegli Sunderlandowi na wyjeździe, zaś Liverpool po bardzo dobrym spotkaniu wypunktował Newcastle na Anfield.
Początek spotkania to popis niedokładności z obydwu stron. Pierwsza składna akcja miała miejsce w 8. minucie, gdy Liverpool po świetnej wymianie piłki miał 100% szansę na objęcie prowadzenia. Henderson z pierwszej piłki wypuścił Downinga, który w sytuacji sam na sam musiał uznać wyższość Harta.
Na odpowiedź City nie trzeba było długo czekać. Najpierw Reina dobrze obronił strzał Dzeko z ostrego kąta, lecz chwilę potem dał się zaskoczyć uderzeniem z dystansu Aguero. Klops naszego bramkarza...
Po bramce gra Liverpoolu nie uległa zmianie. Seria strat pod pressingiem Manchesteru City. Liverpoolczycy próbowali grać długie piłki do Carrolla, jednak osamotniony Anglik nie wiele mógł zdziałać.
W 22. minucie gospodarze mogli podwoić prowadzenie. Dzeko strzela, Reina rzuca się w kierunku strzału, jednak piłka po rykoszecie całkowicie zmieniła kierunek szczęśliwie mijając bramkę the Reds.
Czerwoni dobrze utrzymywali się przy piłce, co potwierdzają statystyki. Rzadko która drużyna w meczu z City miała lepsze posiadanie piłki.
W 25. minucie udało się stworzyć dogodną sytuację. Johnson dobrze zagrał do Kuyta w pole karne, lecz strzał Holendra świetnie blokują obrońcy. Z dystansu próbował jeszcze Henderson, lecz obok słupka.
Siedem minut później dobre dośrodkowanie Milnera z rzutu rożnego wprost na głowę Kompany’ego, lecz instynktownie broni Reina wybijając na rzut rożny.
Z drugiej strony dośrodkowuje Silva i tym razem bez szans Reina. Świetne uderzenie głową niekrytego Yaya Toure, piłka jeszcze odbiła się od poprzeczki. Liverpool grał, Manchester strzelał.
Do końca pierwszej części niedokładna gra Liverpoolu. Brak konkretnych akcji z obydwu stron. Goście próbują zaatakować, budując atak pozycyjny, jednak gospodarze to uniemożliwiają.
W przerwie żadna ze stron nie zdecydowała się na zmiany.
Po gwizdku rozpoczynającym pierwszą połowę mamy podobny obraz gry, jak z pierwszej części. Liverpool utrzymuje się przy piłce i próbuje budować atak, lecz nie przynosi nam to żadnych korzyści w ofensywie. City miało świetnie zorganizowaną obronę. Jeden Andy Carroll to zdecydowanie za mało...
W 57. minucie na podwójną zmianę decyduje się Kenny Dalglish. W miejsce Charliego Adama wchodzi Steven Gerrard, zaś w miejsce bezproduktywnego Kuyta – Craig Bellamy. Kibice gospodarzy ciepło przyjmują Walijczyka.
City ograniczało się tylko do obrony, jednak robili to tak dobrze, że goście nie mogli przebić się przez błękitny mur.
Kilka minut po wejściu na boisko, z dobrej strony pokazuje się Bellamy. Bardzo dobry strzał Walijczyka, lecz wciąż obok bramki Harta.
W 73. minucie rajd Aggera przerywa Barry. Anglik otrzymuje drugą żółtą kartkę i w efekcie wylatuje z boiska.
Jeżeli nadzieje na korzystny rezultat odżyły, kiedy Barry opuścił boisko, to zostały one brutalnie zgładzone. Chwilę po czerwonej kartce, faulu w polu karnym dopuścił się Skrtel i Mike Jones wskazuje na wapno. Do piłki podszedł Milner i świetnym strzałem w prawy róg zmylił Reinę, który rzucił się w przeciwnym kierunku. Anglik pokazał jak powinno wykonywać się rzuty karne...
W 77. minucie ostatnia zmiana Dalglisha. Maxi Rodriguez za Spearinga.
Chwilę potem Adam Johnson strzela w słupek.
W odpowiedzi strzał Gerrarda, lecz piłka nieznacznie mija okienko bramki Harta.
Pomimo dalszych prób, Liverpoolowi nie udało się strzelić choćby honorowej bramki.
Komentarze (8)
Potrzeba nam bramek, obrona i druga linia jest okey (wczoraj to wyglądało gorzej niż zwykle, mam na myśli postawę naszej defensywy). Musimy coś zrobić z tym żeby nie tracić bramek przy rzutach rożnych, już któryś raz widzę nas żle zorganizowanych w tym elemencie. Atak to nasza bolączka. Jest wiele słusznych ataków na Carrolla, ale Suarez swoją skutecznością też nie zachwycał, powinien mieć z dwa razy więcej bramek w lidze, sytuacji ku temu miał mnóstwo, ale wierzę w nich obu. Andy jest młodym chłopakiem, dobrze gra głową, nogami gorzej, ale wszystko przed nim, nie skreślam go po połowie sezonu. Luis po odbyciu kary w końcu się wstrzeli i będzie czołowym strzelcem PL. Reszta chłopaków też musi coś dać od siebie, wczoraj Downing miał ku temu okazję, co on dał zespołowi do tej pory? 0 bramek i 0 asyst, jestem tym rozczarowany. Co dał Dirk? 1 asysta, i to ma być wszystko? Cały zespół musi poprawić grę w ataku i nie ma sensu szukać jednego kozła ofiarnego.
Pozdrawiam
Kenny (KING) Dalglish: Manchester City 3-0 Liverpool ( dream team?)
WTF ?!
PÓŁFINAŁ CARLING CUP JEST NASZ!!!