Happy birthday Sir Tom Finney!
Kiedy legendarny Sir Tom Finney obchodził swoje 90. urodziny, wielu młodych fanów nie do końca rozumiało, dlaczego były zawodnik Preston North End i skrzydłowy reprezentacji Anglii jest otoczony tak wielką czcią i szacunkiem.
Jeśli jednak Bill Shankly byłby nadal żywy, z pewnością wiedzieliby wszystko o tym człowieku. Shankly tworzył anegdoty i wychwalał zalety człowieka, który, mimo, że dziewięć lat od niego młodszy, był bohaterem.
"Tom Finney radziłby sobie świetnie w każdej drużynie, w każdym meczu i w każdym wieku... nawet, gdyby musiał grać w płaszczu" - powiedział Shanks.
"Był najlepszym piłkarzem, którego kiedykolwiek widziałem. A miałem okazję oglądać takie sławy, jak Pele, Eusebio, Cruycuff, Di Stefano, czy Puskas".
Para ta grała ze sobą w Preston zaledwie przez trzy sezony.
W czasie swojej niesamowitej kariery, Tom rozegrał 473 dla swojego lokalnego klubu i dwukrotnie został okrzyknięty Piłkarzem Roku. Zagrał on przeciwko Liverpoolowi zaledwie osiem razy.
Pierwszy z nich nastąpił w jego debiutanckim sezonie 1947/46. Było to dobre spotkanie, w którym Shankly został zestwiony obok niego w pierwszej 11. Poniższy tekst pochodzi z artykułu "At The End Of The Storm - the remarkable story of Liverpool’s greatest ever league campaign’..."
Święta Wielkanocne oznaczały powrót ligi i trzy mecze w ciągu czterech dni dla Liverpoolu. Nie można też zapomnieć o dwumeczu w ramach ćwierćfinału FA Cup z Burnley.
Jest to moment, który wielu uważa za najważniejszy w sezonie. Liverpool nadal miał 10 meczów do rozegrania i pięć punktów straty do liderujących Wolves. Niektórym może się wydawać, że nie ma już o co grać, bo strata jest zbyt duża. Do wygrania był jednak krajowy puchar, który spędzał sen z powiek właścicieli.
Trzy mecze w cztery dni zostały przez niektórych uznane jako zbyt ryzykowne. Spośród 19 graczy powołanych na ten okres, trzech zadebiutowało w prawdziwej piłce, a tylko jeden człowiek - Eddie Spicer - wziął udział we wszystkich trzech spotkaniach. Resztę zawodników wysłano na urlopy, by byli w pełni gotowi na zbliżające się ćwierćfinały.
Nie zapominajcie, że było to pół wieku przed tym, jak rotacja w składzie stała się naturalnym następstwem trudów sezonu. W tamtych czasach klub ryzykował swój wizerunek. Wtedy jednak liczył się wyłącznie wynik meczu w Wielki Piątek.
Dobre występy w lidze i ćwierćfinale byłyby wspaniałym osiągnięciem, lecz to puchar był ich głównym celem. Odrobienie pięciu punktów straty do Wolves wydawało się celem nieosiągalnym.
Zaledwie trzy punkty (i cztery miejsca) dzieliły Preston i Liverpool, ale porażka 4-1, której klub z Anfield doświadczył w potyczce z Wilkami, wyzbyła wszelkie ligowe aspiracje Liverpoolu.
Shanks zdobył Puchar Anglii z Preston w 1938 roku, ale jego dobrze zapowiadającą się karięrę przerwał wybuch II Wojny Światowej. Po wojnie, w wieku 33 lat (sezon 46/47), uważano, że Szkot najlepsze lata ma już za sobą. Ten jednak nadal był ważnym punktem swojej drużyny.
Gracze z North End mieli nadzieję na na wybuch talentu ich najlepszego gracza - Toma Finney'a. Początkowo chciał on zostać hydraulikiem, jednak w sierpniu 1946 zadebiutował w lidze. W krótkim czasie zdołał sobie wyrobić bardzo dobrą opinię.
Gdy mecz się zaczął, gospodarze byli pod presją. Czerwoni zepsuli kilka dobrych okazji i choć Hughes nie miał żadnych problemow z niedawno wyleczoną kontuzją kości strzałkowej, został ustawiony w linii defensywnej, by "bronić nas przed atakami Preston".
Choć North End było bardzo pomysłową drużyną, brak im kompetencji, by zagrozić The Reds i na odwrót. Lambert żadko kiedy był lepszy, niż Hughes. Ten drugi zachowywał się tak, jakby grał w tej drużynie od dziecka. Spicer był świetny w defensywie, a Phil Taylor charakterystycznie dla siebie wykrzykiwał komendy.
Gdy Finney złapał kontuzję i zaczął utykać, niebespieczeństwo stwarzane przez Preston bardzo zmalało, a Liverpool zaczął dominować.
W końcowych minutach goście niemal wyrwali Liverpoolowi zasłużony punkt, kiedy Sidlow oddał wspaniały strzał. Ramsden popisał się jednak cudowną paradą, wybijając piłkę z linii bramkowej.
Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, co uznano za sprawiedliwy rezultat. Leslie Edwards zauważył później, że "o ile bezbramkowe remisy są fascynujące, to jest to dobry wynik".
Choć kolejne spotkanie Liverpoolu nie było tak udane, różnica punktów została zmniejszona o jedno oczko.
Kontuzja, której nabawił się Finney uniemożliwiła mu wyjazd na Anfield, zaledwie trzy dni później. Mecz zakończył się wtedy ważnym zwycięstwem The Reds (3-0). Tom po powrocie zmierzył się z Liverpoolem jeszcze kilka razy. W sumie zaaplikował Czerwonym aż pięć bramek.
Miałby na swoim koncie jednego gola więcej, ale Charlie Ashcroft obronił wykonywany przez niego rzut karny w meczu otwarcia sezonu 1952/53. Szybko jednak się poprawił i 12 miesięcy później skompletował hat-tricka przed The Kop. North End wygrało ten mecz 5-1.
Był to sezon, w którym Liverpool spadł do niższej ligi i Finney nigdy więcej nie zagrał na Anfield. Był jednak gościem Shankly'ego w 1975 roku na jego referencji, co było kolejnym dowodem szacunku pomiędzy tą parą.
Bill niestety nie mógł złożyć gratulacji swojemu przyjacielowi z okazji jego 90. urodzin, jednak Kenny Dalglish wypowiedział się w tej kwestii.
- Nigdy nie widziałem, jak gra, choć oczywiście jestem świadomy jego legendy - powiedział.
- Shanks zawsze bardzo go komplementował, więc z pewnością był wspaniałym zawodnikiem.
Komentarze (0)