Podsumowanie meczu
The Reds zwyciężyli z Wolverhampton 3:0 na Molineux Stadium. Liverpool przez cały mecz kontrolował przebieg spotkania, a swój dorobek strzelecki podreperowali napastnicy w postaci Andy'ego Carrolla, Craiga Bellamy'ego i Dirka Kuyta.
Podopiecznym Kenny'ego Dalglisha nie najlepiej wiodło się w styczniu biorąc pod uwagę rozgrywki Premier League, ponieważ przed spotkaniem z Wilkami nie udało im się wygrać żadnego spotkania, a bilans bramkowy the Reds wynosił 1:6.
Menedżer Liverpoolu po raz kolejny był zmuszony przeprowadzić kilka zmian w składzie. Do drużyny powrócił przede wszystkim Jay Spearing, ale poza kadrą meczową znalazł się kapitan, Steven Gerrard, który boryka się z lekkim urazem. Warto również przypomnieć, że był to ostatni mecz, w którym nie mógł wystąpić Urugwajczyk, Luis Suarez.
Od początku spotkania do ataków ruszył Liverpool, który już w 3. minucie mógł wyjść na prowadzenie. Dobrym zgraniem głową do Kuyta w polu karnym popisał się Andy Carroll, ale Holender nie potrafił w odpowiedni sposób minąć bramkarza i nie zdążył opanować piłki przed linią końcową.
Kilka minut później w polu karnym gospodarzy sfaulowany został Glen Johnson, ale arbiter nie zdecydował się podyktować jedenastki.
Gospodarze swój pierwszy i jak się później okazało jedyny celny strzał na bramkę Pepe Reiny oddali w 12. minucie. David Edwards próbował sprytnie przedłużyć dośrodkowanie jednego z piłkarzy Wilków, ale bramkarz the Reds zachował czujność w tej sytuacji.
Kolejną okazję do objęcia prowadzenia Liverpool miał w 23. minucie po rzucie rożnym wykonanym przez Bellamy'ego. Bliski szczęścia był Daniel Agger, ale jego uderzenie głową zostało zatrzymane przez Hennesseya.
Wilki groźną okazję stworzyły sobie również po stałym fragmencie gry, ale strzał głową Fletchera przeleciał nad poprzeczką bramki Pepe Reiny.
The Reds drugiej jedenastki domagali się w 35. minucie, po tym jak Charlie Adam przewrócił się w polu karnym. Gwizdek sędziego wciąż milczał, ale chwilę później przyznał on Liverpoolowi rzut wolny. Do piłki podszedł Craig Bellamy, ale znów świetnym refleksem popisał się Hennessey.
Najgroźniej pod bramką Reiny było w 40. minucie. Ładną akcję przeprowadzili Kightly i Fletcher, ale strzał tego pierwszego przeleciał ostatecznie obok słupka.
Do przerwy utrzymał się już bezbramkowy rezultat, co zwiastowało nam emocję w drugiej części gry.
W 52. minucie Liverpool w końcu doczekał się zdobycia bramki. Z autu grę rozpoczął Bellamy, następnie Charlie Adam kapitalnie dośrodkował w pole karne, a Andy Carroll z dużym spokojem wykończył całą sytuację.
Gospodarze nie mogli się otrząsnąć po stracie bramki, co doskonale wykorzystał zespół the Reds. W 61. minucie Craig Bellamy zdecydował się na rajd w kierunku bramki, po czym uderzył z około 16 metra i tym samym podwyższył wynik na 2:0.
Zaraz po stracie drugiej bramki Mick McCarthy przeprowadził podwójną zmianę w swoim zespole. Boisko opuścili Michael Kightly i Eggert Jonsson, a na murawie pojawili się Sylvan Ebanks-Blake i Stephen Hunt.
Choć Liverpool pewnie prowadził dwiema bramkami, to cały czas próbował dążyć do strzelenia kolejnych. Jednym z aktywniejszych piłkarzy był Dirk Kuyt, który wciąż czekał na swoje 50. trafienie w Premier League. W 75. minucie chciał zaskoczyć bramkarza Wilków strzałem zza pola karnego, ale Hennessey przeniósł futbolówkę nad bramką.
Holendrowi ta sztuka udała się natomiast w 78. minucie, kiedy wykorzystał bardzo dobre podanie Charliego Adama, dla którego była to już druga asysta w tym meczu.
Trzy minuty później Kenny Dalglish przeprowadził podwójną zmianę. Jonjo Shelvey zastąpił Charliego Adama, a w miejsce Daniela Aggera pojawił się Jamie Carragher.
Wolverhampton miało okazję jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale uderzenie z dystansu Sylvana Ebanksa-Blake'a trafiło tylko w słupek bramki strzeżonej przez Pepe Reinę, który nie zdążył nawet zareagować w tej sytuacji.
W 90. minucie na boisku zameldował się jeszcze Fabio Aurelio, który zastąpił Dirka Kuyta.
Do końca meczu nie wydarzyło się już nic ciekawego i zwycięstwo the Reds stało się faktem. Kenny Dalglish mógł być zadowolony ze skuteczności swoich piłkarzy w ofensywie, ponieważ nie często się zdarza, aby jego zespół zdobył aż trzy bramki w czasie jednej połowy.
Komentarze (3)
bo Chelsea gra mecze z ManU i Evertonem
Arsenal gra z Boltonem, Blacakburn i Sunderland
Newcastle gra z Blackburn, Aston Villa i Sunderland
No gorzej my Tottenham i ManU ale jak widać po 3 meczach ostatnich mamy charakter żeby wygrać te dwa mecze arcy trudne :)