Comolli podekscytowany finałem
Damien Comolli w wywiadzie dla LFC.tv wyjaśnił, dlaczego wierzy w zwycięstwo Liverpoolu na Wembley w rozgrywkach Carling Cup, analizując przy tym ostatnie 12 miesięcy pracy. Dyrektor ds. Piłki Nożnej w Liverpoolu uważa, że ewentualny sukces w niedzielnym spotkaniu może przynieść ogromne korzyści dla klubu w przyszłości.
Dyrektor ds. Piłki Nożnej w Liverpoolu w wywiadzie z LFC.tv powiedział, dlaczego wierzy w zwycięstwo the Reds na Wembley z Cardiff City.
Ponadto, wyjaśnia, dlaczego droga Tottenhamu jest bardzo podobna do tej, którą obrał Liverpool, kiedy Koguty wygrały Carling Cup w 2008 roku, a następnie zaczęły rywalizować o najwyższe cele.
Comolli wyjaśnił również, dlaczego triumf w Carling Cup będzie miał wpływ na postawę piłkarzy w kolejnej części sezonu, w której będą rywalizować w rozgrywkach FA Cup i Premier League.
Comolli dodatkowo opisuje emocje, jakie towarzyszą Johnowi Henry'emu i Tomowi Wernerowi - i dlaczego widząc Stevena Gerrarda z pucharem Ligi Mistrzów jego apetyt na zwycięstwo w niedzielę jeszcze bardziej się zaostrzył.
Jakie nastroje panują w Melwood przed zbliżającym się finałem?
Nastroje są bardzo, bardzo dobre. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż w ostatnim spotkaniu udało nam się strzelić sporo bramek przeciwnikowi. Może gdyby było inaczej, to nastroje byłyby trochę gorsze, ale cieszy nas możliwość gry w finale, dlatego panuje bardzo pozytywna atmosfera.
Czy celowo od początku sezonu myśleliście o tym, aby poważnie podejść do tych rozgrywek, czego nie uczyniło wiele klubów w poprzednich latach?
Nie sądzę, żebyśmy rozmawiali o tym w szczególny sposób, ale wiedzieliśmy, że jeśli nie występujemy w żadnych rozgrywkach europejskich, to krajowe puchary będą dla nas bardzo ważne i będziemy chcieli w nich wygrać - jeśli się uda to nawet w dwóch.
Jeśli spojrzymy na drużyny, które występowały w ćwierćfinałach, czy to Chelsea, Manchester City, bądź Arsenal, to możemy się przekonać, iż grali oni najlepszym możliwym składem. Nawet Stoke prezentowało się z dobrej strony.
Gdy zajdziesz już tak daleko w jakiś rozgrywkach, to zawsze chęć zwycięstwa jest ogromna - i właśnie wygrana na tym etapie sezonu jest bardzo ważna, ponieważ może to nam dać dodatkowy impuls do działania. Jesteśmy Liverpoolem, dlatego staramy się wygrywać wszystkie rozgrywki, w jakich tylko uczestniczymy.
24 różnych zawodników zagrało dla Liverpoolu w tym sezonie - co sądzisz o sile aktualnego składu?
Drugim ważnym czynnikiem jest to, że mamy wielu utalentowanych graczy, którzy powoli przebijają się do składu. W spotkaniu z Exeter Danny Wilson, Jack Robinson i John Flanagan zagrali naprawdę świetnie, Sebastian Coates zagrał najpierw ze Stoke, a następnie z Chelsea. Martin Kelly wciąż jest w grupie młodych piłkarzy i widać, jak ogromne postępy poczynił od czasu dołączenia do pierwszej drużyny. We wszystkich meczach, w których grał, zaprezentował się dobrze, strzelając bramkę nawet Chelsea, a także występując w starciu z Manchesterem City. To daje im bardzo wiele doświadczenia, które przydaje się młodym zawodnikom. Mają dowód na to, że mogą śmiało rywalizować o pierwszy skład.
Jest to motywacja dla nieco starszych graczy, który wciąż muszą ciężko pracować na treningach, jeśli chcą regularnie występować w pierwszym składzie. Dzięki temu Kenny ma wiele możliwości w wyborze składu na każdy mecz.
Nikt nie ma prawa powiedzieć, że mieliśmy łatwą drogę na Wembley. Najpierw trzeba było pokonać m.in. Chelsea i Manchester City - co to może znaczyć, jeśli patrzymy na postępy, które poczyniła drużyna w ostatnim czasie?
