Niewiarygodna porażka w Londynie
Queens Park Rangers to jeden z tych meczów. Niezwykle trudno jest wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z tego, co stało się na Loftus Road. Przez 75 minut wyglądali przy nas adekwatnie do swojego poziomu, czyli jak bardzo, bardzo przeciętna drużyna Premier League.
Nikt nie mógł przewidzieć tego, do czego doszło potem.
Być może największym rozczarowaniem był gol po stałym fragmencie gry, który przywrócił im szanse na ugranie czegoś w tym meczu. Gdyby pojedynek w powietrzu wygrał jeden z ich potężnych fizycznie piłkarzy, moglibyśmy się z tym pogodzić, ale bramkę zdobyć Shaun Derry. Powinniśmy być w stanie go zatrzymać, ponieważ nigdy nie trafia do siatki głową.
Wrócili do gry, choć nie prezentowali wcześniej zupełnie nic.
Potem, przed zdobyciem zwycięskiego trafienia, Jamie Mackie wdarł się pomiędzy środek obrony a Jose Enrique. Rzadko w tym sezonie widzieliśmy defensywę Liverpoolu, która pozwalała na coś takiego.
Rozstrzygnięcie czy Kenny Dalglish dokona zmian w weekend jest trudne. Wierzę, że piłkarze otrzymają kolejną szansę. To w jego stylu, zawsze daje ludziom czas.
Jednak takie błędy wkradają się ostatnio w grę the Reds, a sposób, w jaki Peter Crouch wyrównał podczas spotkania FA Cup przed tygodniem, był zwyczajnie rozczarowujący.
Do tej pory, defensywa Liverpoolu była tak dobra, że przeciwnikom z trudem udawało się przez nią przedrzeć, ale teraz stałe fragmenty gry stały się najlepszym sposobem, by ją pokonać.
Jan Molby
Komentarze (1)