Kelly składa hołd Ablettowi
Martin Kelly nie wiedział wiele o zawodniku Liverpoolu Garym Ablett'cie, jednak szacunek i wylew smutku po śmierci 46-latka był u młodego Anglika równie mocny, jak u ludzi, którzy pamiętali okres gry dla Liverpoolu zmarłego. Ablett zyskał uwielbienie całej nowej generacji piłkarzy jako trener, menedżer i przyjaciel.
Kelly był integralną częścią drużyny rezerw Liverpoolu, które w 2008 roku sięgnęły po tytuł. Ablett zjednoczył tę wielonarodowościową drużynę wygrywając mistrzostwo północy, zanim pokonali w play-offach Aston Villę.
Kelly zawdzięcza dużą część swojego rozwoju zaproszeniu Abletta do gry w drugim zespole Liverpoolu i opuszczeniu rodzinnego otoczenia Akademii Kirkby.
Kelly oczywiście nigdy nie patrzył wstecz i wśród wielu hołdów złożonych Ablettowi - zmarłemu po 16-miesięcznej walce z chłoniakiem nieziarnicznym - słowa obecnego gracza Liverpoolu brzmią przejmująco, jak żadne.
Kelly miał zaledwie 5 lat, gdy Gary tworzył historie zdobywając FA Cup z drugim zespołem z Merseyside, jako pierwszy w historii, pamięta swojego byłego trenera z umiejętności doradzania i rozwijania młodych talentów, niż z umiejętności, które uczynił go jednym z najlepszych obrońców w swojej epoce.
Jednakże nie trwało długo, zanim Kelly i jego koledzy z drużyny zaciekawili się ponad 40- letnim szybkonogim człowiekiem, z którym spędzali czas na boisku treningowym.
- Wszyscy bardzo współczujemy jego rodzinie, to bardzo ciężki czas dla nich - powiedział Martin.
- Ja i Jay byliśmy częścią zespołu, który prowadził.
- Zaprosił nas obu w 2007 roku do przyjścia i trenowania z zespołem rezerw i pierwszym zespołem i dał nam szansę przed wszystkim w rezerwach, z którymi wygraliśmy tytuł.
- Chciał, żebyśmy byli drużyną i udało mu się to osiągnąć. W zespole było mnóstwo zawodników z różnych krajów, ale on stworzył z nas drużynę.
- Był znakomitym trenerem, osobą. Mogłeś wziąć go na stronę i porozmawiać o sprawach poza boiskowych.
- Dobrze było mieć Gary'ego w pobliżu. Nigdy nie pozwolił żadnemu zawodnikowi czuć się opuszczonym w szatni. Mieliśmy wielu zagranicznych zawodników w drużynie, którzy musieli się zaaklimatyzować i Gary sprawiał, że tak się działo.
- Fatalnie dla nas jest go stracić i obecnie bardzo współczujemy jego rodzinie.
- Jestem trochę za młody, by oglądać jak grał dla Liverpoolu, jednak z chłopakami z drużyny zwykliśmy szukać filmików na YouTubie z jego grą. Zwyczajnie zwykliśmy znać go jako " naszego trenera Gary'ego", ale gdy zobaczyliśmy kawałek filmu wspaniale było oglądać taką legendę Liverpoolu i Evertonu.
- Zwykliśmy mieć wielki ubaw wraz z nim, gdy dołączał do gier treningowych. Graliśmy na jeden kontakt a on odgrywał pierwsze skrzypce, zupełnie nie zważając na miejsce.
- Gary wciąż był znakomitym graczem i miał świetny charakter.
Komentarze (1)