Egzaminów ciąg dalszy
Sobotnia potyczka z Manchesterem United przyniosła nam, kibicom Liverpoolu, same rozczarowania. Z kretesem polegliśmy na Old Trafford, będąc drużyną gorszą. Saga pod tytułem „Evra kontra Suarez” miast wreszcie zakończyć się, otrzymała niespodziewany, kolejny rozdział.
Fani the Reds przez ostatnie kilkadziesiąt godzin mają mieszane uczucia. Rozczarowanie idzie w parze ze złością. Jedni złoszczą się na porażkę z odwiecznym rywalem. Drudzy na Suareza, za nie podanie ręki Evrze. Inni z kolei na wszystko i wszystkich związanych z drużyną United, a zwłaszcza na francuskiego obrońcę rywali. Odczucia są różne, często skrajne.
Swoje dokładają także media, wykorzystując różnorakie nastroje panujące wśród kibiców obu drużyn. Media potrafią tworzyć i niszczyć – to jest siła XXI wieku. Mieć je po swojej stronie, w swojej sprawie, to klucz do sukcesu. Niestety w chwili obecnej ten klucz dzierży ktoś inny – z pewnością nie Liverpool.
Mina Kenny`ego Dalglisha w momencie, gdy zdał sobie sprawę z tego co zaszło przed pierwszym gwizdkiem, była więcej niż wymowna. Grobowa, kamienna twarz – maska pozbawiona emocji. Ciężko nawet sobie wyobrazić, jakie myśli kłębiły się wówczas w głowie naszego szkoleniowca. Być może w tym momencie właśnie przegraliśmy to spotkanie. Nie na początku drugiej połowy meczu, a właśnie w tym właśnie momencie, kiedy Suarez zawiódł Dalglisha.
Dosyć jednak o tym. Wiele już słów, tekstów zostało napisanych od sobotniego popołudnia…
Przerwa pucharowa nadchodzi niczym zabawienie dla Liverpoolu. Nie mogła nastać w lepszym momencie.
Musimy zapomnieć o tym co się stało na Old Trafford. Mamy przed sobą dwa mecze. Tytuł do wygrania, puchar do wzniesienia.
Głowy muszą ochłonąć, emocje opaść. W meczach pucharowych należy skopiować styczniowe potyczki. Skoncentrować się na nich. Nie lekceważyć rywala, zgarnąć trofeum i dać mediom pożywkę w postaci pozytywnych, ciepłych słów na temat Liverpoolu. Tym bardziej, iż ostatnie lata nie rozpieszczają nas, kibiców the Reds w sukcesy i pochwalne opinie.
Nadchodzi czas, który zweryfikuje nasze cele w obecnym sezonie. Możemy dołożyć do bogatej, ale mocno zakurzonej gabloty, nowe trofeum. Zróbmy to!
Wcześniej należy z kwitkiem po raz drugi już w odstępie kilku miesięcy, odprawić pretendenta z Brighton.
Gdy zaliczymy te dwa egzaminy, będziemy mogli podejść do trzeciego, być może najcięższego. Musimy wywindować się z siódmej na czwartą lokatę w ligowej tabeli.
Aby to uczynić mamy 13 spotkań, 13 mały kroczków do wykonania. Wszystkie najcięższe mecze wyjazdowe mamy już za sobą. Arsenal, Everton i Chelsea gościmy u siebie. Tak naprawdę mamy wielkie szczęście, że do wymarzonej na tę chwilę, czwartej lokaty tracimy tylko 4 punkty. Biorąc pod uwagę suche fakty, okazuje się, iż w przeciągu 2 miesięcy (w lutym już w lidze nie zagramy) na sześć spotkań wygraliśmy tylko raz, a na 18 możliwych oczek zdobyliśmy tylko 5! Bądźmy szczerzy – to jest fatalny bilans.
Fortuna nam jednak sprzyja, gdyż zarówno Chelsea jak i Arsenal również zawodzą w lidze. My mamy przewagę, możliwość, otrzymania wielkiego impulsu po niedzieli 26 lutego. To może być czynnik decydujący o tym, czy podołamy zadaniu i zaliczymy z wynikiem pozytywnym trzeci egzamin.
Plan jest zatem prosty. Wygrać mecz w Pucharze Anglii. Wygrać na Wembley Puchar Ligi i z czystym sumieniem, bez negatywnych emocji, skupić się na walce o miejsce w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
Proste? Proste…
Jak słusznie zauważył redakcyjny kolega Czarodziej, Suarez i Liverpool oblali egzamin dojrzałości. Jednak mamy szansę na rehabilitację. Mamy kolejne egzaminy przed sobą, oby z lepszym wynikiem końcowym.
Komentarze (8)
1) Potęgę mediów, które bezkarnie mogą kogoś oskarżać ( tutaj Suareza)
2) Suarez był w sprawie z Evrą był niewinny i czuł się upokorzony koniecznością podania ręki komuś takiemu jak Evra ( zachowanie po meczu, ciekawe czy FA zawiesi go jak Adebayora po meczu ManCity v Arsenal)
3) Myślmy w każdej sprawie samodzielnie, a nie powtażajmy bezmyślnie to co podają nam media.
On nie uprawia sportu indywidualnego, nie reprezentuje tylko siebie, reprezentuje klub - na dodatek klub wyjątkowy, który przez dziesięciolecia wypracował i pielęgnował pewne wspaniałe wartości.
Jak Charles Itandje kołysał się i śmiał na uroczystościach związanych z Hillsborough, to każdy po nim jechał. A przecież "piłkarz ma tylko dobrze grać..." Widzę, że gdyby na miejscu Itandje był Luis, wymyślilibyście coś na jego usprawiedliwienie. Bez przesady!
Luis nie jest legendą Liverpoolu, przynajmniej na razie nie zanosi się, żeby nią został. Dał jednak słowo Dalglishowi, bezsprzecznej legendzie Anfield - słowo, którego nie dotrzymał. Żaden piłkarz nie jest większy od klubu. Nie mówię, że mamy go sprzedać, ale jeśli wartości mają być coś warte, dla nikogo nie może być wyjątków i pobłażania.
Suarez przyznał się do błędu i przeprosił. Nie mogło być inaczej. A Wy dalej doszukujecie się, że go inni zmusili i twierdzicie, że dobrze potraktował Evrę... Opamiętajcie się, apeluję!
nie pokazuj tego filmiku, bo wywiera zbyt wiele emocji i wspomnień :) Czas tworzyć nową historię, mam nadzieję z Luisem Suarezem w roli głównej.