TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1653

Wiara procentuje dla Skrtela


Cztery lata temu, Martin Skrtel przybył do Liverpoolu jako stosunkowo nieznany gracz, natomiast jego brak renomy i początkowa trudność w zakorzenieniu się została podkreślona przez przygnębiający debiut, który zakończył się tym, że piłkarze Havant & Waterlooville spierali się, kto byłby zmuszony wziąć jego koszulkę.

Podczas gdy bluzy noszone przez takie sławy jak Steven Gerrard, Fernando Torres i Javier Mascherano stanowiły cenne zdobycze dla drużyny nie uczestniczącej w Ligowym futbolu po porażce 5:2 na Anfield, koszulka należąca do obrońcy debiutującego w barwach Liverpoolu, mimo jego transferu z Zenita Sankt Petersburg za 6 mln funtów, pozostała niechciana. Ostatecznie Shaun Wilkinson dostał najwidoczniej nagrodę pocieszenia jako pamiątkę po tym, jak cenne łupy zostały zwędzone.

Trudno sobie wyobrazić bardziej niepomyślny start w karierze, ale ocena trzy na dziesięć dla reprezentanta Słowacji od redakcji The Times odzwierciedla zgodę, że wypadł on niekorzystnie za pierwszym razem, chociaż to kłóci się z miarodajną formą, którą Skrtel prezentował ostatnio.

Jako filar defenysywy w drużynie Liverpoolu, która będzie podejmować starania, aby jako pierwsza ekipa w tym sezonie utrzymać czyste konto na wyjeździe z Manchesterem City, 27-letni Skrtel przyznaje, że jest u szczytu swoich możliwości, nawet jeśli pamięć o chrzcie bojowym wciąż nie wygasła całkowicie.

– Możliwe, że to jest najlepszy okres w mojej karierze i zdecydowanie najlepszy czas, odkąd przybyłem do Liverpoolu – powiedział Skrtel. – Na początku było naprawdę trudno. Przyjechałem z Rosji i wszystko było inaczej. To był wielki klub, jeden z największych na świecie, a ja czułem się z tym trochę dziwnie.

– Pierwszy miesiąc był bardzo ciężki. Nie potrafiłem mówić po angielsku, więc nie mogłem zrozumieć chłopaków. Podstawowym celem było nadrobienie zaległości. Na boisku też nie ułożyło się dobrze, gdy graliśmy w Pucharze Anglii przeciwko Havant.

– Po tym meczu chciałem się postarać i pokazać, że jestem wystarczająco dobry, aby reprezentować barwy Liverpoolu, dlatego nad tym pracowałem.

– Wiedziałem, że ludzie rozmawiają na mój temat oraz, że ich zdaniem nie jestem materiałem na zawodnika Liverpoolu, a klub zapłacił duże pieniądze za mnie. Bardzo ważne było dla mnie to, że Rafa Benitez powiedział: "Nie martw się tym meczem. Patrz lepiej na następne spotkanie, ponieważ otrzymasz szansę i musisz pokazać, że jesteś lepszym graczem."

– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ludzie postrzegają mnie teraz w zupełnie innym świetle niż to miało miejsce wcześniej. Jestem z tego powodu zadowolony.

– Były wątpliwości co do mojej osoby. Wiedziałem, że ich zdaniem nie stać mnie na regularną grę na poziomie. Owszem potrafiłem zagrać OK w jednym meczu, ale już w kolejnym nie szło mi tak dobrze. Zdania były podzielone, ale mam nadzieję, że pokazałem w zeszłym roku, iż jestem wystarczająco dobry i mogę grać dla Liverpoolu.

Ustanawiając pozycję Skrtela w sercu defensywy obok Daniela Aggera, menedżer Kenny Dalglish nie mógł zademonstrować swojej wiary w bardziej wyraźny sposób, zwłaszcza że jego polityka selekcji zaprowadziła zasłużonego w bojach Jamiego Carraghera na ławkę.

Po zyskaniu przychylności, kolejne wyzwanie Skrtela to wsparcie Liverpoolu w staraniach o awans do ich pierwszego finału od 2007, czyli roku wcześniej, zanim dołączył do klubu.

Otóż ten Manchester City, lider angielskiej Premier League i przeszkoda na ich drodze do Wembley sprawia, że zadanie jest dość trudne. Jednak poprzeczka zdaje się być zawieszona jeszcze wyżej dla Skrtela, w szczególności, gdyż będzie potrzebny pozytywny wynik z wizyty na stadionie, który przechowuje w jego pamięci złe wspomnienia.

W tym samym roku, w którym dołączył do Liverpoolu, Skrtela ogarnęła myśl, że jego kariera dobiegła przedwcześnie końca po tym, jak został zniesiony na noszach jeszcze wtedy na the City of Manchester Stadium z kontuzją zerwania więzadła krzyżowego. Uraz był takim cierpieniem, że nawet tlen nie mógł stępić bólu. – Łupało nie do wytrzymania – powiedział. – Myślałem, że to dla mnie koniec.

Pomimo pełnego powrotu do zdrowia, obiekt City wciąż nie przyniósł pozytywnych wspomnień, a dwie porażki 3:0 z rzędu na wyjeździe w angielskiej Premier League ilustrują skalę zadania Liverpoolu. – Myślę, że nadszedł czas, by szczęście mi tam dopisało – powiedział. – To jest półfinał i dlatego jestem zdania, że to będzie całkowicie inny mecz w porównaniu z ostatnią potyczką w lidze.

– Niektórzy twierdzą, że to tylko Puchar Ligi Angielskiej, ale dla nas to jest wielka okazja na sięgnięcie po puchar. To znakomita szansa dla każdego piłkarza. Koncentrujemy nasze myśli na tym spotkaniu i mam nadzieję, że awansujemy do finału.

Tony Barrett

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

gerrard69 11.01.2012 09:58 #
Nażekałem na jego formę w poprzednim sezonie gdzie przeplatał świetne występy ze słabszymi. Ten sezon pokazałó jednak że Martin jest nie do zastąpienia, gra lepiej niż Danny, pokazuje że też potrafi zrobić "coś" z piłką a i do siatki udało mu się kilka razy trafić. To właśnie Słowak przypomina mi Samiego, jest cały czas opanowany i nie daje się wytrącić z równowagi przez rywali. Świetny transfer Rafy za stosunkowo niewielkie pieniądze.
jaszyn 11.01.2012 10:24 #
gerrard69-> Rafa zrobił mase świetnych transferów :)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com