Podsumowanie meczu
Liverpool w znakomitym stylu awansował do ćwierćfinału FA Cup, demolując ekipę Brighton 6:1. Warto nadmienić, że obrońcy gości trzykrotnie trafiali do własnej bramki.
Przed spotkaniem the Reds odbyło się losowanie kolejnej rundy Pucharu Anglii. Czerwoni po pokonaniu Mew, mieli podejmować Stoke City.
Kenny Dalglish desygnował do gry silną jedenastkę, w której nie zabrakło takich zawodników jak Steven Gerrard czy Luis Suarez.
Przyniosło to efekt w postaci szybko zdobytej bramki. Już w 5. po dośrodkowaniu Gerrarda z rzutu rożnego, piłkę do siatki skierował Martin Skrtel. To już trzecie trafienie słowackiego defensora w bieżącym sezonie. Co ciekawe wszystkie bramki padły w ten sam sposób – strzał głową po rzucie rożnym.
Dziesięć minut później bliski szczęścia był kapitan the Reds, lecz po jego strzale z dystansu piłka minęła słupek.
Chwilę potem arbiter podyktował rzut wolny dla the Albions 30 metrów od bramki Reiny. Na uderzenie zdecydował się Lua Lua, który silnym, niskim strzałem doprowadził do wyrównania.
W 24. minucie Suarez w swoim stylu zatańczył w szesnastce, minął kilku rywali, lecz nie zdołał zdobyć bramki.
W odpowiedzi akcja gości. Lua Lua atakujący na lewej flance, zagrywał w pole karne do niekrytego Vokesa, ale jego strzał z woleja przeleciał nad bramką.
Goście przez resztę pierwszej połowy umiejętnie się bronili, nie pozwalając czerwonym na stworzenie dogodnej sytuacji.
Liverpool stanął przed szansą w 44. minucie, gdy Gerrard wykonywał rzut wolny z boku pola karnego. Kapitan oddał strzał na długi róg, lecz Brezovan zdołał wybić piłkę na rzut rożny...
...po którym padła druga bramka dla the Reds. Po zamieszaniu w polu karnym strzelał Johnson, piłka odbiła się jeszcze od dwóch obrońców Brighton, by ostatecznie wpaść do siatki. Trafienie samobójcze zaliczył Bridcutt.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Liverpool od początku kontrolował grę i stwarzał okazję do podwyższenia wyniku.
Sztuka ta udała się w 57. minucie. Downing minął rywala na lewej stronie po czym wyłożył piłkę Carrollowi, który silnym strzałem pokonał bramkarza Mew.
Dwie minuty później mogło być już 4:1. Gerrard przeprowadził świetną szarżę środkiem boiska, ale w kluczowym momencie podawał zbyt mocno do wychodzącego na czystą pozycję Suareza.
Lecz „co się odwlecze to nie uciecze” – Steven Gerrard w pełni zrekompensował się za zmarnowaną akcję. Scouser wykorzystał błąd obrońcy i wyszedł sam na sam z Brezovanem, który obronił strzał, ale Anglik ponownie dopadł do futbolówki i skierował ją do bramki z niemal zerowego kąta. Piłka na linii odbiła się jeszcze od obrońcy gości, ale trafienie powinno być zaliczone na konto wychowanka Liverpoolu.
Chwilę potem absurdalne zachowanie obrońcy kończy się piątą bramką dla gospodarzy. Dunk przejął piłkę przed bramką i podbijając, niefortunnie skierował do własnej siatki.
W 76. minucie Dalglish zdecydował się na potrójną zmianę. W miejsce Downinga, Gerrarda i Hendersona zameldowali się Maxi, Shelvey i Kuyt.
Ten ostatni wywalczył rzut karny po zaledwie pięciu minutach obecności na murawie. Na życzenie Kenny’ego do jedenastki podszedł Luis Suarez, lecz bramkarz gości obronił jego fatalny strzał.
Wyżej wymienione przysłowie znów znalazło praktyczne zastosowanie - Urugwajczyk ostatecznie wpisał się na listę strzelców, po asyście głową Andy’ego Carrolla.
Liverpool w pełni zasłużenie awansował do ćwierćfinału FA Cup!
Komentarze (1)