Czwarty raport z 'Akcji Koszulka'
Na kilka dni przed Wielkanocą prezentujemy czwarty raport z AKCJI KOSZULKA dla Ewy Kieryk. Póki co, wszystko przebiega zgodnie z planem. Liverpoolska koszulka z Lublina trafiła do Warszawy, następnie do Trójmiasta, teraz jest w drodze do Torunia. Przedsięwzięcie polskich fanów Liverpoolu wielkimi krokami zbliża się do finału.
Gratuluję i dziękuję wszystkim, którzy do tej pory przyczynili się do naszych małych sukcesów. Zostało niewiele czasu, zróbmy wszystko by nasz prezent dotarł do Ewy już w maju.
"Wszystko zaczęło się poniedziałek 12 marca, gdy dostałem smsa od galla z Katowic, że koszulka jest już w drodze na 'dziki wschód' i lada moment można spodziewać się jej w Lublinie. Byłem trochę zaskoczony, że to już. Spodziewałem się bowiem gościć naszą czerwoną relikwię dopiero po meczu z Evertonem, ale z drugiej strony, takie niespodziewane przesunięcie dawało mi więcej czasu na zmobilizowanie fanów w regionie.
Fizycznie, koszulka pojawiła się w moich rękach 13 marca, kilka godzin przed meczem z The Toffees. Wtedy też spłodziłem informację zachęcającą okolicznych fanów do wzięcia udziału w Akcji, wrzucając ją na fora wszystkich trzech polskich serwisów o LFC – lfc.pl, liverpoolfc.pl i lfcpoland.com. Moja idea była prosta – wiedziałem, że akurat na derby Merseyside nie planowaliśmy żadnego stadnego spotkania w pubie - toteż kulminacyjnym momentem 'Akcji koszulka' w Lublinie miał być pucharowy mecz ze Stoke 18 marca. Do tego czasu – czyli przez 5 dni – chciałem dotrzeć do jak największej liczby kibiców, którzy z różnych przyczyn nie mogli pojawić się na niedzielnym FA Cup, a czuli potrzebę podpisania się na koszulce dla Ewy. Miałem jednocześnie pewne obawy, gdyż wiedziałem z doświadczenia, iż lubelskich fanów trudno nieraz zmobilizować, tym milej zaskoczyło mnie, gdy na apel odpowiedziało kilku kibiców, z którymi bez większych problemów udało mi się spotkać w okresie od środy do soboty.
Wreszcie przyszła pucharowa niedziela, którą - jak to zazwyczaj przy okazji meczów LFC bywa - spędziliśmy w naszej lubelskiej kwaterze głównej – pubie sportowym Tifosi. Mimo że, nie oszukujmy się, spotkania z Garncarzami do widowisk wybitnie medialnych nie należą, okoliczni fani stanęli na wysokości zadania, pojawiając się w w Tifo liczbie kilkunastu osób, by z jednej strony zobaczyć na własne oczy słynną na cały kraj koszulkę (niektórzy robili sobie z nią nawet zdjęcia), z drugiej – i zarazem przede wszystkim – by złożyć na niej swój podpis.
Tak oto nadszedł poniedziałek, czyli dzień, gdy Lublin musiał pożegnać się z koszulką. Każdy, kto nie jest koordynatorem musi wiedzieć, że dostaliśmy od Pauli, czyli Naszej Pani Głównej Koordynatorki szczegółowe instrukcje, jak ma wyglądać pakunek, w związku z czym, bez taśmy klejącej, worka foliowego, reklamówki czy sznurka ani rusz. Dodatkowo, nękany natręctwami, by jakimś irracjonalnym zrządzeniem losu koszulka nie zaplamiła, podarła czy pomięła się w transporcie, dodałem jeszcze od siebie z dwie warstwy ekstra i taka oto pancerna przesyłka zapakowanej 'na cebulkę' koszulki ruszyła niemal w samo poniedziałkowe południe ku swojemu Nooldirowemu przeznaczeniu – wprost do stolicy."
Kamil Rossmann Kędra
Komentarze (0)