W Melwood już nawet żartowano: "Kiedy w końcu zremisujemy jakiś mecz na własnym boisku"? Udało się to dopiero w półfinale z Manchesterem City. Po pierwsze, kiedy grasz z takim rywalem, jak Exeter, to ciężko jest przewidzieć, co może zaprezentować drużyna przeciwna. Spotkanie ze Stoke nie był łatwe z tego powodu, iż przegraliśmy z nimi wcześniej w rozgrywkach Premier League. Pojedynki z Chelsea i Manchesterem City okazały się jeszcze trudniejsze, ale zawsze wychodziliśmy na boisko po to, aby zwyciężyć.
Kenny miał jasne podejście do tego: - Chcemy pojechać na Wembley, gramy tutaj po to, by wygrać - i myślę, że pokazaliśmy prawdziwą jakość naszych zawodników, których mieliśmy w tym czasie do dyspozycji.
Jako Dyrektor ds. Piłki Nożnej, opowiedz nam o swoim stosunku do Kenny'ego Dalglisha, który z powrotem zaprowadził Liverpool na Wembley...
Nie chodzi tylko o to - myślę, że chodzi o coś więcej niż osiągnięcie Wembley. Kiedy obejmował drużynę w styczniu, byliśmy pewni, że jest odpowiednią osobą na to stanowisko. Latem również byliśmy przekonani o idealnym wyborze, kiedy podpisał on kontrakt na stałe. To wielki zaszczyt posiadać Kenny'ego w zespole.
Uważamy, że od tego czasu mówi się - i myślę, że prezes uważa podobnie - że drużyna poczyniła postępy. Mamy doskonałą okazję, aby wygrać trofeum w niedzielę i nie można stwierdzić, że ten sezon jest już stracony. Wykonał znakomitą robotę, ale należy dodać, iż Steve Clarke, Kevin Keen i John Achterberg również.
Czy przygotowania do tego meczu będą się czymś różnić?
Myślę, że potraktujemy to jako zwykłe wyjazdowe spotkania, choć teren jak wiemy będzie neutralny. Jednak wszystko będzie wyglądać tak samo - podróż, hotel i normalne przygotowania do meczu. Oczywiście zainteresowanie ze strony mediów jest dużo większe niż przed zwykłym spotkaniem, a piłkarze na stadion będą chcieli zaprosić swoich przyjaciół, rodzinę.
Zawodnicy nie odczują żadnej różnicy w przygotowaniach niż, jak to wygląda przed wyjazdowym spotkaniem. Za kulisami co prawda bardziej przyglądaliśmy się grze Cardiff, ponieważ nie możemy ich regularnie oglądać w Premier League, przez co obejrzeliśmy wiele filmików z udziałem tej drużyny.
Cały sztab szkoleniowy, jak i sam Kenny nie wie dokładnie, czego możemy się po nich spodziewać. Musimy przeanalizować wiele nagrań wideo, aby upewnić się, że znamy wszystkie najważniejsze informację o Cardiff.
To nowa, młoda drużyna - często uważa się, że zdobycie pierwszego trofea zawsze jest najtrudniejsze, dlatego co może oznaczać ewentualne zwycięstwo w niedzielę, jeśli spojrzymy w przyszłość?
Myślę, że to oczywiste - zaufanie dla poszczególnych piłkarzy wzrośnie. Miejsce będzie tętnić życiem w niedzielę i jeśli uda nam się wygrać, zyskamy odpowiedni impuls, że wszystko zmierza w dobrym kierunku - piłkarze, właściciele i wszyscy zaangażowani w klubie będą mogli pozytywnie spoglądać w przyszłość.
Pamiętam, gdy Roberto Mancini w ubiegłym roku powiedział przed finałem FA Cup, że kiedy wygrywasz, to zaufanie wśród wszystkich wzrasta. Manchester City powrócił i na początku sezonu byli nie do zatrzymania. Mieliśmy podobne doświadczenie, kiedy Tottenham w 2008 roku wygrał w Carling Cup, pokonując w finale Chelsea. To był początek tego, co zaczęli osiągać w kolejnych miesiącach. W składzie znajdowali się tacy gracze, jak Ledley King, Assou-Ekotto, Bale, Lennon, Huddlestone, Michael Dawson, Younes Kaboul i Jermain Defoe. Wszyscy zyskali ogromne zaufanie, które zaprocentowało z czasem.
Jestem przekonany, że Tottenham swój sukces zbudował właśnie dzięki tej wygranej, dlatego mam nadzieję, że podobnie będzie u nas. Ostatni raz zwyciężyliśmy w 2006 roku FA Cup po pamiętnym finale z West Ham United, ale to było aż sześć lat temu. Jeśli uda nam się zwyciężyć, to w następnym sezonie możemy być w fantastycznej dyspozycji.
