John Barnes o problemie rasizmu
We wtorkowym wydaniu The Times głos na temat ostatnich wydarzeń zabiera John Barnes. Legenda Liverpoolu nie tyle jednak komentuje postawę poszczególnych klubów i zawodników, co zastanawia się czym rasizm jest w rzeczywistości i jak należy z nim walczyć.
Żeby zwalczyć rasizm musimy zwalczyć ignorancję.
Rzecz nie o piłce, lecz niszczeniu mitów na temat koloru, rasy i wyższości.
W 1987 roku jeden z moich czarnych przyjaciół wszedł do sklepu kupić płaszcz. Zapytał ekspedientki czy mają je w kolorze czarnym a w odpowiedzi usłyszał, że jedyny dostępny kolor to „murzyński brąz”. To była wspaniała kobieta, ale co byśmy powiedzieli, gdybyśmy taką odpowiedź usłyszeli dzisiaj?
Jeśli zapytam piłkarzy mojego pokolenia czy w czasie meczów wygłaszali jakieś rasistowskie komentarze, każdy, który jest szczery, prawie na pewno odpowie „tak”. Nikt się tym nie martwił 20 lat temu. Teraz, jeśli Alan Hansen mówi „kolorowy” zamiast „czarny” (ponieważ dawniej właśnie słowo „czarny” uważane było za zniewagę) lub Luis Suarez mówi „negrito”, wszyscy natychmiast się podrywają i odcinają od takich uwag. Wierzą oni, że rasizm to sprawa przeszłości.
Kiedy Thierry Henry przewodził kampanii namawiającej do wykopywania rasizmu ze stadionów może zmieniło to nastawienie do samego Henry'ego, ale nie miało żadnego wpływu na życie zwykłego, czarnego człowieka na Holloway Road. Ludzie często mnie pytają czy czarni zawodnicy mogą zostać dobrymi menadżerami. Choć ci, którzy je zadają wcale nie mają takich intencji, takie pytania są z natury rasistowskie - sugerują, że umiejętności menadżerskie są uwarunkowane przez kolor skóry.
Angielska federacja piłkarska przez swoją politykę i kampanie promuje odpowiednie wartości, rząd dostosowuje prawo, premier angażuje się w dysputę o to, kto nie uścisnął czyjejś ręki a ludzie jeden po drugim przekonują, że niewiedza to nie wymówka. Mylą się. Niewiedza jest wymówką. Żeby z tym walczyć musimy zacząć rozmawiać poważnie na temat ras.
Idea mówiąca, że to kolor jest wyznacznikiem rasy jest relatywnie nowa. Kiedy Arystoteles mówił o rasach służyło to odróżnieniu cywilizowanych Greków od mniej cywilizowanych barbarzyńców. To rządy, wspierane m.in. przez kościół, uprawomocniły niewolnictwo i kolonializm aby usprawiedliwić nierówne traktowanie ludzi. Tak jak Karol Linneusz sklasyfikował rośliny, tak ludzie byli klasyfikowani ze względu na kolor skóry. Profesorowie próbowali udowodnić istnienie różnic w strukturach czaszek aby dać naukowe podstawy do traktowania ludzi czarnych jako podległych moralnie i intelektualnie.
Jednak pochodzenie rasowe jest oderwane od nauki. W Afryce można znaleźć plemiona, którym genetycznie bliżej do Europejczyków niż innych plemion, żyjących sto mil dalej. Niektórzy Saudyjczycy mają skórę bielszą niż Włosi.
Samo pojęcie „białości” jest ideologią wywyższającą. Nic choćby zbliżonego do tego nigdy nie istniało w kulturze „czarnej”. Ludzie z plemion Tutsi i Hutu w Rwandzie w żadnym wypadku nie uznają siebie za takich samych. Kiedy minister pracy, Diane Abbott pisała na twitterze o „dzieleniu i rządzeniu”, jej tezy oparte były na błędnym rozumieniu kwestii rasy.
Wielkie imperia podbijające nowe terytoria wiedziały, że nie zaszczepią tam swoich idei. Jedyną drogą była asymilacja kulturowa. Starożytni Grecy i Rzymianie o tym wiedzieli a my się obecnie tego uczymy.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy pochodzący z Jamajki, angielski piłkarz, Ian Wright, przybył do Arsenalu, jego rodzina zachowała swoją karaibską tożsamość. Tony Adams, jego partner z Arsenalu i z reprezentacji wychowany był w kulturze angielskiej. Ich dzieci, tak jak reszta czarnych, białych i azjatyckich dzieciaków dorastała razem, w nowej, brytyjskiej kulturze.
Jechałem raz pociągiem, słuchając czterech chłopaków, z których każdy brzmiał jak Vicky Pollard. Choć zabrzmi to jak wstęp do kawału, jeden był czarny, jeden biały, pozostali pochodzili z Dalekiego Wschodu. Ich wspólna kultura przyćmiewała jakiekolwiek różnice rasowe.
Bardzo możliwe, że tak samo byłoby w przypadku Johna Terry'ego i Antona Ferdinanda. Jeśli spotkali by się w klubie, prawdopodobnie od razu by się zakumplowali, ponieważ nadają na tych samych falach, w przeciwieństwie do ludzi tej samej rasy, niemających z nimi nic wspólnego.
Tak długo jak rasizm występuje w społeczeństwie, będzie on występował w piłce nożnej. Wprowadzanie nowych przepisów mówiących, że to nielegalne, może powstrzymać fanów od wykrzykiwania rasistowskich haseł publicznie, ale nie powstrzyma rasizmu, podobnie jak kodeks karny nie powstrzymuje złodziei przed kradnięciem. I nic tu nie zmieni zawieszanie piłkarzy czyniących rasistowskie uwagi.
Skoro piłka nożna znajduje się w centrum kłótni o podawanie rąk i wyzwiska, wykorzystajmy to do zrobienia rzeczywistego postępu. Nastąpiła pozytywna zmiana między poprzednim pokoleniem a obecnym a my możemy ten proces jeszcze przyspieszyć, niszcząc szkodliwe mity o kolorach i rasach.
John Barnes
Komentarze (3)