Kartka z historii
Zeszłej nocy Liverpool podbił Rzym po raz drugi, wygrywając czwarty Puchar Europy w ciągu siedmiu lat. Chłopcy Joe Fagana triumfowali po dramatycznych rzutach karnych, gdy dogrywka zakończyła się impasem 1-1.
Rzymskie imperium Joe
Liverpool po raz pierwszy w historii wygrał Puchar Europy po rzutach karnych 4-2.
Fani Romy pośród 89-tysięcznego tłumu zaniemówili, kiedy ich herosi popsuli strzały na własnym boisku.
Fanom Liverpoolu pociemniało w oczach wtedy, kiedy Steve Nicol przestrzelił pierwszy strzał – zwłaszcza po tym, jak Di Bartolomei trafił dla Romy.
Phil Neal wyrównał dla Liverpoolu na 1-1, a wtedy Conti ponownie nie trafił dla Romy.
Souness wyprowadził Liverpool na prowadzenie, a Righetti wyrównał.
Topowy strzelec, Ian Rush strzelił dla Liverpoolu na 3-2, potem zaś strzał Grazianiego trafił w poprzeczkę. Wszystko zależało od Alana Kennedy’ego. Przed tym, zanim ten lewy obrońca został porwany w ramiona kolegów, nie popełnił on żadnego błędu.
Liverpool, który po raz pierwszy zdobył tu trofeum w 1977 roku, osiągnął zatem potrójny sukces, triumfując już w lidze i Milk Cup.
Fagan w swoim pierwszym sezonie na stanowisku menadżera powiedział:
- Czuję, że całkowicie na to zasłużyliśmy, jednak jest mi bardzo przykro z powodu Romy.
Kennedy powiedział:
- Nigdy nie spodziewałbym się, że będę wykonywać rzut karny, ponieważ mam ich na swoim koncie niewiele i zazwyczaj ich unikam.
- Upewniłem się, że poradzę sobie z piłką i uderzyłem ją mocno.
Kapitan Souness powiedział:
- Zwycięstwo tutaj jest najwspanialszym rezultatem w historii. Wygrana po rzutach karnych nie była uczciwa, jednak przede wszystkim nieuczciwa była gra w tym miejscu.
- To najwspanialszy czas w moim piłkarskim życiu. Po raz pierwszy popłakałem się po meczu.
Nicol, który obawiał się, że okaże się anty-bohaterem meczu po pierwszym nieudanym strzale nad poprzeczkę powiedział:
- To była straszna chwila, ale kiedy powróciłem do kręgu na środku boiska Graeme Souness powiedział mi, żebym się tym nie przejmował.
Hmm, Bardzo ładna – i nadal się na mnie patrzy. Ma się to coś w sobie.
Nie wierzę w to! Podchodzi! Mlask! (dezaprobata) Te kobiety...!
Czy chciałby pan… …Na swój sposób bezczelne. Moja żona, wróci za minutę. Wydrapie ci oczy.
Tak, jak pytałam, czy chciałby pan kupić bilety na loterię?
31 maja 1984
Komentarze (2)