Milowy krok Liverpoolu
Styczeń to miesiąc powrotu Króla Kenny'ego tam gdzie jego miejsce - na tron. Niemal każdego dnia tego miesiąca możemy usłyszeć o tym jak to najsławniejszy numer 7 w historii The Reds powrócił na Anfield i dokonał cudownego zwrotu. Dokładnie tego weekendu będziemy świętować pierwszą wygraną po wodzą Dalglisha od czasu ponownego przejęcia sterów.
Przegrywając pierwszy mecz w FA Cup z Manchesterem United, przełykając gorycz porażki po nieudanym pościgu za Blackpool jak i wymęczając remis z The Toffees Liverpool mógł posmakować pierwszego zwycięstwa triumfując z Wolves 3-0 na Molineux.
Wszyscy zainteresowani futbolem zapewne potrafią odświeżyć w pamięci gole zdobyte przez The Reds, zwłaszcza ten spektakularny wolej Raula Meirelesa. To była dopiero druga wygrana na wyjeździe od rozpoczęcia sezonu z Hodgsonem u sterów.
Tamtego popołudnia mogliśmy oglądać popisowy występ podopiecznych Kenny'ego. Grali oni niczym wielki Liverpool sprzed lat.
Bronili się wówczas ze stoickim spokojem i wychodzili z kontratakiem w niewiarygodnie szybkim tempie. Po pierwszym golu Torresa tuż przed zmianą stron nikt nie miał wątpliwość w końcowy rezultat.
Od tamtego dnia podopieczni Kenny'ego prezentowali dobrą formę na wyjazdach. Można tu przytoczyć wygrane z Sunderlandem, Fulham jak i remis z Arsenalem na Emirates Stadium.
W obecnej kampanii The Reds mogą pochwalić się wyjazdowymi wygranymi nad Arsenalem jak i Chelsea, więc powinni też sobie łatwo poradzić z Boltonem. Wygrana na Reebok Stadium oznaczać będzie, iż zbiorą oni więcej punktów na wyjeździe niż na domowym obiekcie.
Ligowa forma z Anfield definitywnie potrzebuje rozwoju. Z jednej strony The Reds wejdą w miesiąc luty bez porażki u siebie z drugiej natomiast nie można wybaczyć faktu iż w 14 punktów zostało bezpowrotnie utraconych.
W nadchodzącą środę fani zbiorą się na jednym z najwspanialszych obiektów w historii piłki nożnej i będą oni oczekiwać od LFC zakwalifikowanie się do finału Carling Cup. Mają oni też przed sobą inne zadanie - pokonanie odwiecznego rywala z czerwonej części Manchesteru w rozgrywkach FA Cup.
- Remis z City na Anfield byłby okey! Mieliśmy problem z remisami we wcześniejszych meczach, ale teraz to byłoby wystarczające. Przeciwko United nie chcielibyśmy takiego rozwiązania, bo to oznaczałoby wyjazd na mecz rewanżowy na Old Trafford - powiedział Jamie Carragher.
- Nie sądzę, by forma ligowa była istotna w tym aspekcie (Carra zwraca uwagę na 2 mecze pucharowe w następnym tygodniu - przyp red). Wiele drużyn sprawiało nam w tym sezonie problem na Anfield, ale kibice i tak będą oczekiwać od nas zwycięstw w meczach z City i United.
Atmosfera na Anfield Road stała się dużo mniej gorąca, niż w poprzednich latach. Ciężko już usłyszeć wszechobecne wcześniej piosenki takie jak 'Scouser Tommy'. Niecierpliwość kibiców jest coraz bardziej odczuwalna.
Bądź co bądź, Anfield ciągle odgrywa ważną rolę. Chciałbym móc pisać w czwartek o pierwszej od lat wyprawie Liverpoolu na Wembley. Seria bez porażki na własnym stadionie nie może się zakończyć w środę.
Dominic King
Komentarze (4)