Przemijający „Latający Holender”
Dirk Kuyt, „Latający Holender”, od kilku lat nierozłącznie kojarzony z Liverpool Football Club. Obecny sezon holenderskiego napastnika jest zdecydowanie najgorszy z pośród tych, w których przywdziewał koszulkę Liverpool`u. Czy jego czas w ekipie prowadzonej obecnie przez Kenny`ego Dalglisha powoli, ale jednak przemija?
Od samego początku, od swojego debiutu w meczu z West Hamem, zaskarbiał sobie coraz większe rzesze fanów. Nieustępliwość, walka, spryt, współpraca z partnerami z drużyny i bramki – to wszystko sprawiło, iż szybko stał się jednym z ulubieńców kibiców the Reds. Nie posiada być może tej charyzmy co Gerrard, tej skuteczności co niegdyś Torres, impulsywności jak Mascherano i celnych podań jak Alonso. Jednak za każdym razem, gdy Dirk meldował się na boisku zostawiał nie tylko na nim swoje serce, ale i jak mawiają niektórzy, także płuca.
Rafa Benitez w momencie pozyskania wymarzonego dla klubu i kibiców Fernando Torresa, szybko zmienił taktykę na grę jednym wysuniętym napastnikiem. Niemożność zestawienia Torresa z Crouchem, nieudany transfer Keane`a, spowodowało to wszystko, iż dla Kuyta, kluczowego gracza Rafa znalazł inne miejsce na boisku - nie w ataku a na skrzydle.
Kuyt nie jest i nigdy nie będzie typowym skrzydłowym. Brak mu dryblingu, przyspieszenia i celnej centry. Posiada jednak niespożyte siły i umiejętność kombinacyjnej gry w pobliżu pola karnego rywali. Potrafi grać głową, co nie raz udowadniał zdobywając gole po stałych fragmentach gry. Świetny i opanowany przy wykonywaniu „jedenastek” – niejednokrotnie dających nam zwycięstwo w meczu na tzw. styku.
Wszyscy pamiętamy bramkę z Milanem w nieszczęśliwym dla nas finale Champions League w Atenach. Dwie bramki z rzutów karnych w derby z Evertonem w 2007 roku. Hattrick w meczu z United zeszłej wiosny. Jednak obecnie to tylko wspomnienia, niemające zbyt wiele z teraźniejszością.
Sezon 2011-12 zaczynał mając na koncie 49 bramek w meczach ligowych w Premier League. Za sobą miał nieudany dla klubu, ale udany z pewnością dla siebie, sezon pod wodzą Hodgsona a następnie Dalglisha. Z 13 trafieniami był najskuteczniejszym graczem the Reds. Trafienie nr 50 wydawało się, zatem formalnością, latem czy też na jesieni minionego roku. Nic takiego się jednak nie stało. W 19 spotkaniach ligowych w tym sezonie nie trafił do bramki ani razu! Jedyna bramka to gol strzelony Brighton & Hove Albion w trzeciej rundzie Carling Cup. Niewykorzystana „jedenastka” w derbowym meczu z Evertonem, na szczęście była bez konsekwencji dla drużyny, ale bariery 50 bramek nie zdołał przekroczyć. Czyżby ta magiczna liczba wywiera na niego aż taki wpływ, iż nie może się przełamać?
Nie tylko bramek brakuje w obecnym sezonie Kuyt`owi. Po raz pierwszy od czasu przybycia na Anfield, nie jest już pewniakiem w wyjściowym składzie. Dalglish stawia na młodszych, sprowadzonych w lecie m.in. Hendersona i Downinga. Dirk melduje się przeważnie na boisku, jako rezerwowy. Mimo to, szanse swoje na boisku potrafi znaleźć. Co jednak z tego, skoro nie przekłada się na to trafienia? Brak skuteczności to obecnie niechlubna domena nie tylko Holendra, ale i całej drużyny.
Zresztą nie tylko brak goli i asyst jest bolączką Kuyt`a. Forma i dyspozycja na boisku pozostawia również wiele do życzenia. Nie może odnaleźć się w formacjach Dalglisha. Ze skrzydła nie potrafi zagrozić bramce rywali, w ataku jest zbyt cofnięty. Gdy przypadała mu rola gracza pierwszej linii opuszczał swój posterunek i zostawiał puste pole z przodu. Próbował rozegrać piłkę i podawać ją… no właśnie, do kogo? Skoro to właśnie np. w meczu z Stoke na Anfield, jemu przypadła rola wysuniętego napastnika.
Zbliża się być może ostatnia, lub przed ostatnia, wielka międzynarodowa impreza, w której ma zamiar uczestniczyć nasz „Latający Holender” – Euro 2012 na boiskach Polski i Ukrainy. W ekipie „pomarańczowych” ma od wielu już lat, silną pozycję. Czy jednak przy tak miernym sezonie w klubie nie odbije się to na jego grze w kadrze? Kuyt ma 31 lat, Holandia słynie z świetnej młodzieży, a ta napierać będzie z każdym kolejnym meczem „Oranje”.
W styczniu nie wydaje się możliwe, by Kuyt opuścił Liverpool. Choć być może dla niego obecnie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Regularna gra i kilka bramek podniosłoby jego akcje przed Euro. Jednak Kuyt zostanie, być może tylko lata, ale zostanie.
Wszyscy pamiętają zakusy np. Interu Mediolan na usługi Dirka. Odchodzili Alonso, Mascherano, Torres – Kuyt pozostał wierny Liverpool`owi. Za to i za swą postawę na boisku na zawsze będzie pamiętany i szanowany wśród kibiców Liverpool`u na całym świecie.
Sytuacja kadrowa zespołu Dalglisha, jednak wymaga tego, by Dirk został. Został i strzelił swoją jubileuszową bramkę w Premier League. Zakończył w ten sposób swoją przygodę z Liverpool`em w efektownym stylu, najlepiej pomagając the Reds wrócić na salony Champions League.
Komentarze (13)
Życzę mu 50 bramki i niech odejdzie latem jako jedna z małych legend LFC z szacunkiem na jaki zasługuje za kilometry wybiegane dla naszego klubu
a nie ma opcji na sto procent, aby Kenny przestał promować swoich 'gwiazd' kupionych latem. Sam Siebie by chyba skrytykował...
"Downing jest efektywniejszy" !? Pod jakim kątem, bo chyba nie mówisz tego na podstawie jego asyst i pięknych dośrodkowań. Gdyby Kuyt grał w tym sezonie tyle ile Downing to wiedziałbyś dlaczego się go chwali i ma większy kredyt zaufania! Dirk potrafi strzelać bramki i asystować - to fakt! Pokazał to już w barwach LFC nie raz, a Stewart...cały czas każdy czeka aż zaskoczy, bo od czasu dołączenia do nas jest całkowicie bezproduktywny! Co do biegania Dirka, to nawet i to trzeba potrafić! Adam jest tego najlepszym przykadem! Nawet to mu nie wychodzi! Jest zawsze spóźniony z kryciem i dlatego musi biegać i naprawiać błędy, a wszywscy widzimy że każda taka próba kończy się bezsensowym faulem! Idealnie pasuje to Downinga - oboje nic nie wnoszą do drużyny! Jonjo został ściągnięty z wypożyczenia i zagrał jeden mecz od pierwszej minuty iu to wystarczyło, żeby każdy (poza Kennym) mógł zobaczyć, że bije Adama na głowę!