Nie musimy bać się United
Bez względu na rezultat dzisiejszego meczu na Old Trafford dystans pomiędzy dwiema najbardziej utytułowanymi drużynami w historii brytyjskiego futbolu wciąż pozostanie dość znaczny. Jest taki od dwóch dekad, a Liverpool wciąż gra w berka w roli goniącego.
Zwycięstwo w dzisiejszym spotkaniu z pewnością będzie wiele znaczyło, ale gdy już po meczu spojrzymy na wydarzenia z dystansu, to drużyna Kenny'ego Dalglisha wciąż będzie miała aż 13 punktów straty do Manchesteru United.
Cokolwiek by się nie wydarzyło przez 90 minut tego meczu fakty pozostaną faktami - Manchester United walczy w tym sezonie o kolejny tytuł, a Liverpool stara się dogonić czołową czwórkę w walce o miejsce w Lidze Mistrzów.
Jednak po raz pierwszy od momentu, w którym The Reds pod wodzą Rafy Beniteza zbliżyli się do zakończenia długich oczekiwań na tytuł w maju 2009 roku, pojawiła się nadzieja, że sytuacja może się odmienić. Jasnym jest, że obecnie dwaj odwieczni rywale zmierzają w inną stronę.
Dalglish dostał za zadanie odbudowę klubu, więc ten sezon po prostu musiał być okresem przejściowym dla Liverpoolu. Jednak widać postępy, jeden finał na Wembley już jest zagwarantowany i wciąż są wielkie nadzieje na drugą podróż do stolicy. Kontrast pomiędzy obecnym Liverpoolem, a bałaganem, który odziedziczył Dalglish przed spotkaniem na Old Trafford 13 miesięcy temu jest ogromny.
W obronie są niesamowicie solidni, żaden bramkarz Premier League nie zachował czystego konta więcej razy niż Pepe Reina w tym sezonie. Z przodu są problemy z zamianą dominacji na gole, jednak po powrocie strzelać zaczął Steven Gerrard, Andy Carroll powoli zaczyna grać na miarę oczekiwań, a Luis Suarez z pewnością będzie chciał nadrobić stracony czas, więc są powody do optymizmu.
Ta drużyna już udowodniła, że jest w stanie dorównać najlepszym i nawet ich pokonać. Teraz jedynym wyzwaniem jest ustabilizowanie formy i regularne wygrywanie.
Jeśli chodzi o United to wciąż są ogromnym zagrożeniem, jednak wydają się regularnie obniżać loty. Wystarczy spojrzeć na ich skład z niedawnego meczu na Anfield. De Gea, Rafael, Evans, Smalling, Evra, Valencia, Carrick, Scholes, Giggs, Park, Welbeck. Jeszcze nie tak dawno spojrzenie na ilość talentów w tej drużynie powodowało ciarki. Już tak nie jest.
Z powracającymi Rooneyem i Youngiem bez wątpienia wciąż posiadają potencjał w ataku. Ale mają też młodego, popełniającego wiele błędów bramkarza oraz nieprzekonującą linię obrony, która mocno przecieka.
Old Trafford było fortecą i potężnym atutem w zeszłym sezonie, kiedy zdobywali rekordowy, dziewiętnasty tytuł. W tym sezonie wygrały tam już Manchester City i Blackburn. Z drużyn Premier League tylko Chelsea straciła u siebie więcej goli niż 14 bramek strzelonych przez gości na Old Trafford.
The Reds nie mają absolutnie żadnych powodów by się bać. Dystans się zmniejsza, a dzisiejszy mecz stanowi tylko kolejną okazję by to udowodnić.
James Pearce
Komentarze (0)