Kartka z historii
Nie zamierzam być takim hipokrytą jakimi teraz są Anglicy twierdząc, że Szkoci to tak naprawdę Brytyjczycy w Pucharze Świata i deklaruję, że to do nas, walecznych i dumnych Szkotów należeć będzie Liverpool w jutrzejszym finale Pucharu Europy na Wembley przeciwko Brugii.
Niemniej jednak, ze wszystkich angielskich klubów, Liverpool jest naszym ulubionym i uczciwie można powiedzieć, że Szkoci odgrywają ogromną rolę w sukcesie Merseyside.
Będę kibicować McLiverpoolowi
Kluczowymi zawodnikami na przykład w zdobyciu drugiego z rzędu najważniejszego trofeum są ci znakomici Szkoci, Kenny Dalglish i Graeme Souness i wydaje się pewne, że w tej drużynie znajdzie się także elegancki obrońca, Alan Hansen.
Przez lata zdumiewające sukcesy Liverpoolu zależały od zawodników o świszczącym akcencie i wprawiających w zdumienie szkockich stopach.
Bill Shankly – ojciec założyciel, Ian St John – otaczany czcią napastnik, o którym wielbiciel poniżej plakatu z pytaniem: „Co byś zrobił gdyby Jezus ponownie przyszedł?” Nabazgrał słowa: „Przesunąłbym St Johna na prawo”. I mój ulubiony skrzydłowy, wielki Billy Liddell, taki szybki, taki mocny.
Liverpool był zawsze zrównoważonym zespołem – Rangersami Anglii, podczas gdy bardziej widowiskowy Manchester United w swojej szczytowej formie był angielskim Celtikiem. Liverpool lubił szybkie rajdy skrzydłami, siejących spustoszenie napastników i wydajną taktykę.
Jutro więc, kiedy staną twarzą w twarz z Brugią, świetnym belgijskim zespołem, będę im kibicował.
Kilka miesięcy temu widziałem Brugię w akcji w meczu z Celtikiem w Luksemburgu. Poprzez program telewizyjny trwający aż do wczesnych godzin porannych, Luksemburg stał się areną kontynentu mogąca nadawać transmisję do wielu innych krajów. I wtedy poczułem, że ci spokojnie poruszający się Belgowie staną się prawdziwym hitem w Pucharze Europy. I udowodnili to – możecie wyobrazić sobie, że wasz stary reporter chociaż raz miał rację?
Brugijczycy nie tylko są najtrudniejszym do przejścia europejskim zespołem, który prowadzi legendarny trener Ernst Happell – to „prawdziwe, chytre szelmy” – jak powiedział mi trener reprezentacji Anglii.
Środek pola
Oni rozkoszują się swoją najbardziej efektywną pułapka ofsajdową w piłce nożnej – pułapką, która doprowadza ich rywali do frustracji. I stawiają niemal niedbały opór zamiast ostro rzucać się, gdy duńscy skrzydłowi Sorensen i Van der Eyken poruszają się z prędkością światła.
Liverpool w odpowiedzi na to gra stylowo, zwłaszcza dzięki Sounessowi, który ożywił słabnący środek. I z pewnością Hansen, przed potężnym Tommym Smithem doda więcej kolorytu.
Kiedyś Liverpool wyróżniał się raczej skutecznością niż widowiskowością. Teraz jest inaczej. Liverpool kładzie akcent na samą słodycz. Zmierzyli się z najlepszymi zespołami z kontynentu z właściwym sobie spokojem, kontrolując grę. Tradycyjnie, jak przystało na Brytyjczyków mają oni bezgraniczne zaufanie do Dalglisha, Faircolough i Case’a.
Real Madryt z sześcioma zwycięstwami jest triumfatorem wszechczasów Pucharu Europy, jednak środowe zwycięstwo ustawi Liverpool obok takich zespołów jak Benfica, AC Milan i Inter Mediolan, które triumfowały dwukrotnie, w nadziei na wyrównanie wyniku trzech zwycięstw Ajaksu i Bayernu Monachium.
Tysiące Szkotów będzie jutro cieszyć się – ponieważ wielu z nich czuje, że ten klub to tak naprawdę McLiverpool.
Hugh Taylor
9 maja 1978
Komentarze (2)