Kenny Dalglish się rozpędza
Jutro minie rok, od kiedy fani Liverpool FC otrzymali wieść, na którą czekali bardzo długo. Oświadczenie klubu na stronie internetowej mówiło iż, czas rządów Roya Hodgsona został zakończony za porozumieniem stron, zaś nowym menedżerem zostaje Kenny Dalglish.
Głosy the Kop, mówiące o tym, że chcą Króla z powrotem na jego tronie spowodowały, że John Henry dał im to, czego chcieli.
W czasie 36 godzin, Dalglish, znajdujący się na rejsie Silver Wind w Zatoce Arabskiej, odpowiedział na wiadomość SOS od Henry’ego i przejął stery nad Liverpoolem w meczu na Old Trafford w trzeciej rundzie FA Cup.
- Miałem szczęście, że zostałem o to poproszony – powiedział, odnosząc się do drugiej szansy, jaka została mu dana, pomimo tego, że nie jej nie oczekiwał po tym jak odszedł z klubu dwie dekady wcześniej.
Niestety nie było bajkowego początku, gdyż w meczu tym podyktowano kontrowersyjny rzut karny, a Steven Gerrard został wcześniej odesłany pod prysznic.
Jednak pomimo przegranej, 9 tyś. fanów, będących na tym meczu, opuszczało stadion z czymś, czego bardzo im brakowało – nadzieją.
Liverpool odpadł z pucharu i znajdował się na 12 miejscu w Premier League, zaledwie 4 punkty nad strefą spadkową, jednak powrót Dalglisha podniósł wszystkich na duchu.
Krytycy z pogardą mówili o tym ruchu, oskarżając Liverpool o sentymentalne podejście do sprawy, zamiast realistycznego.
Jednak fani wiedzieli, czego było trzeba, by odmienić ten dumny klub.
Więcej niż czegokolwiek, Liverpool potrzebował przywództwa, kogoś, kto byłby w stanie działać jako zjednoczona siła, po okresie pełnym smutku i niechęci. Dalglish zrobił jeszcze więcej i przywrócił wszystkim pewność siebie i wiarę.
- Jestem tu, żeby wam pomóc – powiedział.
Filozofia gry „pass and move” Liverpoolu została przywrócona wraz z duchem i poczuciem jedności, którego brak był aż nadto widoczny.
Pokazał również chęć do wprowadzania młodych zawodników takich jak Jay Spearing, Martin Kelly, Jon Flanagan i Jack Robinson do składu.
Kiedy Fernando Torres odwrócił się od klubu, sprawę załatwiono szybko i zdecydowanie.
Liverpool stawał się silniejszy i szybko czynił postępy m.in. niszcząc Manchester United i Manchester City na Anfield.
Dalglish użył swojej magicznej różdżki, która wg Hodgsona nie istniała.
Nagrodą dla bossa był 3 letni kontrakt podpisany w maju.
Uzdrowiony Liverpool był w stanie uzyskać szóste miejsce, a w lato Dalglish wszedł w kolejną fazę swojej pracy.
Z pomocą finansową Fenway Sports Group oraz wsparciem dyrektora sportowego Damiena Comolliego, dokonał wielkiej przebudowy.
Za 56 milionów funtów kupiono do klubu Jordana Hendersona, Stewarta Downinga, Charliego Adama, Doniego, Jose Enrique, Sebastiana Coatesa oraz Craiga Bellamy’ego. Zaś klub opuściło 18 piłkarzy i pozbyto się chwastów.
Liczne zakupy zwiększyły oczekiwania, ale również dało pozytywnego kopa na ten sezon.
Optymizm został jednak zmalał po serii frustrujących remisów na własnym boisku.
Jednak fakt, iż drużynie nie idzie świetnie, był do przewidzenia, przecież jest to zespół w czasie przemiany.
Z tak wieloma nowymi zawodnikami, cierpliwość jest niezbędna.
Liverpool wciąż czyni postępy i widać to patrząc na tabelę, gdzie Liverpool traci tylko 3 punkty do miejsca gwarantującego udział w Champions League oraz na to, że the Reds są bliscy pierwszej wycieczki na Wembley od 1996 roku.
Rok po tym jak Dalglish skrócił swój urlop z żoną Mariną, the Reds są o niebo lepszym zespołem. Praca Dalglisha nabiera tempa.
James Pearce
Komentarze (2)