Carroll powinien być oklaskiwany
Podczas jutrzejszego starcia Newcastle z Liverpoolem na St. James’ Park kibice Srok mogą pozostać głusi na ostatni apel Andy’ego Carrola. - Mam nadzieję, że zostanę pozytywnie przyjęty przez fanów, tak jak ja pozytywnie bedę nastawiony do nich – powiedział napastnik the Reds Newcastle Chronicle.
Rekordowy nabytek the Reds przyznał, że w ciąż darzy uczuciem swój były klub, a także zapewnił kibiców, którzy kiedyś go uwielbiali, że w przypadku strzelania gola nie będzie celebrował radości.
Życzenia Carrolla są czcze. Przy dwóch ostatnich okazjach, kiedy jego klub od dziecka gościł na Anfield, kibice drużyny przyjezdnej wygwizdywali go.
Jego sentymentalnemu powrotowi do domu będą towarzyszyły gwizdy, jednak prawda jest taka, że 23-latek powinien być oklaskiwany.
To gole wysokiego napastnika pozwoliły Srokom na powrót do Premier League w 2010 roku, a jego świetny początek kolejnego sezonu pomógł zapewnić pozostanie w niej.
I, co najważniejsze, 35 milionów funtów, które zainkasowali w zeszłym roku w styczniu, pomogły odrodzić się zespołowi Alana Pardewa.
Kiedy Carroll opuścił Tyneside, było to dla Newcastle wielkie nieszczęście. Jednak nieoczekiwany przypływ gotówki, dopełniony przez kolejne 5 milionów z Anfield za Jose Enrique, został mądrze zainwestowany.
Jakże inaczej mógłby wyglądać sezon w wykonaniu Liverpoolu, gdyby dysponował strzeleckim instynktem Demby Ba. Senegalski napastnik może się pochwalić 16 golami w lidze, to ponad dwa razy więcej niż dorobek najlepszego strzelca the Reds.
Jego współpraca ze sprowadzonym w styczniu Papisem Cisse wygląda fantastycznie, a wspiera ich klasowy pomocnik Yohan Cabaye, kupiony po okazyjnej cenie 4,8 miliona funtów.
Carroll dał Srokom naprawdę wiele, co jest tym bardziej godne uwagi, że teraz częściej spogląda na swój były klub z dołu niż z góry ligowej tabeli.
W końcu dowiedzieliśmy się, że Liverpool zagra półfinałowy mecz FA Cup z Evertonem 14 kwietnia o 13.30. To niepoważne, że fani musieli czekać tak długo na zorganizowanie swojej wyprawy na Wembley.
Oczywiście, musiały zostać przeprowadzone rozmowy pomiędzy FA, telewizją i policją, ale dlaczego musiały one trwać tak długo?
Kiedy prawie dwa tygodnie temu Everton zremisował w pierwszym ćwierćfinałowym meczu z Sunderlandem, wiadomo było, że istnieje duża szansa na to, że zespoły z Merseyside trafią na siebie w półfinale. We wtorek o 22.00 stało się to faktem.
To kolejny przykład na nieodpowiednie traktowanie fanów w dzisiejszej piłce.
James Pearce
Komentarze (5)
Napastnik = bramki i tyle w temacie .