Wysoka cena za wsparcie
W lawinie skrajnie różnych opinii, jaka zalewa angielski futbol odkąd Luis Suarez stał się jego ostatnim czarnym charakterem, znaleźć możemy słowa byłego trenera Luisa z Ajaksu, Martina Jola. Przedstawiając menedżerski punkt widzenia podaje prosty powód lojalności Dalglisha względem krewkiego Urugwajczyka.
– Rozumiem, dlaczego Dalglish chce wpierać Suareza, ponieważ kiedy jesteś po jego stronie, on ci za to odpłaci – mówił trener Fulham w piątek, przed starciem na Old Trafford między Liverpoolem i Manchesterem United. Dwadzieścia cztery godziny później, Kenny próbował poradzić sobie z gorzkim podziękowaniem Suareza.
Mogło to zostać przeoczone przez większość, ale Liverpool Football Club wydał w środę oświadczenie, w którym trener poinformował świat o deklaracji Luisa Suareza do robienia właściwych rzeczy w koszulce klubu, który murem stanął w jego obronie. Ten właśnie Suarez usiadł do rozmowy z Damienem Comollim, dyrektorem piłkarskim Liverpoolu i zapewnił o chęci przyjęcia ręki Evry w tak prostym geście, jak uścisk dłoni. Fakt, że zmienił zdanie, stanowi kolejny element nieprzewidywalnej układanki, jaką okazuje się Luis Suarez.
Sir Alex Ferguson nie przepuścił okazji, aby pokręcić ostrzem w ranie Liverpoolu i nie szczędził ognistych słów, kiedy i tak zaogniona sytuacja wymagała jak największego uspokojenia. Sytuacja, kiedy Paul Scholes i Roy Carroll odmówili uściśnięcia ręki Patricka Vieiry w znacznie mniej złożonych okolicznościach została wygodnie zapomniana.
Fergoson i jego słowa spłyną po ludziach z Merseyside jak po kaczce, jednak trzeba będzie zająć się problemami we własnym domu. Działania klubu od oskarżenia Suareza o rasizm doprowadziły do sytuacji, w której Urugwajczyk uznał, że może pozwolić sobie na najbardziej samolubne zachowanie, które przecież pracodawcy i tak wybaczą.
Liverpoolskie legendy zawierają w sobie opowieść o sytuacji, kiedy Bill Shankly przestawił pewnego chudego nastolatka na dietę stekową po odkryciu, że ma dwa kilogramy niedowagi. Kilka miesięcy później, chłopak poprosił trenera o wolną sobotę. Okazało się, że bierze ślub, a jego narzeczona jest w ciąży. W mgnieniu oka Shankly zebrał wokół siebie Boba Paisley’a, Reubena Bennetta, Joe Fagana i powiedział: „Widzicie, tymi stekami stworzyliśmy potwora!”.
Kiedy Dalglish siądzie ze swoimi zwierzchnikami do narady na temat Suareza i jego czynu, a raczej zaniechania czynu przed meczem, będzie musiał wspominać tę anegdotę. Suarez nie jest potworem, na jakiego się go kreuje (gdyby był, na pewno zareagowałby na prowokacyjne zachowanie Evry po końcowym gwizdku), ale w sobotę postawił się w roli człowieka wymykającego się klubowej dyscyplinie. Tyle jeśli chodzi o podziękowanie za wsparcie.
Tony Barrett
Komentarze (4)
Bardzo dobry artykuł ukazujący nie tylko winę jednego z tych panów.