Będzie to pierwszy mecz Liverpoolu na nowym Wembley, przez co dla wielu graczy jest to nowe doświadczenie. Jak ważną rolę w drużynie odegrają Gerrard, Carragher i Reina?
Nie zapomnijmy również o Dirku Kuycie, który występował już w finale Ligi Mistrzów i Mistrzostw Świata. Luis Suarez i Sebastian Coates grali w finale Copa America latem ubiegłego roku. Dla Stewarta Downinga będzie to już trzeci finał rozgrywek Carling Cup, dlatego wie, czego może się spodziewać.
Myślę, że dla piłkarzy najważniejsze może okazać się przygotowanie do meczu. Nie mogą się rozpraszać przed finałem, kupując bilety dla swoich przyjaciół, ponieważ ich koncentracja musi się opierać na niedzielnym spotkaniu.
Zwycięstwo będzie oznaczało awans do europejskich pucharów w przyszłym sezonie - czy to odpowiednia motywacja, aby wygrać ten mecz?
Powiem tak i nie. Tak, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, iż mamy możliwość gry w Lidze Europejskiej. Jednak jestem pewien, że jeśli komuś powiesz, że "Będziesz miał gwarancje występów w Lidze Europejskiej, jeśli wygrasz ten mecz", to stwierdzi "Tak, ale ważniejsze jest zwycięstwo tego trofeum. To jest najważniejsze.
Liga Europejska byłaby oczywiście dużym plusem, jeśli udałoby nam się zakwalifikować do niej już w lutym, ale wciąż rywalizujemy w lidze, dlatego jeśli dostaniemy się do niej dzięki dobrej pozycji w Premier League, to również będzie w porządku.
Kiedy klub przejęli nowi właściciele, to celem numer jeden było ponowne zdobycie wszystkich najważniejszych pucharów. Teraz stoimy przed szansą zdobycia jednego z nich. Zapewne sporo rozmawiasz na ten temat z właścicielami - co oni o tym sądzą?
Wspólnie z Kennym przeprowadziliśmy z nimi wczoraj rozmowę. Oczywiście również nie mogą się doczekać swojej pierwszej wizyty na Wembley w niedzielę. Myślę, że każdy rozumie to w ten sam sposób - osiągnęliśmy ten finał małymi kroczkami. Wyjaśniłem im również, co Wembley znaczy dla angielskiego futbolu. Każdy jest maksymalnie skoncentrowany na zwycięstwie i chcę dostać się do Ligi Mistrzów, ponieważ wygrywanie trofeów to cel dla każdej drużyny, a zwłaszcza dla Liverpoolu.
Właściciele byli obecni na półfinałowym starciu z Manchesterem City. Byli zachwyceni - zrozumieli tak naprawdę, co oznacza zwycięstwo. Zrozumieli, jak ważne jest to dla fanów i nie mogą się doczekać niedzielnego finału, podobnie jak my.
Każdy w klubie z niecierpliwością czeka, aby ujrzeć Stevena Gerrarda, który podnosi puchar, prawda?
Tak. Myślałem o tym kilka dni temu - zobaczyłem wtedy Stevena, który podniósł puchar Ligi Mistrzów. Pomyślałem, że byłoby cudownie, gdyby to samo uczynił w niedzielę.
Przed sobą cały czas mamy ćwierćfinał FA Cup i wciąż tracimy tylko kilka punktów do czołowej czwórki tabeli - jesteś usatysfakcjonowany z przebiegu obecnego sezonu?
Tak. Kenny już kilka razy wspominał o tym, że robimy postępy i muszę się z tym zgodzić. W ostatnich 12 miesiącach Kenny powrócił do klubu i ściągnął aż dziewięciu piłkarzy, to nie jest coś, co może zafunkcjonować już teraz, do tego potrzeba czasu, ponieważ był to porządny remont składu.
Uważam, że idziemy w dobrym kierunku. Niedziela może być wielkim osiągnięciem i potwierdzeniem dobrej dyspozycji Liverpoolu. Jednak powtórzę się jeszcze raz - musimy najpierw wygrać w niedzielę. Dodatkowo rywalizujemy wciąż w FA Cup i Premier League, dlatego sezon jeszcze się nie kończy dla nas. Nawet jeśli przegramy, to będziemy dalej dążyć do swoich celów, które chcemy zrealizować.
Komentarze (0)