Zapomnijmy o sprawie z Suarezem
Istnieje moment, w którym musisz sobie powiedzieć, że już wystarczy. Gdy, niezależnie od tego co uważasz osobiście, musisz iść dalej. Kenny Dalglish widocznie nie dotarł jeszcze do tego momentu. Powinien wiedzieć lepiej.
Dalglish jest ikoną. Człowiekiem, który jako piłkarz i trener zasłużył na miano bohatera. Jest uosobieniem Liverpoolu: wyjątkowy, spokojny i dystyngowany. Zna klub lepiej niż ktokolwiek inny. Zna fanów, piłkarzy, dumę i pasję. Został sprowadzony do drużyny przez Boba Paisleya - człowieka, który wiedział doskonale kiedy należy przemawiać, a kiedy nie wyjawiać własnej opinii.
Mając to wszystko na względzie, trudno zrozumieć czemu Dalglish pozwala sprawie Suareza żerować na sobie, pozostawiając menedżera i świetny klub w ogniu krytyki i skupiając na nim uwagę w momencie, w którym nikt tego nie potrzebuje.
Suarez jest fantastycznym piłkarzem, który uświetnia grę swoją pasją i umiejętnościami. Popełnił w listopadzie błąd, celowo, lub nie i został za to ukarany. Teraz nadszedł czas, by pozwolić całej tej sprawie odejść i dać Urugwajczykowi możliwość powrotu do robienia tego, co wychodzi mu najlepiej. Suarez nie będzie mógł tego robić tak długo, jak długo Dalglish będzie manifestował niewinność swego napastnika, gdy zostanie zadane pytanie odnośnie Luisa.
Dla gracza nie ma nic lepszego, niż świadomość, iż trener w pełni popiera jego zachowanie, że będzie go bronił, gdy przyjdzie co do czego.
Menadżerowie wyrobili sobie opinię, iż nie dostrzegają złych zachowań u swoich zawodników, gdy zostaje podyktowany rzut karny lub zostają wyrzuceni z boiska. Jednak, gdy chodzi o sprawę takiej wagi, jak rasizm, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Fanom Liverpoolu, co zrozumiałe, ciężko będzie źle ocenić postępowanie Dalglisha. Wczorajsza wypowiedź Alexa Fergusona pokazała, iż lepiej rozumie on wrażliwość mediów. W zestawieniu z trenerem Manchesteru Dalglish wypada słabo. Nadszedł czasu, by ujawnić, iż w tej sytuacji zachował się źle.
Liverpool został zbudowany na wiarygodności. Sposób, w jaki obecnie zachowuje się Dalglish niszczy ją. Jego akcje przepełnione są frustracją i chociaż Suarez będzie dozgonnie wdzięczny menedżerowi za to, że stał za nim murem, to podejrzewam, że Urugwajczyk pragnie skupić się teraz na swojej karierze w Anglii i przypomnieniu wszystkim o niezwykłym talencie.
Suarez nie włada na tyle dobrze językiem angielskim, żeby wystosować swoje stanowisko w tej sprawie, więc obowiązek ten spadł na Dalglisha. Jednak sposób, w jaki sobie z tym ciężarem poradził był całkowicie zły. Wyrażenie poparcia poprzez założenie koszulek z podobizną Suareza ściągnęło tylko większą pogardę na Liverpoolu, a ostatnie komentarze Dalglisha były po prostu zbędne.
Liverpool jest klubem, który zawsze załatwiał swoje sprawy za zamkniętymi drzwiami. Tak działo się odnośnie transferów, spraw w szatni i problemów dyscyplinarnych. Jednak działanie w sprawie afery Suarez zostało prowadzone wbrew tej zasadzie. W rezultacie ucierpiała na tym popularność Liverpoolu.
Suarez wie, iż nigdy nie będzie szedł sam, jednak nadszedł czas, aby oddzielić przeszłość grubą kreską.
Tony Cascarino
Komentarze (1)