Pucharowa gorączka
Ostatnie dwa trofea Liverpool wywalczył w maju i w sierpniu 2006 roku. Najpierw w finale Pucharu Anglii pokonując, na Millennium Stadium w Cardiff, ekipę West Ham Utd. Następnie, ponownie na tym samym stadionie, w rozpoczynającej sezon Tarczy Dobroczynności (inaczej zwaną super pucharem), odprawiając z kwitkiem Chelsea Londyn.
Nikt z nas nie przypuszczał chyba, iż przez następne kilka lat nastaną czasy, podczas których ilość cennych zdobyczy do klubowej gabloty, nie zwiększy się.
W najbliższą niedzielę - 26 lutego 2012 - jest szansa by wreszcie przełamać ten impas. Jest szansa, by ponownie wznieść puchar w górę i pokazać wszystkim, iż Liverpool odradza się!
Puchar Ligi, zwany od kilku sezonów Carling Cup, jest zapewne najmniej prestiżowym z trofeów o które zabiegają drużyny z Anglii. Jednak w myśl powiedzenia „na bezrybiu i rak ryba”, po sześciu latach, oczekiwania ten puchar kibice Liverpoolu przyjmą z otwartymi ramionami.
Nie można lekceważyć, ani tego trofeum, ani drużyny z którą przyjdzie stoczyć o nie bój. Gorączka biletowa, ekscytacja kibiców, narasta już od kilku tygodni. To tylko pokazuje jak bardzo wszyscy jesteśmy spragnieni sukcesów. Jak bardzo tęsknimy za wspaniałymi chwilami glorii i chwały.
Ku ostrzeżeniu zaś, przykład Arsenalu z zeszłego sezonu jest nad wyraz wymowny. „Kanonierzy” nie tylko przegrali wygrany by się już wydawać mogło, mecz. Birmingham City zwinęło im z przed nosa puchar. A do dziś dzień ekipie Wengera wypomina się, po pierwsze porażkę w finale, po drugie kolejny już sezon bez jakiegokolwiek sukcesu.
Szczególnie tego typu wyliczanki bywają irytujące dla fanów. Nie ma chyba żadnej transmisji telewizyjnej spotkania the Reds, w którym bardziej lub mniej „życzliwi” komentatorzy nie wspominali, ile to już czasu minęło od ostatniego trofeum, ile to lat minęło od ostatniego sukcesu Liverpoolu.
Nadarza się bardzo dobra okazja, by zamknąć usta krytykom. Dać im przekornie, możliwość powiedzenia kilku ciepłych słów na temat Dalglisha i jego piłkarzy.
Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, po stracie etatowego miejsca w TOP4 w Premier League, po zawirowaniach z właścicielami klubu, zmianach menadżerów, odejściu najlepszego strzelca, the Reds po wodzą Kenny`ego Dalglisha powoli wracają do angielskiej elity.
Jednym z pierwszych takich malutkich kroków jest zacięta walka o miejsce w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Za nim nadejdzie majowe zakończenie sezonu i weryfikacja tych planów, można zaznaczyć swoją obecność, wygrywając rozgrywki Carling Cup.
I na zakończenie pewne pytanie, dylemat się nasuwa. Jak powinien wyglądać skład Liverpoolu w niedzielnym starciu na Wembley? Czy w obliczu zasług, których nie sposób mu nie przypisać za ostatnie kilka sezonów, nasz vice kapitan Jamie Carragher powinien dostać swoją szansę na grę? Wszak para Skrtel – Agger gra bardzo dobrze. Boki obrony też są należycie obsadzone. Czy Jamie`mu przypadnie tylko rola rezerwowego? Czy może Dalglish znajdzie dla niego miejsce od pierwszej minuty na boisku, np. jak w niedawnym meczu z United w FA Cup?
Komentarze (1)