Podsumowanie meczu
Liverpool niezasłużenie przegrał z londyńskim Arsenalem 1:2. Pomimo gorszej gry, gościom udało się wywieźć z Anfield bezcenne 3 punkty, dzięki trafieniom Robina Van Persie’go.
6 dni po wygraniu Carling Cup, drużyna Liverpoolu wróciła do ligowych rozgrywek bez trzech podstawowych zawodników – Aggera, Johnsona i Gerrarda, którzy są kontuzjowani. Dalglish zdecydował się na zastąpienie ich trójką wychowanków – Carragherem, Kelly’m oraz Spearingiem.
Na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania, na murawie zameldował się Steven Gerrard, prezentujący najnowszą zdobycz czerwonych.
Jednak w przedmeczowych wywiadach zarówno menedżer the Reds, jak i zawodnicy jednogłośnie oświadczyli, że nie mają zamiaru poprzestać na triumfie w Pucharze Ligi. Wciąż głównym celem jest 4. lokata, dająca awans do Ligi Mistrzów.
Słowa te zdawały się potwierdzać już od pierwszego gwizdka pana Halseya, kiedy Liverpool zamknął gości na ich połowie. Już na samym początku spotkania, czerwoni wywalczyli dwa rzuty rożne.
Jednak pierwszą okazję na objęcie prowadzenia miał Arsenal. Walcott otrzymuje długie podanie, po czym oddał mocny strzał z ostrego kąta, lecz Reina zdołał to obronić.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Dwie minuty po akcji Kanonierów, Reina zdecydował się na daleki wykop, a Kościelny swoją niepewną interwencją wypuścił Suareza sam na sam. Szczęsny w porę zorientował się w sytuacji i wybił piłkę głową poza pole karne, gdzie stał Downing, ale fatalnie skiksował.
W 18. minucie po kontakcie Szczęsnego z Suarezem, sędzia podyktował rzut karny. Urugwajczyk przeprowadził świetną akcję z Kuytem i będąc sam na sam, próbował minąć polskiego bramkarza, który ratował się faulem (?). Do piłki podszedł Holender, ale jego strzał świetnie wyczuł Polak, broniąc również dobitkę Dirka.
The Reds potrzebowali zaledwie pięciu minut by dojść do siebie. Po świetnej wymianie podań w środku boiska, Downing fantastycznie wypuścił Hendersona na prawe skrzydło. Anglik pociągnął z piłką parę metrów, po czym dośrodkował płasko w pole karne. Tam pechową interwencję zaliczył Kościelny, kierując futbolówkę do własnej siatki, obok bezradnego Wojciecha Szczęsnego.
Liverpool idąc za ciosem, próbował dobić przeciwnika. Chwilę po objęciu prowadzenia gospodarze stworzyli kolejną świetną okazję, gdy Kuyt wysunął piłkę w polu karnym do niekrytego Hendersona. Jordan próbował zaskoczyć strzałem z pierwszej piłki, ale Polak znów obroni. Do strzału doszedł jeszcze Suarez, lecz tym razem gości uchronił słupek.
W 31. minucie niespodziewanie do remisu doprowadzili Kanonierzy. Van Persie nie miał najmniejszych problemów z wykończeniem idealnego dośrodkowania Sagny, wprost na głowę. Zarówno Skrtel jak i Carragher nie upilnowali fenomenalnego w tym sezonie Holendra.
Dziesięć minut potem akcję w swoim stylu przeprowadził Suarez. Przebojowy Urugwajczyk mijając trzech obrońców wpadł w pole karne i strzelił na długi słupek, jednak po raz kolejny popisał się Szczęsny.
Na kilka sekund przed upływem doliczonego czasu, czerwoni stworzyli sobie jeszcze jedną sytuację, po której powinna paść bramka. Akcje lewą stroną kończy dośrodkowanie i strzał Kuyta, lecz i tym razem na drodze do szczęścia stanął słupek.
Na początku drugiej połowy miało miejsce pechowe zderzenie Artety z Hendersonem. Leżącym Hiszpanem przez kilka minut zajmowali się lekarze, po czym został zniesiony na noszach w masce tlenowej. Kibice na Anfield pożegnali byłego Evertończyka owacją na stojąco.
Na pierwszą szansę gospodarzy w drugiej połowie, musieliśmy czekać do 61. minuty, gdy Kuyt strzelał głową, a Kelly próbował dobijać. Choć przy interwencji ucierpiał Vermaelen, to gospodarze wyszli z opresji obronną ręką.
Młody Scouser miał jeszcze stuprocentową sytuację osiem minut później. Kuyt podawał doń wzdłuż bramki, ale Kelly nie trafił czysto w piłkę.
Z minuty na minutę gospodarze grali coraz gorzej, notując niedokładne podania oraz łatwe straty. Podopiecznym Dalglisha zaczynało brakować pomysłu na grę, przez co goście stopniowo przejmowali inicjatywę. Wydawał się to idealny czas na zmiany, by wprowadzić świeżość w ofensywie Liverpoolu. Sytuacji nie ułatwiał również arbiter boczny, który nie ustrzegł się kilku błędnych decyzji.
Na pierwszą zmianę Kenny Dalglish zdecydował się dopiero w 88. minucie, wpuszczając Bellamy’ego za Downinga. Dwie minuty później przeprowadził drugą, a zarazem ostatnią, gdy w miejsce Spearinga wszedł Carroll.
Jednak na niewiele się to zdało. W drugiej minucie z ośmiu doliczonych, Song zagrał miękką piłkę nad głowami obrońców do Van Persie’go, a ten technicznym uderzeniem na krótki słupek pokonał Reinę, zapewniając Kanonierom bezcenne 3 punkty.
Pierwsza porażka Liverpoolu na Anfield Road w bieżącym sezonie stała się faktem.
Komentarze (13)
YNWA.!