Niech Suarez przemówi na boisku
Kiedy Luis Suarez powróci do gry w poniedziałkowy wieczór kończąc 8-meczowe zawieszenie, znajdzie się pod intensywną obserwacją. Na Anfield Suarez jest bohaterem i takie przyjęcie otrzyma jeżeli zagra przeciwko Tottenhamowi.
Jednak z dala od domu, kibice rywali będą wytykać go palcami nie bardziej jednak niż ci na Old Trafford w sobotę, kiedy po raz pierwszy od czasu afery, jaka wybuchła w październiku, zagra on przeciwko Manchesterowi United i Patrice’owi Evrze.
Niestety, agresja i wrogość, które czekają na Suareza poza Anfield są naturalną częścią biznesu w dzisiejszych czasach. Evra podobnie był obiektem wrogości na Anfield w poprzednią niedzielę, kiedy powrócił tu z United.
Nie wierzę, żeby było to słuszne w jakimkolwiek kształcie lub formie, ale jest to część piłkarskiego życia co dla mnie stało się oczywiste odkąd skończyłem 12 lat i oglądałem Bobby’ego Moore’a i Bobby’ego Charltona, którzy narażeni byli na wrogość grając w reprezentacji Anglii przeciwko Szkotom na Hampden.
Właśnie to Suarez będzie musiał pokonać, kiedy powróci z zawieszenia. Moje doświadczenie związane z grą na wrogim terenie, który nazywaliśmy „kotłem” za moich czasów w Liverpoolu, podpowiada mi, że agresja ze strony tłumu rzadko wpływa na zawodników.
Zabrzmi to trochę dziwnie, ale naprawdę nie słychać fanów gospodarzy, kiedy grasz na obcym terenie. Słyszysz tylko grupę własnych kibiców.
To dlatego wsparcie fanów Liverpoolu było i będzie tak istotne dla Suareza. Kiedy twoi kibice są po twojej stronie, wywiera to bardzo pozytywny wpływ.
Trudności pojawiają się wtedy, kiedy twoi fani odchodzą. Wtedy zaczynają się problemy i negatywne emocje zaczynają na ciebie oddziaływać.
Z punktu widzenia Liverpoolu, Suarez nie ma czego się obawiać. Jako klub, Liverpool ofiarował Suarezowi jednoznaczne wsparcie.
Poza Anfield uznano, że Liverpool się mylił, ale na dłuższą metę ich 110-procentowe wsparcie dla gracza sugeruje, że bardziej prawdopodobne jest jego pozostanie w klubie aniżeli odejście.
Czy mieli rację, czy się mylili, Liverpool trzymał się razem. Klub zawsze tak postępował.
Kiedy Liverpool sprzedał Fernando Torresa do Chelsea w styczniu ubiegłego roku, nigdy nie uwierzyłbym, ze miłość i uwielbienie hiszpańskiego napastnika zostanie przyćmione przez kogoś w przeciągu sześciu miesięcy.
Tego właśnie dokonał Suarez. Jeszcze przed głośnym wsparciem klubu i kibiców w sprawie Evry, Suarez zdobył szacunek i uwielbienie Anfield poprzez swój wkład na boisku.
To dlatego jego powrót będzie taki kluczowy dla Liverpoolu.
Z dostępnym Suarezem, zespół Kenny’ego Dalglisha ma większe szanse zagwarantowania sobie miejsca w pierwszej czwórce pod koniec sezonu.
Osiągnięcie finału Carling Cup i piątej rundy FA Cup jest bardzo korzystne, jednak to tylko premia dla klubu klasy Liverpoolu, który nie chce stać się tylko znany jako dobra, pucharowa drużyna.
Jedyną rzeczą, która ma w Liverpoolu znaczenie jest gra w Lidze Mistrzów i walka o tytuł i w odniesieniu do tego, Suarez wraca w tygodniu, który potencjalnie może określić cały sezon klubu.
Spurs na własnym boisku, United na terenie rywala są wielkimi wyzwaniami dla Liverpoolu w tym tygodniu, ale oczekuję, że Suarez udowodni swoją wartość i uczyni różnicę.
W lato spędził on prawie cały lipiec grając dla Urugwaju w Copa America, ale zamiast zasłaniać się obciążeniem wynikającym z gry dla reprezentacji i długą podróżą z Ameryki Południowej, jak tylko powrócił do Liverpoolu, chciał grać.
Przecieki z treningów mówiły, że był on rewelacyjny i całkowicie oddany, ale on wydaje się właśnie takim typem gościa.
Niewielu jest takich ludzi jak on. Jego menadżer, Kenny Dalglish jest jednym z nich, ale ja byłem inny.
Jako zawodnik spędziłem wspaniały czas i miałem wspaniałe życie, ale futbol był dla mnie sposobem zarabiania.
To właśnie dlatego Suarez jest tak zdeterminowany, żeby wrócić na boisko.
Niewiele powiedział przez ostatnie kilka miesięcy, teraz jednak ma kolejną szansę przemówić na boisku.
Alan Hansen
Komentarze (3)