Puchar mistrzów błędu na Anfield
Redaktor naczelny sekcji futbolu The Times Tony Evans wyraża własne odczucia w komentarzu dotyczącym horrendalnych posunięć hierarchii Liverpoolu. W kolejnym felietonie daje do zrozumienia, że klub z Merseyside wpakował piłkę do własnej siatki ostatnimi posunięciami w sprawie incydentu Luisa Suareza.
***
"Jeśli puchary byłyby przyznawane za błędy, to nie można by się ruszyć w sali narad City" – Francis Lee
Dobrze że się złożyło, że Liverpool grał przeciw Manchesterowi City zaledwie kilka godzin po tym, jak zdecydował się zakończyć sprawę Luisa Suareza i Patrice'a Evry. Klub z Anfield na boisku może mieć problemy z dotrzymaniem tempa nowicjuszom szczytu ligi, jednak ostatnie kilka tygodni pozwala mu na uzurpowanie sobie prawa do tytułu króla błędów.
Jego nieokrzesane oświadczenie podkreśla to i prowadzi brzydki epizod do paskudnego zakończenia. Liverpool pokierował całą sprawę wyjątkowo źle od samego początku – począwszy od październikowego spotkania w pokoju sędziowskim, na Anfield, po wczorajsze krępujące oświadczenie prasowe.
Sens owego oświadczenia jest prosty: mamy rację, ale wycofujemy się dla większego dobra. Zwolennicy klubu, którzy z charakterystyczną pasją zdecydowali się bronić tego, czego obronić się nie da, będą wiwatować z wojowniczym zacietrzewieniem. Będą wskazywać na 115-stronicowy werdykt the FA – który ma w sobie coś dla każdego zwolennika teorii konspiracji, lingwisty zajmującego się hiszpańskim slangiem i ukrytego rasisty – by uwidocznić braki i zamęt w głowach zarządzającej grupy.
Pokazali, że mają rację.
Raport może być ograniczony do najistotniejszych faktów: Suarez został dobity przez zeznanie Damiena Comolliego, dyrektora ds. piłki nożnej Liverpoolu, który pojawił się po całym zdarzeniu w pokoju sędziowskim na Anfield i powiedział oficjelom, że słowo "negro" zostało użyte przez Suareza podczas sprzeczki z Evrą.
To nawiązywało do koloru – w każdym języku, niezależnie od oświadczenia Suareza – i było częścią wymiany dialogu, który miał wyprowadzić z równowagi obrońcę Manchesteru United. I właściwie wszystkie dowody Evry i United mogłyby zostać wyrzucone na śmietnik. Pytanie jednak ile było w tym rasizmu.
Trzyosobowa komisja z zadowoleniem zgodziła się, że Suarez nie jest rasistą. Zgodził się także Evra. Jednak oskarżenie miało podstawy, a kolor Evry został wspomniany. Cały szum i furia, które potem nastąpiły, służyły tylko temu, by umniejszyć status wielkiego klubu.
To co zrobił Liverpool było farsą. To co zrobili prawnicy klubu było chaosem, a brak wskazówek z Anfield i Bostonu powoduje, że należy zadać pytanie, czy ktokolwiek zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.
Jedynym przedstawicielem klubu, który zdecydował się na publiczne skomentowanie sprawy, był Kenny Dalglish. To co Comolli miał do powiedzenia pozostało ukryte, aż do momentu, gdy ten stanął przed komisją. Ian Ayre, dyrektor zarządzający, siedział cicho, podobnie jak i właściciele. Co więcej, wczorajsze oświadczenie zawierało dziwne nawiązanie do rasizmu w amerykańskim sporcie. Czy to w ten sposób John Henry, przedstawiciel Fenway Sports Group, pokazuje swoje wsparcie dla stanowiska klubu? Jeśli tak jest, to ta interwencja nie pokazuje go w najlepszym świetle.
Po pierwsze nastąpiło to za późno. Henry ma ochotę zdobywać nowe rynki, jednak ten paskudny epizod nie zdobędzie mu nowych fanów. Zespół ma lidera i Dalglish jest w stanie go rozwinąć oraz przywrócić mentalność zwycięzców. Jednak ten narastający kryzys wymagał wskazówek ze strony rady nadzorczej. Tylko najbardziej zaślepieni mogą mówić, że to było tylko jedynie błędem w relacjach z publiką.
Gdyby sprawa nie była tak poważna, byłoby to niezłą komedią z punktu widzenia Liverpoolu: od uwag w stylu Ali G (komediowa postać stworzona przez Sachę Barona Cohena – przyp. red.) – Evra powiedział Andre Marrinerowi: "dajesz mi kartkę tylko dlatego, że jestem czarny" po koszulki, którymi klub wyraził swoje wsparcie dla Suareza przed meczem z Wigan Athletic. Nie ma jednak nic zabawnego w tym, że klub, który potrzebuje odzyskać szacunek po chaosie lat Gilletta i Hicksa, miesza się w bitwę, która nie była do wygrania za to pełna wątpliwości.
Liverpool może krytykować the FA, która źle radziła sobie z sytuacją, natomiast the FA może szukać pocieszenia w fakcie, że w tym dramacie zachowała więcej twarzy niż Anfield. Puchar dla mistrzów błędu znalazł nowy dom.
Osiem meczów kary dla Suareza:
Środa, wczoraj wieczorem: Manchester City (w), Premier League
Piątek: Oldham (d), FA Cup*
Styczeń 11: Manchester City (w), Carling Cup*
Styczeń 14: Stoke City (d), Premier League
Styczeń 21: Bolton Wanderers (w), Premier League
Styczeń 25: Manchester City (d), Carling Cup*
Styczeń 31: Wolverhampton Wanderers (w), Premier League
Luty 6: Tottenham Hotspur (d), Premier League
Mecze Premier League, na które wróci:
Luty 11: Manchester United (w)
Luty 25: Everton (d)
Marzec 3: Arsenal (d)
* Rezultaty meczów FA Cup i Carling Cup mogą wpłynąć na występy Suareza
Tony Evans, redaktor naczelny
Komentarze (7)
Ta sprawa jest przecież taka prosta. Suarez powiedział do Evry "negro", a klub idzie w zaparte, żeby go bronić. Popełnia przy tym straszne błędy. Po co te błędy? Po, co? Obraził to niech przeprosi. Co z tego, że być może są tu jakieś różnice kulturowe, co z tego, że Suarez stracił, a cały Klub może stracić na swojej reputacji. Co z tego, że milionom ludzi na całym świecie zależy, żeby Liverpool wygrywał. To wszystko nie ma znaczenia. To taka prosta sprawa - jak zwykle między ludźmi - a oni tak nierozsądnie postąpili.
Cóż panie Evans, świat nie jest taki prosty...
Bo zakładam oczywiście, że Kenny nie wystawi go Karola ponownie na mecze z City w pucharze. Jeśli tak zrobi, to stracę w niego resztki wiary.